"Fringe" (4×14): Oni patrzą
Andrzej Mandel
26 lutego 2012, 17:24
W "The End of All Things" dostaliśmy parę odpowiedzi na fundamentalne pytania. Niestety, pytań namnożyło się jeszcze więcej. Spoilery.
W "The End of All Things" dostaliśmy parę odpowiedzi na fundamentalne pytania. Niestety, pytań namnożyło się jeszcze więcej. Spoilery.
Zimowy finał "Fringe", bo tak można śmiało nazwać "The End of All Things", biorąc pod uwagę, że czekają nas cztery tygodnie przerwy w emisji serialu, odpowiedział wreszcie na pytanie, które musiało siedzieć w głowach fanów od pierwszego ich pojawienia się: kim są Obserwatorzy?
I na tym, w zasadzie, pewne odpowiedzi się kończą, bo reszta to nasze domysły oraz jeszcze więcej pytań, które się pojawiły w wyniku tego, co Obserwator (Michael Cerveris) powiedział Peterowi. W każdym razie pewne jest to, kim są Obserwatorzy i z jakiego czasu pochodzą. A to już coś.
Dla mnie najgorsze jest jednak to, że nadal nie mam pojęcia, czy Peter wrócił do właściwej rzeczywistości, czy też będzie musiał przemieścić się do jeszcze innej linii czasu. Nie dość, że zdecydowanie utrudnia mu to stosunki z Olivią, to jeszcze sprawia, że póki co zaczynam się gubić w tym wszystkim. Słowa Obserwatora, o tym, że Peter dał radę powrócić, można bowiem interpretować na różne sposoby. I nie można być pewnym niczego poza tym, iż jest Wybrańcem niczym niemal Muad'Dib, szczególnie że ważny będzie też syn Petera i Olivii, chociaż poprzednio urodziła go "niewłaściwa" Olivia. Jak widać wątek uczuciowy między Peterem a Olivią to nie tylko love story, ale wręcz esencjonalny wątek dla całego serialu.
Olivia i Peter są więc niezwykle ważni, z czego zdaje sobie sprawę również David Robert Jones, przynajmniej w odniesieniu do Olivii, której robi testy takie same jak już robił. Tylko okoliczności nieco się zmieniły. O co chodzi Jonesowi poza pobudzeniem paranormalnych zdolności agentki Dunham – nie wiadomo. Ale to zapewne ma szansę się wyjaśnić przed końcem 4. sezonu. Chyba że i tym razem Jones zginie zanim cokolwiek wyjaśni do końca.
"The End of All Things" przykuł do fotela i ekranu, ale nie oznacza to, że wszystko mi się w nim podobało. Scena w umyśle Obserwatora, zaczynająca się od oglądania Wielkiego Wybuchu trąci kiczem, podobnie jak ponowne wepchnięcie w fabułę faktu, że alternatywna Olivia urodziła Peterowi syna. No i ten motyw, że Peter jest Wybrańcem, prawie jak z "Diuny" (albo z "Matrixa") tylko bez tej całej "osłaniającej" mistyki.
Z drugiej strony dobrze się stało, że nie odpowiedziano jeszcze na wszystkie pytania. Przynajmniej mamy na co czekać. I to gryząc paznokcie ze zniecierpliwienia, że czas płynie tak wolno, a my nie jesteśmy Obserwatorami.