Bryan Cranston nic nie wie o filmowym "Breaking Bad". Ale ma pomysł na to, co chciałby tam zobaczyć
Mateusz Piesowicz
17 listopada 2018, 18:02
"Breaking Bad" (Fot. AMC)
Nie mamy pojęcia, czy Bryan Cranston pojawi się w filmowym sequelu "Breaking Bad". On sam najwyraźniej też tego nie wie, za to ma pomysł, co powinno się w tym filmie znaleźć.
Nie mamy pojęcia, czy Bryan Cranston pojawi się w filmowym sequelu "Breaking Bad". On sam najwyraźniej też tego nie wie, za to ma pomysł, co powinno się w tym filmie znaleźć.
Filmowy sequel "Breaking Bad" może powstaje, a może nie. Opowie o dalszych losach Jesse'ego Pinkmana albo i nie. Informacje na temat tajemniczego projektu Vince'a Gilligana są wciąż nieoficjalne i podawane bardzo wybiórczo, ale nie ulega wątpliwości, że w Nowym Meksyku rzeczywiście coś się dzieje i ma to sporo wspólnego z jednym z najlepszych seriali w historii telewizji. A skoro tak, to kto mógłby być lepiej zorientowany w sprawie, jeśli nie Walter White we własnej osobie?
– Cóż, ciągle o tym słyszę. Ale szczerze mówiąc, nie widziałem scenariusza i go nie czytałem. Nie jestem więc pewien, czy to się naprawdę dzieje i czy w ogóle w tym jestem — nie mam nawet pojęcia, co miałbym tam robić! Naprawdę niczego nie wiem. Walter White nie żyje, więc jak? Nie wiem. Chyba, że to wszystko retrospekcje — powiedział Bryan Cranston serwisowi IndieWire.
Cóż, to nam wiele nie pomaga. Chyba że ktoś tu kłamie i podobnie jak cała reszta, po prostu niczego nie zdradza. Tego wykluczyć oczywiście nie można, ale załóżmy jednak, że Bryan Cranston mówi prawdę i rzeczywiście niczego nie wie na temat projektu zatytułowanego roboczo "Greenbriar". W takim razie co powiedziałby na film, który opowiadałby dalszą historię Jesse'ego Pinkmana (Aaron Paul)?
– Chciałbym zobaczyć — jeszcze raz powtarzam, że nie wiem, czy o tym myśli Vince — wysiłki Jesse'ego, by coś zmienić, jego ucieczkę od przeszłości i znalezienie swojego prawdziwego powołania. Czegoś ludzkiego, co pozwoli mu wrócić na prostą i sprawi, że otworzy się na innych ludzi. I będzie szczęśliwy. Bo nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek był prawdziwie szczęśliwy — powiedział Cranston.
Brzmi naprawdę dobrze, prawda? Tak dobrze, że jesteśmy niemal przekonani, że coś z tego jest na rzeczy, a Bryan Cranston chyba wie nieco więcej, niż mówi. Pytanie tylko, czy on sam mógłby w takim razie pojawić się w tym filmie u boku Aarona Paula? A jeśli tak, to w jakiej roli?
Zakończenie "Breaking Bad", o którym sam Cranston mówi, że było idealne, mocno ogranicza możliwości. Kilka jednak wciąż przychodzi nam do głowy, choć żadna nie wygląda szczególnie zachęcająco. No ale na szczęście to nie my musimy się nad tym głowić. A kto jak kto, ale Vince Gilligan udowadniał już, że niczego nie robi bez dobrego powodu. Nie wątpimy, że i w tym przypadku taki istnieje.