"Legacies", czyli witajcie w Hogwarcie dla wampirów — recenzja spin-offu "The Originals"
Marta Wawrzyn
28 października 2018, 15:33
"Legacies" (Fot. CW)
Najpierw była Elena Gilbert i bracia Salvatore, potem rodzina Mikaelsonów, a teraz będziemy oglądać kolejne pokolenie. Po pilocie "Legacies" wygląda na sprawną produkcję, ale czy jej potrzebujemy?
Najpierw była Elena Gilbert i bracia Salvatore, potem rodzina Mikaelsonów, a teraz będziemy oglądać kolejne pokolenie. Po pilocie "Legacies" wygląda na sprawną produkcję, ale czy jej potrzebujemy?
"Pamiętniki wampirów" to dla współczesnej telewizji już prehistoria. Od debiutu serialu minęło dziewięć lat, a w międzyczasie zdążył skończyć się także spin-off, "The Originals". Oba seriale miały bardzo dobre początki i oba skończyły raczej marnie. Mimo to chyba nikt nie miał wątpliwości, że jeśli Julie Plec, twórczyni całego wampirzego świata, zechce odpalić jeszcze jeden spin-off, to nie będzie z tym problemu. A sam serial zapewne będzie oglądalny, przynajmniej na początku, bo Plec jest prawdziwą specjalistką od młodzieżowych melodramatów z mroczniejszym twistem.
Takie wrażenie miałam przed premierą "Legacies" (serial jest dostępny na HBO GO pod bardzo poważnie brzmiącym tytułem "Wampiry: Dziedzictwo"), i nie zmieniło się ono ani trochę po obejrzeniu pilota. To nie jest serial rewolucyjny, wybitny ani nawet szczególnie oryginalny. Ale to serial całkiem znośny, z przyjemnie zarysowanym światem i świeżymi twarzami na ekranie. Można go oglądać do kotleta albo podczas prasowania, co stawia go jednak oczko niżej niż pierwsze odcinki "The Originals". Ale też nadmiernego bólu zębów nie wywołuje.
Największy atut "Legacies" to świeże twarze w znajomym otoczeniu. Wracamy do Mystic Falls, gdzie działa The Salvatore School for the Young and Gifted, czyli szkoła dla młodzieży z mocami nadprzyrodzonymi, założona przez Alarica Saltzmana i Caroline Forbes jeszcze w "Pamiętnikach wampirów". Jej budynek jest bardzo klimatyczny, nie brakuje nawiązań do poprzednich seriali (jak biblioteka im. Stefana Salvatore), a dzieciaki noszą mundurki, jak w "Plotkarze". Albo jak w Hogwarcie, z którym ta szkoła mocno się kojarzy.
Podczas gdy zwykli ludzie w Mystic Falls podobno myślą (nie wiem, jakim cudem ktokolwiek w tym miasteczku może jeszcze tak myśleć, ale OK, niech będzie), że uczy się tutaj bogata młodzież, tak naprawdę w tych murach dzieją się zupełnie inne rzeczy. Można stać się ofiarą czarnej magii, zagrać w tutejszą wersję quidditcha i dowiedzieć się czegoś nowego o sobie. Serial kilkakrotnie podkreśla, jak relatywne może być to, kto w danej historii jest tych dobrym, a kto tym złym. Na przykład o Klausie Mikaelsonie można napisać książkę "The Great Evil", a my wiemy, że prawda była dużo bardziej skomplikowana.
Nasza nowa heroina, Hope (Danielle Rose Russell), od początku podkreśla, że jest córą czarnych charakterów, zaś w jej żyłach płynie krew wampirów, wilkołaków i czarownic. Co niestety nie czyni jej z miejsca charyzmatyczną, ale daje przynajmniej jakiś punkt zaczepienia. Młoda aktorka ma przed sobą niełatwe zadanie, bo będzie musiała udźwignąć cały ciężar spin-offu.
Ona i ewentualnie Aria Shahghasemi, serialowy Landon, tajemniczy chłopak, z którym pewnego razu zdarzyło jej się zatańczyć jeszcze w "The Originals" (jeśli nie widzieliście, to się nie przejmujcie, "Legacies" dość dokładnie streszcza wszystko, co się wydarzyło między nimi). Landon ma jakiś dar — jeszcze nie rozszyfrowaliśmy jaki — i ma też w sobie mroczną nutkę. Oczywiście w wersji młodzieżowej i lukrowanej, tak że nawet po dość mocnej i trudnej do przełknięcia finałowej scenie wciąż wydaje się raczej interesującym niż złym chłopcem.
Oboje mają potencjał, zwłaszcza jako para, a na drugim planie też nie jest źle. Są bliźniaczki Josie i Lizzie Saltzman (Kaylee Bryant i Jenny Boyd), jest wampir M.G. (Quincy Fouse), wilkołak Rafael (Peyton Alex Smith) i seksowna kusicielka Penelope (Lulu Antariksa). W stałej obsadzie znajduje się także Matt Davis jako Alaric Saltzman, a gościnnie będą wpadać różni nasi dawni znajomi, od Matta Donovana, który mignął w pilocie, po Caroline Forbes i Jeremy'ego Gilberta.
Wszyscy nowi bohaterowie są nieznośnie piękni, niektórzy też niestety trochę nijacy, ale to nie znaczy, że powinniśmy ich skreślać po 40 minutach. Bo na dzień dobry dostaliśmy kilka powodów, żeby dać serialowi szansę: klimat wampirzego Hogwartu, imprezy w lasach, miłosne wielokąty — tym bardziej skomplikowane, że biseksualizm najwyraźniej tutaj rządzi — i kilka tajemnic, na czele z tą dotyczącą Landona.
Brakuje niestety czegoś więcej — czegokolwiek, co byłoby w "Legacies" wyjątkowe. Powracające wywody Hope na temat dobra i zła, bohaterów i łotrów etc. nie spełniają swojej roli, to znaczy nie wydają mi się interesującym motywem przewodnim. Ani to odkrywcze, ani świeże, ani nawet "jakieś". Choć pilot zapowiada kolejną sprawną produkcję od Julie Plec, z przemyślanym światem przedstawionym, własnym klimatem i kilkoma charakternymi postaciami, brakuje kropki nad i. Zarówno "Pamiętniki wampirów", jak i — tym bardziej — "The Originals" wyglądały od początku na seriale z pazurem. "Legacies" już na dzień dobry wygląda, jakby miało wkrótce pogrążyć się w średniości i nijakości.
Nie jestem też pewna, do kogo skierowany jest ten serial. Do dawnych fanów "Pamiętników wampirów", którzy dziś dobijają trzydziestki? Czy do dzisiejszej młodzieży, wkręconej w takie produkcje jak "Riverdale" i "Trzynaście powodów", i kojarzącej wampirze seriale co najwyżej z opowieści starszego rodzeństwa? Mam wrażenie, że i jedni, i drudzy mogą zostać zawiedzeni, z różnych powodów. Trzydziestolatkowie szybko poczują się na to za starzy, bo jeśli oglądają seriale młodzieżowe, to takie z drugim dnem (i znajdą to w nowej "Sabrinie"). Z kolei piętnastolatkom "Legacies" może wydawać się nieco staroświeckie. Jak coś, co oglądała młodzież dziesięć lat temu, kiedy oni jeszcze chodzili do przedszkola.
Choć z sentymentu do Mystic Falls i rodziny Mikaelsonów z pewnością obejrzę przynajmniej kilka odcinków, nie mam przekonania, że to serial, którego potrzebujemy. Na tle nieoglądalnych pilotów telewizji ogólnodostępnej wypada co prawda całkiem przyzwoicie, ale to żaden komplement. Młodzieżowe seriale bardzo się zmieniły przez ostatnią dekadę, a wampirzy świat Julie Plec wciąż wygląda tak samo i opiera się na tych samych zasadach. I to właśnie może zgubić "Legacies".