"Castle" (4×16): Sypiając ze śpiochem
Andrzej Mandel
22 lutego 2012, 19:47
Narzekałem, że "Castle" robi się przewidywalny? Narzekałem. No to teraz będę musiał to głośno odszczekiwać. Spoilery.
Narzekałem, że "Castle" robi się przewidywalny? Narzekałem. No to teraz będę musiał to głośno odszczekiwać. Spoilery.
Poprzedni odcinek wcisnął w fotel wprowadzeniem w sytuację, w której Castle i Beckett biorą udział w zapobieganiu czegoś, przy czym 11 września to mały pikuś. Rozstaliśmy się z nimi w momencie, w którym auto Beckett wylądowało właśnie w rzece Hudson, wraz z Kate i Rickiem na pokładzie.
Z dużym trudem wydostali się z samochodu i rzeki, ale tylko po to, by niemal natychmiast zderzyć się z wściekłą Sophie (Jennifer Beals), której nie spodobał się nadmiar inicjatywy przejawiony przez pisarsko-policyjny duet. Przy okazji wydało się jaki dokładnie charakter miała relacja Sophie i Ricka. Co jakoś nie wzbudziło zachwytu Beckett.
Po tym wszystkim tempo nie siadało ani na chwilę, a liczby zwrotów akcji nie powstydziłby się pełnometrażowy film sensacyjny. Samo rozwiązanie sprawy zaskoczyło mnie, choć "Castle" ostatnio zaskakiwał mnie rzadko.
I gdy już wiadomo było, kto jest czarnym charakterem i wydawało się, że reszta odcinka to już tylko kwestia powstrzymania pierwszej kostki domina przed upadkiem, pojawiła się kwestia niezwykle istotna dla Ricka. Mianowicie czarny charakter zasugerował Castle'owi, że jego ojciec nie zniknął tak skutecznie przypadkiem. Bynajmniej nie zrobiło się miło…
"Linchpin" robi wrażenie i razem z "Pandorą" stanowi świetną całość. A do tego mamy, tradycyjnie dla "Castle", dużo humoru – ach, te niezręczne sytuacje związane z tym, że Alexis (Molly Quinn) pracuje tam, gdzie ojciec bywa niemal codziennie… Jeżeli już miałbym się do czegoś przyczepić to do drobiazgów, takich jak marny rosyjski akcent (nawet ja, 15 lat po zakończeniu nauki tego pięknego języka umiem mówić z lepszym).
Swoją drogą, to radziecki wywiad musiał naprawdę zaleźć Amerykanom za skórę, skoro przeszło 20 lat po zakończeniu zimnej wojny, ktoś uznał, iż może być wiarygodne, że za wszystko może być odpowiedzialny jakiś uśpiony radziecki agent…