Samuel L. Jackson w "Breaking Bad"? Niewiele brakowało, by to się naprawdę stało
Mateusz Piesowicz
9 października 2018, 20:02
"Breaking Bad" (Fot. AMC)
Widzielibyście Samuela L. Jacksona obok Waltera White'a? To się naprawdę mogło zdarzyć. A jak zdradził Vince Gilligan, nie jest to jedyny słynny aktor, jakiego chętnie zobaczyłby w swoim serialu.
Widzielibyście Samuela L. Jacksona obok Waltera White'a? To się naprawdę mogło zdarzyć. A jak zdradził Vince Gilligan, nie jest to jedyny słynny aktor, jakiego chętnie zobaczyłby w swoim serialu.
"Breaking Bad" to serial idealny pod kilkoma względami, a obsada z pewnością jest jednym z nich. Role Bryana Cranstona, Aarona Paula, Anny Gunn czy Deana Norrisa obrosły już legendą i trudno sobie wyobrazić, by twórcy mogli trafić z castingiem lepiej. Tak samo zresztą uważa Vince Gilligan, który powiedział "Entertainment Weekly", że przy obsadzaniu ani nie kierowano się rozpoznawalnością wykonawców, ani nie szukano słynnych aktorów, którzy mogliby się pojawić gościnnie.
– Nie mógłbym być bardziej zadowolony z castingu (…) Tak naprawdę, to nigdy nie chcieliśmy w serialu aktorów o statusie gwiazd, bo to mogłoby wpłynąć na jego autentyczność. Świat Albuquerque wydawał się całkiem realistyczny, ponieważ nie było w nim filmowych sław zaliczających camea — wyjaśniał twórca "Breaking Bad".
To powiedziawszy, Vince Gilligan przyznał jednak, że są trzej aktorzy, dla których zrobiłby wyjątek od swojej reguły. Co ciekawe, zatrudnienie jednego z nich — Samuela L. Jacksona — wcale nie było niemożliwe. Ba, aktor znany ostatnio z roli Nicka Fury'ego w marvelowskich produkcjach, był ponoć bardzo zainteresowany pojawieniem się w serialu.
– Chciałbym wiedzieć, jak bardzo Sam Jackson uwielbiał "Breaking Bad", gdy byliśmy w połowie serialu. Ale dowiedziałem się dopiero po jego zakończeniu. Gdy go spotkałem, Sam powiedział: "Chciałem tylko wpaść i zamówić kurczaka od Gusa Fringa! Zrobiłbym to!". Ja na to: "Cholera jasna! Szkoda, że tego nie wiedziałem!" — wspominał Gilligan.
My też żałujemy, widok byłby na pewno niezapomniany. Podobnie jak w przypadku dwóch innych nazwisk, które wymienił Vince Gilligan.
– Robin Williams — to byłoby absolutnie fantastyczne. Albo Clint Eastwood. Nie mam pojęcia, czy Clint Eastwood w ogóle widział kiedykolwiek "Breaking Bad", ale Bóg mi świadkiem, że poruszyłbym niebo i ziemię, żeby go tam ściągnąć. Sam Jackson i Clint Eastwood — to byłoby niesamowite — rozmarzył się twórca serialu.
A w jakich rolach widziałby ich wszystkich w "Breaking Bad" Gilligan? W jakichkolwiek. "Zapytałbym tylko, co chcieliby robić i potem coś byśmy wymyślili", powiedział, dodając jednocześnie, że koniec końców dobrze się stało, że żadne z tych życzeń się nie urzeczywistniło. "Nie mam żadnych zastrzeżeń wobec tego, jak wypadł cały serial… To świetne uczucie — wątpię, żebym miał go jeszcze kiedyś doświadczyć". Możemy się tylko pod tym podpisać, życząc, by podobne uczucia towarzyszyły Vince'owi Gilliganowi jeszcze wiele razy.