Od Szekspira do Ryana Murphy'ego — rozmawiamy z Sophie Okonedo, czyli serialową Charlotte z "Ratched"
Marta Wawrzyn
26 września 2020, 16:03
"Ratched" (Fot. Netflix)
W wypchanym świetnymi występami "Ratched" Sophie Okonedo wyróżnia się jako ta, która ma prawdziwą rolę-petardę. Brytyjska aktorka opowiada, jak odnalazła się w świecie Ryana Murphy'ego.
W wypchanym świetnymi występami "Ratched" Sophie Okonedo wyróżnia się jako ta, która ma prawdziwą rolę-petardę. Brytyjska aktorka opowiada, jak odnalazła się w świecie Ryana Murphy'ego.
Na Netfliksie możecie oglądać cały 1. sezon "Ratched", serialowego prequela filmu "Lot nad kukułczym gniazdem". To historia rozpoczynająca się 1947 roku, kiedy to Mildred Ratched przyjeżdża do Kalifornii, szukając zatrudnienia w szpitalu psychiatrycznym, gdzie zaczęto prowadzić niepokojące eksperymenty na ludzkich umysłach. W miarę jak wsiąka w system opieki nad chorymi psychicznie pacjentami i poznaje ludzi, którzy do niego należą, siostra Ratched zaczyna się zmieniać.
Główną rolę w produkcji, której twórcami są Ryan Murphy, Ian Brennan i Evan Romansky, gra Sarah Paulson, wcześniej gwiazda m.in. "American Horror Story" i "American Crime Story". Tutaj znajdziecie naszą rozmowę z nią, tutaj wywiad z Sharon Stone, która w serialu Netfliksa zagrała najbardziej ekscentryczną postać, a tutaj wywiad z Cynthią Nixon, grającą z kolei prawdziwe wcielenie rozsądku.
Przed wami nasza rozmowa z Sophie Okonedo, odtwórczynią skomplikowanej roli Charlotte Wells, pacjentki ze schizofrenią w błyskawicznym tempie przechodzącej od jednej osobowości do drugiej, trzeciej itd. Brytyjska aktorka, która równie chętnie gra w serialach i kinie (nominacja do Oscara za "Hotel Ruanda"), co na deskach teatralnych, opowiada nam o tym, jak dostała swoją pierwszą rolę u Ryana Murphy'ego, co ją w jego świecie zachwyciło i jak to było znaleźć się na planie obok Sharon Stone, Judy Davis, Sarah Paulson i innych znakomitych aktorek.
Sophie Okonedo opowiada o pracy w Ratched
Twoja rola naprawdę wyróżnia się w "Ratched", i to na tle znakomitej konkurencji. Jak stałaś się częścią tego serialu? Czy to Ryan Murphy zwrócił się do ciebie z propozycją?
Sophie Okonedo: Byłam w Los Angeles dosłownie na kilka dni, promując coś innego. Dostałam telefon, że on chce się ze mną spotkać, więc niesamowicie się ucieszyłam. Poszłam się z nim spotkać w jego biurze i on był naprawdę przemiły. Wypiliśmy herbatkę i powiedział: "Wiesz, robię taki nowy serial, 'Ratched', i mam rolę, którą chciałbym, żebyś zagrała. To będzie rola, w której będzie zawierać się wiele różnych postaci i myślę, że naprawdę pozwoli ci pokazać twoje umiejętności aktorskie i że dasz radę". Powiedział, że nie ma jeszcze napisanego scenariusza, ale zdradził mi część fabuły.
Potem gadaliśmy, wyszłam z jego biura i zaczęłam się zastanawiać, czy ta rozmowa naprawdę właśnie się wydarzyła. (śmiech) Czy to się dzieje naprawdę, czy to będzie tylko jedna z tych anegdotek o Hollywood. Potem wróciłam do hotelu, ale wcześniej dość długo szłam. Wyszłam z budynku, gdzie było jego biuro, szłam przez dobrą godzinę — w LA nigdy się nie chodzi, ale byłam w takim szoku po tej rozmowie, że musiałam się uspokoić — i okazało się, że zanim dotarłam do hotelu, jego ludzie już zadzwonili do mojego agenta i zaoferowali mi kontrakt. I tak to się zaczęło.
A potem przyszły scenariusze i bardzo się ekscytowałam, kiedy czytałam mój pierwszy odcinek, czyli odcinek 5. Wszystko, co się wydarzyło, przekonało mnie, że jak Ryan coś mówi, to potem okazuje się, że jest nawet lepiej, niż obiecywał. Więc tak, to było jak sen. To wszystko było jak sen. W moim wieku już się takich rzeczy nie spodziewasz! (śmiech)
Scena, w której twoja postać pojawia się po raz pierwszy, to prawdziwa bomba. Jak się przygotowujesz do czegoś takiego?
Nie dało się do tego jakoś szczególnie przygotować. Musisz to po prostu znać na wylot, to wszystko powinno być w całym twoim ciele. Nie zagłębiałam się w kwestie zdrowia psychicznego i to, jak ona… Nie robiłam tego. Po prostu stworzyłam osobno każdą postać i potem się upewniłam, że potrafię szybko zrobić zmianę biegu. Scenariusz był naprawdę dobry, to wszystko w nim było, więc zaczerpnęłam wiele ze scenariusza. Wszystkie wskazówki dotyczące tych postaci były w scenariuszu i ja je tak jakby wypełniłam jako prawdziwe, żywe postacie.
Trudna część była taka, że musiałam dość szybko między nimi przeskakiwać. Tak więc musiałam znać wszystkie postacie dość dobrze, żeby móc między nimi przeskakiwać. A potem wszystko już jest w ręku bogów. Po prostu liczysz na szczęście, jak już tam dotrzesz.
Oglądałaś film Miloša Formana przed tym, jak weszłaś na plan "Ratched"?
Nie, nie. Myślałam o tym, ale pewnie obejrzę go dopiero teraz. Nie sądziłam, że film będzie szczególnie pomocny w graniu Charlotte, więc go wtedy nie obejrzałam. Ale myślę, że będzie całkiem fajnie zobaczyć go teraz.
Sophie Okonedo o swoich postaciach z Ratched
Która z twoich postaci była najtrudniejsza, a która najfajniejsza do zagrania?
Wiesz co, nie potrafię wybrać! Czasem sobie myślę: "Naprawdę kocham Apollo", a potem zaczyna się wkradać Baby Taffy, potem kolejni. Tak więc nie potrafiłam zdecydować. Każde z nich ujawniło dodatkową stronę, inną fasadę Charlotte, więc trudno było wybrać. Moje ulubione momenty to te, kiedy mogłam zagrać ich wszystkich w bardzo szybkim tempie. To mi się podobało, bo to wyzwanie. To jak jazda naprawdę szybkim autem, tak szybko, jak tylko się da, i robienie zakrętu, starając się nie rozbić o ścianę. To świetna zabawa! A jak się nie uda, to po prostu musisz się pozbierać i zrobić kolejne ujęcie. To nie koniec świata. (śmiech)
A czy trzymałaś się dokładnie scenariusza, przeskakując pomiędzy swoimi postaciami, czy było tam trochę miejsca na improwizację i freestyling?
Jestem z teatru, więc mam zwyczaj trzymać się scenariusza. Czasem robiłam rzeczy, kiedy proszono mnie o improwizowanie, ale w tym przypadku naprawdę trzymałam się scenariusza. Jeśli było coś, co chciałam zmienić, po prostu z o tym dyskutowałam [ze scenarzystami], nie schodziłam z trasy. Nie czułam takiej potrzeby, bo to było napisane naprawdę dobrze i był w tym rytm już na etapie scenariusza. Więc straciłabym rytm poszczególnych postaci.
Ale chwila, było kilka kawałków… OK, zapomniałam! Było parę kawałków, chyba z Baby Taffy, kiedy kamera już pracowała, a ja jeszcze nie myślałam. Całą moją improwizację robiłam za pomocą ciała. To było improwizowane, nie było ustawione. Mogłam iść tam, gdzie chciałam, robić to, co chciałam, np. wylądować na podłodze, tarzać się. To są rzeczy, które ja wymyśliłam.
Twoja postać to dużo frajdy, ale jest też w niej tragedia. Czy chciałabyś zagłębić się bardziej w ten tragiczny aspekt Charlotte, np. w 2. sezonie?
Tak… sama nie wiem. Wiesz co, nauczyłam się jednej rzeczy, robiąc "Ratched" i pracując z Ryanem: jeśli myślisz, że wiesz, jak coś się potoczy, to potoczy się to w zupełnie innym kierunku. (śmiech) Tak więc nie da się niczego przewidzieć. Ja nie potrafię sobie wyobrazić, jak działa umysł Ryana, więc nie wiem, w którym kierunku to pójdzie. Na pewno dobrze jest zanurzyć się i zobaczyć, co nas kręci, ale też dobrze jest nie dawać ludziom wszystkiego.
Nie wiem, nie jestem scenarzystką, więc tak właściwie nie wiem, jak to działa. Ale naprawdę lubię grać role, gdzie w jednym momencie jest naprawdę tragicznie, a chwilę potem doprowadzasz ludzi do śmiechu. To moja ulubiona rzecz. Zawsze lubiłam, kiedy były zabawne momenty, coś, co sprawia, że ludzie się śmieją. Bo nawet tragedia najlepsza jest wtedy, kiedy jednocześnie możesz dostarczyć ludziom trochę śmiechu. W zeszłym roku robiłam Szekspira i to była naprawdę świetna sprawa, że mogłam doprowadzać ludzi do śmiechu, mówiąc szekspirowskim językiem. Czułam się, jakbym trochę oszukiwała czy coś w tym stylu, bo Szekspir potrafi być zabawny i ja mogę sprawić, że ludzie to rozumieją.
Sophie Okonedo o kobiecej ekipie w Ratched
A jak ci się ogólnie pracowało na planie "Ratched"? Co było główną atrakcją w całym tym doświadczeniu?
Może to, że siedziało się z boku na planie na takich składanych, tanich, plastikowych krzesłach i myślało się: "O, tu jest Cynthia Nixon, Sharon Stone, a tam Judy Davis… (śmiech) One wszystkie tak po prostu tu są, z kubkami kawy". Rozmowy… To pewnie była główna atrakcja w tym wszystkim. (śmiech)
Z jednej strony, jestem wielką fanką, a z drugiej, sama tu jestem i robię projekt Ryana Murphy'ego. To nie jest tak, że myślałam, że to się nie wydarzy, ale też czasami jest się tak jakby daleko od siebie. Mieszkam w Sussex, na wsi, w Anglii, pośrodku niczego i czasem mnie dopada coś w stylu: "O mój Boże, teraz jestem tutaj i filmuję to, z tymi wszystkimi świetnymi aktorami". Wciąż mnie to zwala z nóg! Robię to od wielu lat, a jednak nadal się ekscytuję.
Powiem ci, co było szczególnie wyjątkowe w pracy w "Ratched": to, że było dużo starszych kobiet. Normalnie jest może jedna. (śmiech) Tu było nas naprawdę dużo. I to było naprawdę miłe, być wśród osób, które tak dużo zrobiły w życiu i tak jakby były w swojej skórze, w swoim ciele. Znaczy nie takich, które dopiero po coś sięgają i są stremowane, tylko takich, które mogą już trochę wyluzować i mają dużo do powiedzenia. One wszystkie były prawdziwymi postaciami, naprawdę mądrymi osobami. Naprawdę mi się to podobało. Naprawdę lubiłam być w tej grupie. Nie dyskredytując oczywiście Finna [Wittrocka] i Jona Jona [Brionesa], którzy są wspaniałymi ludźmi! (śmiech)
Czy jest coś, co byś chciała, żeby widzowie wynieśli z "Ratched"? Np. jakieś uczucie albo przesłanie?
Nie jestem za dobra w pytaniach o przesłanie. Inne osoby z obsady zrobią lepszą robotę niż ja, odpowiadając na takie pytania. Ale zawsze lubiłam czuć, że dostarczam ludziom rozrywki. To chyba całkiem fajna rzecz do powiedzenia w tych czasach, ale naprawdę lubię dostarczać rozrywki. I lubię, jak ludzie, oglądając coś dla rozrywki, czują różne rzeczy. Bo ja czuję dużo, kiedy gram. I mam nadzieję, że to widać na zewnątrz i że to nie idzie na marne. Mam nadzieję, że ludzie coś czują.
Zrobiłabyś kolejny projekt z Ryanem Murphym, gdyby pojawiła się taka szansa?
Tak, zdecydowanie! Skosztowałam świata Ryana i teraz jestem pełnoprawną członkinią. (śmiech)