Polski Netflix wypada bardzo niekorzystnie na tle innych. Więcej za jeden tytuł płacą tylko Norwegowie!
Marta Wawrzyn
23 września 2018, 13:02
Fot. Netflix
Netflix to kolejna korporacja, która oferuje Polakom mniej za tę samą cenę co na Zachodzie. Polska wersja serwisu jest jedną z najdroższych, biorąc pod uwagę stosunek ceny do liczby tytułów.
Netflix to kolejna korporacja, która oferuje Polakom mniej za tę samą cenę co na Zachodzie. Polska wersja serwisu jest jedną z najdroższych, biorąc pod uwagę stosunek ceny do liczby tytułów.
Kiedy Netflix testował w wakacje nowy plan Ultra, który w praktyce miał oznaczać podniesienie cen dla większości użytkowników, w Polsce zapanowało takie oburzenie, że aż streamingowy gigant musiał wydać uspokajający komunikat. I nie, nie dlatego, że jesteśmy narodem Januszy. Netflix w Polsce jest po prostu drogi. I da się to udowodnić za pomocą bardzo prostych wyliczeń.
Zrobiła to firma Comparitech, która porównała ceny i zawartość Netfliksa w 24 różnych krajach. Badanie wykazało, że najlepiej mają japońscy użytkownicy serwisu, którzy płacą podstawowy abonament o równowartości 5,86 dolarów (21,33 zł) i otrzymują za to dostęp do prawie 6 tysięcy filmów i seriali. To oznacza, że dostęp do jednego tytułu kosztuje Japończyków 0,0010 dolara. Wśród krajów, gdzie najmniej płaci się za jeden tytuł, znajdują się także Kanada, Brazylia, Stany Zjednoczone i Indie.
Na przeciwnym biegunie mamy Norwegię, gdzie płaci się 0,0033 dol. za dostęp do jednego tytułu, i zaraz po niej Polskę, gdzie płacimy 0,0031 dol. za dostęp do jednego tytułu. Norwegowie mają nieco większą bibliotekę niż my (3,3 tys. tytułów) i płacą za dostęp do niej też nieco więcej (10,95 dol., czyli ponad 40 zł). W Polsce możemy oglądać 2,9 tys. tytułów za 34 zł w najtańszym abonamencie.
Do krajów, gdzie Netflix najmniej się opłaca, należą też Włochy, Hiszpania i Szwecja. Innymi słowy, jesteśmy wśród samych bogatych państw — tych, które stać na to, żeby płacić trzy razy więcej niż Japończycy za dostęp do jednego serialu albo filmu.
Dlaczego tak jest i czy nie powinniśmy płacić mniej, jeśli mamy mniej do oglądania? — pyta Comparitech. Dwa lata temu zadaliśmy to samo pytanie Reedowi Hastingsowi, szefowi Netfliksa, na konferencji w Warszawie. "Nasz content jest globalny. Inwestycje wszędzie są takie same, dlatego mamy podobne ceny na całym świecie" – brzmiała odpowiedź.
Problem w tym, że to nie do końca prawda. Ceny abonamentu są całkiem zróżnicowane. Kiedy porównamy najniższe abonamenty, okazuje się, że najtańsza z przebadanych krajów jest Turcja, gdzie płaci się równowartość 3,27 dol., a najdroższa Dania, gdzie Netflix kosztuje równowartość 12,37 dol. Polska mieści się prawie dokładnie w średniej europejskiej — wynosi ona 9,34 dol., a my płacimy 9,33 dol. (34 zł). Problem polega na tym, że taka sama cena nie oznacza takiej samej zawartości. Więcej często płacą mieszkańcy krajów, gdzie Netflix ma mniej do zaoferowania.
I nic z tym nie możemy zrobić, poza trzymaniem kciuków, żeby zawartość polskiego Netfliksa rosła szybciej niż ceny abonamentów.