"Black Earth Rising" to kolejny serial Hugo Blicka, który warto zobaczyć — recenzja nowości BBC
Marta Wawrzyn
15 września 2018, 22:02
"Black Earth Rising" (Fot. BBC)
Jeśli oglądaliście "Na granicy cienia" i zwłaszcza "Uczciwą kobietę", wiecie, czego się spodziewać po nowym serialu ich twórcy. "Black Earth Rising" to międzynarodowy dramat z dużymi ambicjami.
Jeśli oglądaliście "Na granicy cienia" i zwłaszcza "Uczciwą kobietę", wiecie, czego się spodziewać po nowym serialu ich twórcy. "Black Earth Rising" to międzynarodowy dramat z dużymi ambicjami.
Brytyjski scenarzysta Hugo Blick to spec od miniserii, w których spotykają się światy polityki, prawa, wywiadu, intryg kryminalnych, międzynarodowych korporacji, szeroko zakrojonych spisków itp., itd. Zarówno "Na granicy cienia", jak i "Uczciwa kobieta" są produkcjami przeznaczonymi dla tych widzów, którzy szukają na ekranie czegoś więcej niż prostej rozrywki i mają wystarczająco dużo cierpliwości, żeby powoli zapoznawać się z mechanizmami działania skomplikowanych światów. Dobrze też, żeby choć trochę interesowali się sprawami społeczno-politycznymi.
Krótko mówiąc, Blick tworzy świetne seriale, ale ze względu na tematykę i formę przeznaczone dla raczej wąskiej widowni. I tak samo będzie z "Black Earth Rising", 8-odcinkowym serialem, który zadebiutował w tym tygodniu w BBC i później ma pojawić się na Netfliksie. Podobnie jak znakomici poprzednicy, ta produkcja to także ambitny thriller, skupiający się na małych historiach zwykłych ludzi, które dzieją się na tle wydarzeń większych i ważniejszych od nich.
W samym pilocie pojawia się cały szereg istotnych kwestii: ludobójstwo w Rwandzie w latach 90. i jego współczesne skutki; Międzynarodowy Trybunał Karny i jego jurysdykcja; neokolonializm i "obłudny zachodni paternalizm" prawników rozstrzygających spory dotyczące Trzeciego Świata; traumy i problemy psychiczne dziewczyny, która została uratowana z pogrążonej w wojnach Afryki; pytanie, czy dawny bohater może być w dzisiejszych czasach zbrodniarzem. W ciągu zaledwie godziny Blick zarysowuje skomplikowany świat pełen poplątanych spraw i potencjalnych spisków. I małe rzeczy wcale nie są tu mniej ważne od tych wielkich i głośnych, wręcz przeciwnie.
Główną bohaterką tej historii jest Kate Ashby (Michaela Coel z "Chewing Gum" w absolutnie rewelacyjnej, zaskakującej roli), młoda śledcza pracująca w kancelarii prawnej w Londynie i zarazem przybrana córka Eve Ashby (Harriet Walter, "Law & Order: UK"), zasadniczej prokurator, zajmującej się sprawami międzynarodowymi. Dziewczyna urodziła się w Rwandzie jako członkini plemienia Tutsi, została uratowana jako dziecko przed ludobójstwem, wychowała się na Wyspach i choć Wielka Brytania stała się dla niej domem, to jednak centralne miejsce w jej życiu wciąż zajmuje pytanie, kim tak naprawdę jest i jak się nazywała, zanim została Kate.
Szanse na odpowiedzi pojawiają się wraz ze sprawą przywódcy afrykańskiej milicji, który ma zostać postawiony przed haskim trybunałem. Wiąże się ona zarówno z życiem matki, jak i córki, a dodatkowo wmieszany jest w to wszystko szef Kate, Michael Ennis (John Goodman z "Roseanne" w roli, która nieco mi przypomina tę z "Treme"). Serial wciąż przeskakuje pomiędzy miejscami (jest Londyn, Haga, Afryka, a nawet Waszyngton i Departament Stanu) i wątkami, ale zanim pilot się skończy, powinniście mieć pełny obraz sytuacji i mnóstwo pytań, na czele z najważniejszym: "O co tu właściwie chodzi?".
Znając Blicka, nie musimy się jednak martwić, że którykolwiek z wątków pozostanie bez satysfakcjonującego rozwiązania. I możemy się spodziewać, że kolejny — po tym z "Uczciwej kobiety" — świat międzynarodowych spisków pochłonie nas bez reszty. A najważniejsza w tym geopolitycznym bałaganie pozostaje cały czas sama Kate, jej relacja z matką, jej problemy psychiczne, jej inteligencja, wrażliwość i przede wszystkim jej tragiczna przeszłość, która prawdopodobnie okaże się bardziej pokręcona, niż wydaje się to samej zainteresowanej.
Z prawdą o tej dziewczynie wiąże się zapewne jakiś większy spisek, na temat którego nie ma sensu tutaj spekulować. Jeśli nie mieliście do tej pory do czynienia z serialami Blicka, zapnijcie pasy i nie odrywajcie wzroku od ekranu, a zostaniecie nagrodzeni. Jeśli mieliście i je uwielbiacie, wiecie, czego możecie się spodziewać: wszystkiego.
Podobnie jak poprzednie seriale, ten także został napisany i wyreżyserowany w całości przez brytyjskiego twórcę, który w tematyce polityki międzynarodowej czuje się jak ryba w wodzie i opanował do perfekcji łączenie jej z ludzkimi emocjami. Tymi ostatnimi "Black Earth Rising" wypełnione jest dosłownie po brzegi, bo w ciągu godziny dowiadujemy się paru niepokojących rzeczy na temat Kate i przekonujemy się, jak głęboka jest jej więź z przybraną matką, a do tego ciekawie zarysowane zostają inne relacje, jak Eve i Michaela. Krótko mówiąc, Blick raz jeszcze stworzył autentyczny serialowy świat pełen ludzi z krwi i kości, uwikłanych w intrygi, o jakich zwykli śmiertelnicy dowiadują się z medialnych nagłówków.
Nie brak też pytań o rzeczy wielkie, jak prawda, sprawiedliwość i to, czy człowiek wychowany w cywilizacji zachodniej — nieważne, jak bardzo przyzwoity — kiedykolwiek będzie w stanie w pełni zrozumieć i wczuć się w sytuację tych, którzy zostali ukształtowani przez zupełnie inne doświadczenia. Będzie o to pytać Eve, ale swoje pytania dotyczące kwestii moralnych będzie mieć także jej córka, którą dziedzictwo stawia niejako z definicji w innej sytuacji. I mogę się założyć, że nie będzie tu łatwych odpowiedzi, a piekło raz jeszcze okaże się być wybrukowane dobrymi chęciami.
Choć takich seriali jak "Black Earth Rising" nie da się całościowo oceniać po jednym odcinku, jeden odcinek wystarczy, żeby wkręcić się bez reszty i z niecierpliwością oczekiwać odpowiedzi także na typowo "thrillerowe" pytania, jak np. co jest w tych aktach, które wszyscy tak bardzo ukrywają przed Kate. To nie wykład z kolonializmu, historii Afryki i etyki w prawie międzynarodowym, tylko dobrze zrobiona rozrywka — i ten aspekt również należy docenić.
Docenić wypada także obsadę, na czele z Michaelą Coel, która zaskoczy każdego, kto przyzwyczaił się, że to Tracey z "Chewing Gum". Okazuje się, że to bardzo wszechstronna aktorka, która w ambitnym dramacie czuje się równie dobrze jak w komedii. Słowa pochwały należą się wreszcie za realizację. Podobnie jak poprzednie seriale Blicka, ten także jest pięknie nakręcony, wypełniony długimi ujęciami i zachwycający już od pierwszej minuty, w której oglądamy animowaną sekwencję z dzieckiem ratowanym z morza martwych ludzi.
A wszystko to razem składa się na jedną z najlepszych premier tej jesieni — choć oczywiście wiele jeszcze przed nami. "Black Earth Rising" potrafi intrygować i trzymać w napięciu, ale przede wszystkim jest dojrzałym dramatem ludzkim z wciągającymi intrygami międzynarodowymi w tle — czyli czymś, czego we współczesnej telewizji prawie nie ma. I oby pozostało wyjątkowe do samego końca.
"Black Earth Rising" pojawi się na Netfliksie. Daty premiery jeszcze nie znamy.