Netflix jest jak tani supermarket? Nowy szef HBO ostro potraktował streamingowego konkurenta
Marta Wawrzyn
14 września 2018, 20:03
To jak w końcu jest: HBO chce być jak Netflix czy Netfliksem gardzi? Nowy właściciel HBO bardzo ostro wypowiedział się o największym konkurencie, porównując go do najtańszej sieci supermarketów.
To jak w końcu jest: HBO chce być jak Netflix czy Netfliksem gardzi? Nowy właściciel HBO bardzo ostro wypowiedział się o największym konkurencie, porównując go do najtańszej sieci supermarketów.
W Polsce mamy Biedronkę, w USA rolę najtańszego supermarketu pełni Walmart. I to właśnie do tej sieci porównał Netfliksa Randall Stephenson, dyrektor generalny AT&T, nowego właściciela HBO.
– HBO to bardzo wyjątkowy i cenny nabytek. Myślę, że Netflix jest jak Walmart wśród serwisów VoD. HBO jest jak Tiffany – oznajmił Stephenson podczas Goldman Sachs Communacopia Conference.
Ile takie porównanie ma wspólnego z rzeczywistością? Jak pisaliśmy ostatnio, seriale Netfliksa są coraz gorzej oceniane zarówno przez krytyków, jak i użytkowników serwisu, których recenzji ten się zresztą pozbył. A jednocześnie ich ilość rośnie w szalonym tempie.
HBO trzyma się wciąż na pierwszym miejscu, jeśli brać pod uwagę oceny wystawiane serialom przez krytyków na Metacritic i Rotten Tomatoes, ale też wyraźnie widać, że ma coraz słabsze własne produkcje. W 2016 roku średnia ocen wynosiła 82/100, teraz wynosi 75. Netflix w tym czasie zaliczył spadek z 74 do 70. Patrząc na te liczby, można odnieść wrażenie, że tendencja jest ogólna — im więcej produkuje się seriali, tym niższa jest ich jakość. I tak, tych państwa, którzy porównują się do Tiffany'ego, też to dotyczy.
Zwłaszcza że po przejęciu przez AT&T pojawiła się informacja, iż HBO planuje zmienić kierunek rozwoju i w praktyce upodobnić się do Netfliksa. Powód? "Potrzebujemy, żeby użytkownicy byli angażowani na kilka godzin każdego dnia. Nie tygodnia, nie miesiąca – dnia" – mówił w lipcu John Stankey, jeden z nowych szefów HBO, na spotkaniu z pracownikami.
Jak wygląda ta strategia w praktyce, wiedzą klienci polskiego HBO GO. "Heathers", "Famous in Love", "Krypton", "Syrena", teraz także "Legacies" — HBO skupuje wszystko, co może się sprzedać, bez zwracania uwagi na jakość. I w porządku, takie mamy czasy. Wśród serwisów streamingowych nie ma czegoś takiego jak Tiffany. Są tylko supermarkety, które odnoszą większy i mniejszy sukces. Nie ma sensu udawać, że jest inaczej.