Sezon i mniej: "Moonlight"
Bartosz Wieremiej
18 czerwca 2011, 10:00
Całkiem niedawno powstał serial o wampirach, któremu się nie udało. Przepadł po 16 odcinkach pomimo krwi, trójkątów miłosnych w wielu konfiguracjach i wampira–detektywa z dylematami moralnymi. W "Sezon i mniej" – "Moonlight", w Polsce znany jako "Pod osłoną nocy".
Całkiem niedawno powstał serial o wampirach, któremu się nie udało. Przepadł po 16 odcinkach pomimo krwi, trójkątów miłosnych w wielu konfiguracjach i wampira–detektywa z dylematami moralnymi. W "Sezon i mniej" – "Moonlight", w Polsce znany jako "Pod osłoną nocy".
Z dzisiejszej perspektywy to wręcz niemożliwe, by wampirze romansidło nie osiągnęło sukcesu. Przeciętny widz terroryzowany jest chociażby "True Blood" i "The Vampire Diaries", a gdy już zdecyduje się wyjść z domu, na każdym zakręcie czai się niejaki Edward ganiający za dość dziwnym dziewczęciem – Bellą. W ciągu czterech ostatnich lat trochę się jednak zmieniło.
Rok 2007. Do premiery "True Blood", jak i wejścia do kin ekranizacji "Zmierzchu" pozostał rok. Od czasu zakończenia produkcji "Buffy: Postrach wampirów" i "Anioła" telewizyjne wyczyny miłośników ludzkiej krwi przedstawiały się marnie. Wampiry pojawiały się raczej jako atrakcja tygodnia – polowali na nie chociażby bracia Winchester z "Supernatural".
Krwiopijcy w kinie mieli nieco więcej szczęścia. Kolejne wariacje na temat kołków, gryzienia i kłów w większości osiągały komercyjny sukces. Nawet koszmarne "Underworld: Evolution" przyniosło producentom solidne zyski.
"Moonlight", debiutujący we wrześniu 2007 roku na antenie CBS, opowiadał o losach prywatnego detektywa Micka St. Johna (Alex O'Loughlin) – relatywnie młodego, choć nadspodziewanie silnego wampira. Mick zaliczył średnio udane małżeństwo, a przez 16 odcinków produkcji uganiał się za Beth Turner (Sophia Myles). Pozostałe osoby dramatu to: była żona St. Johna, Caroline (Shannyn Sossamon) i obserwujący wszystko z nieskrywaną radością blisko 430-letni Josef Kostan (Jason Dohring).
Akcja serialu to sprawy kryminalne, przewidywalne zgony, przesadnie emocjonalne monologi dotyczące wiecznej miłości oraz bardzo nietypowe podejście do gilotyny, dekapitacji i rewolucji francuskiej. Do tego dochodzą odpowiedzi na szereg bardzo ważnych pytań jak np.: co powoduje, że krwiopijcy nadają się na paparazzi, jakim cudem osikowy kołek jedynie paraliżuje i dlaczego cyfrowa fotografia rujnuje wampirze życie? A przecież pozostają jeszcze prozaiczne sprawy – dlaczego współczesnym wampirom, zamiast trumny, wystarcza zamrażarka?
Pomimo przeciętnie ocenionego pilota i krytycznych recenzji pierwszych odcinków, "Moonlight" zyskało wierną grupę widzów – około 7,5 miliona osób. Po emisji 12 odcinków pojawiły się pierwsze informacje o przyznaniu produkcji drugiego sezonu i gdyby nie strajk scenarzystów, seria doczekałaby wampirzego boomu. Powrót na antenę po 5-miesięcznej przerwie, w kwietniu 2008 roku, zakończył się szybką kasacją na początku maja i licznymi protestami fanów, w tym także pikietą pod siedzibą telewizji.
W sumie, czemuż się dziwić miłośnikom serialu? Pomimo nadmiaru ckliwości, wyglądającego jakby miał ciągle płakać O'Loughlina i Sophii Myles potrafiącej zagrać jedynie kiepsko udawane zaskoczenie, można przetrwać całe 44 minuty. Produkcja nie różni się niczym od wielu innych, podobnych wampirzych wizyt na ekranie i chyba nawet nie miała za bardzo odstawać od kanonu – chodziło raczej o wypełnienie pustki.
Wybrano odpowiednich, przyciągających poszczególne grupy wiekowe, aktorów, dodano sztuczne zęby i kazano: czasem ze smutkiem, innym razem radośnie, gapić się w kamerę. Taki już los telewizyjnego wampira.
I chyba warto zobaczyć, jak próbowano zbudować serial na miarę przeciętnego fana. W końcu do dzisiaj "Moonlight" – "Pod osłoną nocy" emitowany jest w polskiej telewizji.