Dziennikarstwo w starym stylu. "Press" – recenzja premiery nowego serialu BBC
Mateusz Piesowicz
8 września 2018, 20:02
"Press" (Fot. BBC)
Świat mediów to wdzięczny temat – o ile znajdzie się do niego intrygujące podejście. Twórcy "Press" obrali standardową ścieżkę, która pozostawia widza obojętnym. Drobne spoilery.
Świat mediów to wdzięczny temat – o ile znajdzie się do niego intrygujące podejście. Twórcy "Press" obrali standardową ścieżkę, która pozostawia widza obojętnym. Drobne spoilery.
"The Herald" to prestiżowy liberalny dziennik, którego ambicją jest skupiać się na faktach i docierając do nich, ujawniać panującą dookoła hipokryzję i korupcję. "The Post" to z kolei seksistowski, szukający sensacji, opierający się na niepotwierdzonych plotkach tabloid. Te dwa fikcyjne brytyjskie dzienniki (choć oczywiście wyszukanie ich istniejących odpowiedników nie jest trudne) znajdują się w centrum uwagi "Press" – nowej produkcji BBC, która wyglądała na ambitniejszą, niż w rzeczywistości jest.
Współczesne media i to, jak tradycyjna prasa walczy o przetrwanie w zmieniającej się rzeczywistości, to wszak temat, który aż się prosił o głębsze spojrzenie. Dodajmy do tego odwieczną rywalizację polowania na sensacje z rzetelnym dziennikarstwem i może jeszcze dla uatrakcyjnienia rozrywki jakiś emocjonujący wątek obyczajowy (w końcu za sterami stoi tu Mike Bartlett, czyli twórca "Doktor Foster"), a powinniśmy otrzymać produkcję z wyższej półki. Po jednym odcinku oczywiście trudno o ostateczne wyroki, ale póki co "Press" bliżej do grona serialowych guilty pleasures i to raczej nie tych najbardziej smakowitych.
Oprócz bardzo dosłownie rozumianej rywalizacji wspomnianych dzienników (ich siedziby znajdują się po przeciwnych stronach ulicy), trudno właściwie stwierdzić, co jest wiodącym motywem "Press". Podczas pierwszej godziny, gdy towarzyszyliśmy kilku dziennikarzom obydwu tytułów, mogliśmy się zapoznać m.in. ze sprawą samobójczej śmierci młodego piłkarza, potrąconej przez samochód dziewczyny czy kompromitujących zdjęć parlamentarzystki. Wszystko w dość szybkim tempie i bez wnikania w szczegóły, za to z końcowym twistem, który sugeruje kierunek, w jakim będziemy dalej zmierzać. I nie, bynajmniej nie będzie to mniej sensacji, więcej faktów.
Nie ma w tym rzecz jasna nic złego, dopóki twórcy będą potrafili nas zająć. Problem w tym, że nie jestem przekonany, czy zabrali się do zadania we właściwy sposób. Bo choć w "Press" dzieje się dużo i szybko, wszystko wydaje się płytkie i jednowymiarowe. Weźmy parę bohaterów, z którymi spędzamy najwięcej czasu, czyli Holly Evans (Charlotte Riley) z "The Herald" i Duncana Allena (Ben Chaplin) z "The Post".
Ona jest redaktorką działu newsów, tęskniącą za czasami, gdy praca nie przykuwała jej do biurka i komputera na całą dobę, do których ma szansę wrócić dzięki swojej nowej sprawie. On redaktorem naczelnym brukowca, co sprowadza się do bycia aroganckim palantem, który ma zbyt wysokie mniemanie o sobie – czyli idealnie pasuje do piastowanej funkcji. Ogólnie rzecz biorąc, obydwoje są w dużym stopniu chodzącymi stereotypami, nawet pomimo tego, że twórcy próbują nadać im bardziej wyrazistego charakteru, zaglądając w ich życie prywatne. Tam też szału nie ma.
W gruncie rzeczy to samo można powiedzieć o całym serialu, który niby zagląda za kulisy dziennikarskiego światka, ale w sposób, który nie ma prawa w żaden sposób zaskoczyć (a sądząc po reakcjach brytyjskich dziennikarzy, jest on też daleki od rzeczywistości). Jest zatem zawodowa etyka i jej omijanie; są media jako czwarta władza; jest poszukiwanie jak najlepszych sposobów na utrzymanie się na powierzchni, nieważne jakimi metodami. Teoretycznie wszystko się zgadza, ale w praktyce trudno pozbyć się wrażenia, że twórcy poszli po linii najmniejszego oporu.
Bo jak inaczej traktować początkującego dziennikarza "The Post", Eda Washburna (Paapa Essiedu), którego gryzie sumienie z powodu wykonania zlecenia stojącego w sprzeczności z jego kodeksem moralnym? Albo śledczego z "The Herald", Jamesa Edwardsa (Al Weaver), wpadającego "przypadkiem" na trop jakiejś grubszej afery? Oczywiście, jest to przyzwoicie napisane i całkiem chwytliwe, ale nie ukrywam, że spodziewałem się w tym przypadku czegoś odrobinę mniej standardowego. Tymczasem jedynym, co w pewnym stopniu mnie zaskoczyło w premierowym odcinku, była postawa George'a Emmersona (David Suchet), właściciela "The Post". Sęk w tym, że był to ledwie dwuminutowy fragment.
Cała reszta to utrzymane w niezłym tempie skakanie ze schematu na schemat, które obejrzałem z umiarkowaną przyjemnością, nie mogąc zarazem znaleźć konkretnego powodu, dla którego powinniście poświęcić swój czas akurat dla tego serialu. Aktorsko jest w porządku, ale wykonawcy nie wybijają się ponad klisze, jakie oferuje im scenariusz. Historia wydaje się rozkręcać, dość zgrabnie łącząc wątki obyczajowe z kryminalno-politycznymi, lecz wątpliwe, by wyszła poza typowe ramy. Jeśli zaś chodzi o spojrzenie na drukowane media w dobie wszechobecnego internetu, to zapomnijcie – akcję można by umieścić w latach 90. i nikt nie zauważyłby różnicy.
A to, zważywszy na potencjał tematu, za jaki wzięli się twórcy, jest niestety mocno rozczarowujące. Zamiast mocno osadzonego w medialnych realiach, przenikliwego spojrzenia na dziennikarski świat, "Press" oferuje raczej staromodny, dobrze zrobiony dramat, który poza solidną, lecz niewyszukaną rozrywką nie ma w zanadrzu nic więcej. Zdecydowanie nie jest to temat na pierwszą stronę jakiejkolwiek gazety.