Więcej strat niż zysków. "One Dollar" — recenzja premiery nowego serialu kryminalnego CBS All Access
Kamila Czaja
3 września 2018, 16:03
"One Dollar" (Fot. CBS All Access)
"One Dollar" ma potencjał, by stać się ważnym głosem o dzisiejszej Ameryce. Ambitny pomysł i eleganckie kadry to jednak na razie za mało, żeby można było uznać serial CBS All Access za sukces.
"One Dollar" ma potencjał, by stać się ważnym głosem o dzisiejszej Ameryce. Ambitny pomysł i eleganckie kadry to jednak na razie za mało, żeby można było uznać serial CBS All Access za sukces.
"One Dollar" brzmiało całkiem obiecująco. Platforma CBS All Access dała nam przecież "The Good Fight" i "Star Trek: Discovery". I chociaż przy "Strange Angel" stacji trochę powinęła się noga, to do najnowszej propozycji zachęcał ambitny pomysł, żeby zrobić serial pokazujący wydarzenia poprzez skupienie się w każdym odcinku na innej postaci, która akurat weszła w posiadania tytułowego banknotu. Jednak w pilotowym odcinku serial Jasona Mosberg więcej obiecuje, niż daje.
Towarzyszymy głównie Garrettowi (Philip Ettinger), który dla pieniędzy zrobi wiele, bo ma do utrzymania małą córeczkę. Problem w tym, że poza powyższymi cechami Garrett, i to w odcinku, który miał dotyczyć głównie jego losów, niczym się nie wyróżnia. Może dlatego, że wbrew sugestii zawartej w tytule odcinka, "Garrett Drimmer", dużo miejsca poświęcono tu innym postaciom. A tych poznajemy mnóstwo.
Są ci ważni, czyli właściciel stalowni Bud Carl (John Carroll Lynch, "American Horror Story"), potentat na rynku nieruchomości Wilson Furlbee (Greg Germann, "Ally McBeal") i tajemniczy bogacz Rand (Leslie Odom Jr., czyli Aaron Burr z musicalu "Hamilton"). Są ich rodziny, między innymi córka Wilsona, Dannie (Kirrilee Berger), która najwyraźniej odegra ważną rolę. A do tego policjanci, w tym także jeden były: cierpiący na bezsenność prywatny detektyw Jake Noveer (Nathaniel Martello-White). A na samym dole drabiny społecznej Garrett i inni pracownicy Buda, próbujący jakoś związać koniec z końcem.
Samo połapanie się w wysypie ludzi zajmuje trochę czasu, a "One Dollar" tego nie ułatwia. Skomplikowana jest też fabuła, ujawnione w pilocie morderstwo to bowiem tylko jeden z licznych wątków. Nacisk póki co położono nie tyle na aspekt kryminalny, co raczej na zarysowanie możliwie wielu postaci i ich sytuacji. W pierwszym odcinku układa się to w opowieść o klasowych dysproporcjach i złych biznesmenach, którzy nie liczą się z "maluczkimi". Temat to słuszny i zbawienny, ale "One Dollar" nie wyszedł to na razie poza czytankę o społecznych nierównościach. Zwłaszcza że Garreta spotyka taka kumulacja pecha, że pozytywistyczni autorzy nowelek by się nie powstydzili scenariusza.
Antykapitalistyczne rozliczenia zasygnalizowano zresztą już w tytule, a przekazywany z rąk do rąk dolar ma chyba pełnić rolę przypomnienia, że w centrum są pieniądze. W pilocie wychodzi to średnio, a ciekawsze wydają się powiązania między postaciami zupełnie inne niż te powodowane przez konkretny banknot. Ekonomia splata się wątkami prywatnymi, ale żaden z nich nie wciąga na tyle, by "One Dollar" okazał się seansem obowiązkowym.
Udaje się natomiast pokazanie zachodniej Pensylwanii, jej klimatu, mieszkańców i dialektu. Mała społeczność miasteczka Braden, w którym w końcu każdy każdego spotka na ulicy, wypada przekonująco. Serial został pięknie nakręcony, co najlepiej widać właśnie w kadrach pokazujących miejsca. Mieszane uczucia budzić mogą użyte filtry, bo taka intensywność koloru trochę odrealnia ponure wydarzenia. Ja to jednak kupuję, bo jest elegancko, a "One Dollar" pod względem technicznym przypomina kino autorskie. Pilotowy odcinek reżyserował zresztą Craig Zobel, mający w dorobku odcinki "Pozostawionych", "Amerykańskich bogów" i "Westworld", więc musi być ładnie.
Lepiej wypadają tu detale niż całokształt. Fascynująca jest na przykład zadająca zagadki barmanka, a pojawienie się pod koniec pilota postaci złodzieja (Sturgill Simpson) i zapowiedź dalszej części sezonu dają nadzieję, że może być coraz lepiej (amerykańscy krytycy, którzy widzieli już 6 odcinków, też sugerują cierpliwość). Póki co jest stylowo, ale nudnawo. "One Dollar" chce być wielowarstwowe jak "The Wire" albo przynajmniej przekonująco interwencyjne jak "American Crime", ale w efekcie jest bladą kopią po trochu jednego i drugiego.
Mam słabość do seriali z ambitnym pomysłem, zwłaszcza gdy wiąże się to z rotacją bohaterów, z których perspektywy przyglądamy się wydarzeniom. Dlatego dam szansę jeszcze co najmniej dwóm odcinkom, nawet jeśli pilotowy nie potrafił mnie szczególnie zaangażować w losy postaci. Ale jeśli ktoś już czuje, że nie może nadążyć z wysypem jesiennych nowości (co absolutnie zrozumiałe), to "One Dollar" póki co nie zasługuje na miejsce na liście priorytetów.