7 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Wawrzyn
3 czerwca 2018, 13:02
"The Americans" (Fot. FX)
W tym tygodniu nic nie jest w stanie wygrać z finałem "The Americans". Poza tym doceniam "Kimmy Schmidt" i "The Good Fight", a także cieszę się na myśl o nowym "Poldarku" i "Better Call Saul".
W tym tygodniu nic nie jest w stanie wygrać z finałem "The Americans". Poza tym doceniam "Kimmy Schmidt" i "The Good Fight", a także cieszę się na myśl o nowym "Poldarku" i "Better Call Saul".
1. Po pierwsze i najważniejsze – finał "The Americans"
Jak już napisałam w recenzji, finał "The Americans" był absolutnie doskonały. Twórcy zignorowali popkulturowe klisze i nie zrobili tego, co "należało" zrobić, tylko poszli swoją drogą, dając nam zakończenie, które świetnie pasowało do tego, czym serial był przez sześć sezonów. I czym nie był – sensacyjną historyjką, w której chodzi tylko o to, kto kogo zastrzeli.
"The Americans" towarzyszyło Serialowej prawie od początku i niewątpliwie jest jednym z tych tytułów, do których zawsze będziemy mieć sentyment i do których będziemy chętnie wracać, zwłaszcza po takim finale. Mam nadzieję, że któryś z serwisów streamingowych wkrótce nam to umożliwi (na pewno jest o to łatwiej, kiedy serial się kończy), a Wy będziecie mieli szansę nadrobić jedną z największych serialowych perełek ostatnich lat, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.
2. Little girl, big city!
Sześć nowych odcinków "Unbreakable Kimmy Schmidt" to cudowna sprawa – serial jest wypchany po brzegi mniejszymi i większymi żartami, potrafi pokazać najstraszniejszą twarz Jona Hamma i ma wiele do powiedzenia na tematy społeczne, w tym także wojny damsko-męskiej. Potrafił też zrobić lepszy mockument niż chociażby "American Vandal" – którego lubię, ale nie jest nawet w połowie tak zabawny i absurdalny, jak to, co Tina Fey i spółka zrobili z DJ-em Slizzardem.
Nie rozumiem, czemu Netflix kasuje takie cudeńko (OK, rozumiem: pewnie chodzi o to co zwykle, czyli o pieniądze), bo wyraźnie widać, że postacie można by rozwijać jeszcze przez kilka sezonów. Poza tym to jedna z najinteligentniejszych, najbardziej nietypowych komedii – i jeden z najfajniejszych serialowych portretów Nowego Jorku, miasta kontrastów, wszelkiej różnorodności i niezliczonych możliwości. Wielka szkoda, że przed nami jeszcze tylko pół sezonu. Te piękne czasy, kiedy na Netfliksie jakość miała znaczenie, wyraźnie już się kończą. Ale cóż, zawsze będziemy mieli Pittsburgh.
3. Te wszystkie dziwne rzeczy, które działy się w "The Good Fight"
"The Good Fight" nie jest serialem równym, potrafi czasem nieźle pobłądzić i zaplątać się we własnych sztuczkach. Ale końcówkę sezonu miał świetną, a finał zawierał jakieś 1001 absurdów, które dobrze opisał Mateusz. To była farsa wypełniona pomysłowymi drobiazgami, jak cała akcja z Deep Throat i puszczaniem oczka do "oryginału" czy też piosenka o prawnikach, będąca rezultatem posiedzenia przedziwnego posiedzenia średnio kompetentnego republikańskiego komitetu. No i jeszcze ten poród, w którym twórcy pofolgowali sobie za wszystkie czasy – a dokładniej te osiem lat w CBS, kiedy nie mogli rzucić mięsem ani razu. Ach!
4. Wreszcie wraca "Better Call Saul"
Zaznaczcie sobie w kalendarzu datę 6 sierpnia, bo tego dnia zacznie się kolejny rozdział w historii Jimmy'ego McGilla, któremu już coraz bliżej do Saula Goodmana. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że 4. sezon będzie tym, w którym naprawdę zacznie się dziać, a ja się już nie mogę doczekać.
5. Będzie 3. sezon "Legionu"
Uff! "The Americans" się skończyło, ale telewizja FX wciąż wspiera dobre seriale, nawet jeśli nie mają oszałamiającej oglądalności. Najbardziej niszowy i zarazem najbardziej niezwykły serial superbohaterski powróci z 3. sezonem w przyszłym roku.
6. Wraca również "Poldark"
Piękni ludzie z kręconymi włosami, romanse, zdrady, wichry losu i na dodatek jeszcze kornwalijskie krajobrazy. "Poldark" wraca już za tydzień, co jest fantastyczną wiadomością, w momencie kiedy ze względu na pogodę rośnie zapotrzebowanie na porządne guilty pleasure.
7. ABC myśli o spin-offie "Roseanne" z Darlene
Tak, tak i jeszcze raz tak! Trudno nie wspierać decyzji ABC o skasowaniu "Roseanne" po kolejnym już rasistowskim wybryku aktorki, będącej twarzą serialu. Przedłużenie go bez niej wydaje się średnio możliwe, ale już spin-off jak najbardziej. Ani Sara Gilbert, ani John Goodman, ani Laurie Metcalf nie są winni temu, co się stało (choć oczywiście cały czas wiedzieli, z kim współpracują, podobnie jak ABC), i nie miałabym nic przeciwko temu, żebyśmy ich jeszcze zobaczyli w dawnych rolach.
Darlene jest najlepszym wyborem na potencjalny spin-off, bo zawsze była jedną z najbardziej charakternych postaci w "Roseanne", ma dwójkę świetnych dzieciaków i jako samotna matka, ledwie wiążąca koniec z końcem, jest postacią, z którą wiele osób może się utożsamiać. Serial o niej mógłby być swego rodzaju pomostem pomiędzy Ameryką konserwatywną a liberalną. A poza tym nie da się ukryć, że wciąż liczę na happy end jej i Davida, który będzie możliwy, kiedy Johnny Galecki zakończy pracę w "The Big Bang Theory" (miejmy nadzieję, że stanie się to wkrótce).