Wszystko, co było nie tak z 2. sezonem "Riverdale"
Nikodem Pankowiak
24 maja 2018, 21:02
"Riverdale" (Fot. CW)
Minął już tydzień od finału 2. sezonu "Riverdale", więc możemy na spokojnie przeanalizować, dlaczego ten sezon był gorszy od poprzedniego. Powodów było sporo, ale ograniczymy się do dziesięciu głównych.
Minął już tydzień od finału 2. sezonu "Riverdale", więc możemy na spokojnie przeanalizować, dlaczego ten sezon był gorszy od poprzedniego. Powodów było sporo, ale ograniczymy się do dziesięciu głównych.
Drugą połowę tego sezonu "Riverdale" obejrzałem w ciągu ostatnich kilku dni i mam wrażenie, że akurat w tym przypadku binge-watching nie ukrył wad serialu, a wręcz je uwypuklił. Z guilty pleasure o nastolatkach został już tylko irytujący serial z umownym scenariuszem. Dlatego też z ulgą odetchnąłem po obejrzeniu ostatniego odcinka. Całe szczęście, że czeka nas kilka miesięcy przerwy, bo takiego stężenia absurdu mógłbym już dłużej nie znieść.
Poniżej znajdziecie 10 moim zdaniem największych wad tego sezonu. Bez problemu znalazłoby się więcej, ale już i tak wyszedł bardzo długi tekst.
1. Scenariusz pisany na kolanie
Scenariusz to zdecydowanie najgorszy element tego sezonu. Ciężko nawet powiedzieć, że był dziurawy, bo to po prostu jedna wielka dziura. Wszystko wskazuje na to, że scenarzyści pracowali według dewizy króla Juliana: "Prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu". Bohaterowie na każdym kroku podejmowali irracjonalne decyzje, mówili jedno, by po kilku minutach robić drugie, a ich wybory rzadko kiedy były odpowiednio umotywowane.
Przede wszystkim można było jednak odnieść wrażenie, że w ekipie twórców nikt nie ma za bardzo pomysłu na ten sezon – stąd wątki, które pojawiały się i znikały bez wyjaśnienia oraz kolejne twisty fabularne. Cliffhangery – wręcz nadużywane w drugiej połowie sezonu – były jedynie próbą tuszowania braków w scenariuszu. Niestety, nieważne, ile razy zakręcano fabułą, ostatecznie wynik był zawsze co najwyżej mierny. Staram się jednak nie wieszać psów wyłącznie na scenarzystach, bo to nie oni zdecydowali, by ten sezon był dłuższy od poprzedniego. Ale widać, że pracowali w pośpiechu.
2. Za dużo odcinków
Miałem złe przeczucia, gdy tylko ogłoszono, że 2. sezon "Riverdale" będzie liczył aż 22 odcinki. Pierwszy sezon, choć to moje ulubione guilty pleasure w zeszłym roku, nie był pozbawiony wad i bałem się, że większa liczba odcinków tylko je uwypukli, przez co serial stanie się nieznośny.
Tak też się stało – fabuła kulała przez większość czasu bardziej niż Gregory House, co pewnie łatwiej byłoby ukryć przy mniejszej liczbie odcinków i większym skondensowaniu całej historii. Może wtedy nie mielibyśmy wrażenia, że scenarzyści nie mają bladego pojęcia, czym wypełnić kolejne strony skryptu i w jakim kierunku rozwijać bohaterów, a i do nieszczęsnego wątku Czarnej Maski nie musielibyśmy podchodzić dwukrotnie.
3. Czarna Maska i rozwiązanie jego zagadki
Bałem się, że to jeden z tych wątków, gdzie widzowie bardzo chcą poznać rozwiązanie, ale nie będzie ono w stanie usatysfakcjonować kogokolwiek. I faktycznie – pierwsze podejście zakończyło się klapą. Tak wielką, że od razu zaczęliśmy wietrzyć spisek scenarzystów. Zrobienie będącego w centrum fabuły seryjnego mordercy z osoby, która wcześniej tylko mignęła nam kilka razy na ekranie, wydawało się głupotą zbyt dużą nawet jak na "Riverdale". Gdy po kilku odcinkach przerwy zamaskowany morderca powrócił, było wiadomo, że jednak musi to być ktoś dobrze nam znany.
No i naprawdę nie trzeba było być Sherlockiem, żeby zorientować się, że to ojciec Betty. No bo jeśli nie on, to kto? Tym bardziej irytujące było, gdy pod koniec 19. odcinka scenarzyści postawili pół kropki nad "i", ale jeszcze chwilę kazali nam czekać na ostateczne potwierdzenie. Ktoś powinien im wytłumaczyć, że takie zagrywki nie mają sensu, bo cały suspens zdążył wyparować.
To jednak nie był jedyny problem – zanim został aresztowany, Hal zaliczył jeszcze kuriozalny atak na Cheryl, a gdy wreszcie skonfrontował się z rodziną, przekonaliśmy się, jak słabo jego działania zostały przez scenarzystów umotywowane. Nagle jedna przemowa Betty obudziła po latach drzemiącego w tej 40-letniej pierdole seryjnego mordercę? Litości.
4. Brak pomysłu na postacie drugoplanowe
Jak wspomniałem już w pierwszym punkcie, w tym sezonie scenarzyści mieli duży problem z rozwijaniem bohaterów, a już zwłaszcza dotyczy to postaci drugoplanowych, szczególnie Cheryl. Jestem w stanie zrozumieć, że scenarzyści chcieli odstawić ją na drugi plan po tym, gdy znalazła się w samym epicentrum wydarzeń w 1. sezonie, problem jednak w tym, że na tym drugim planie nie mieli jej nic ciekawego do zaproponowania.
Najdobitniejszym tego przykładem jest wątek jej obsesji na punkcie Josie, który nagle został po prostu ucięty. Później była jeszcze krótka wizyta u sióstr, rozwijający się związek z Toni, no i oczywiście wieczny konflikt z matką. Twórcy próbowali wszystkiego i z każdego z pomysłów się prędzej czy później wycofywali. Szkoda, bo kiedyś Cheryl była jak tornado i z miejsca przejmowała każdą scenę, a w 2. sezonie była już tylko cieniem dawnej siebie.
Nie inaczej ma się też sprawa z innymi – Josie potrafiła znikać z radarów nawet na kilka odcinków, jak to miało miejsce tuż przed finałem, a z jakiegoś powodu wątek jej kariery solowej został ucięty szybciej, niż się zaczął. Kevin przez większość czasu po prostu błąkał się po ekranie i służył trochę za rekwizyt wypełniający sceny z bohaterem/bohaterką X, gdy akurat inne postacie nie były dostępne.
Zupełnie niewykorzystany był także Fred, którego obecność na ekranie była w pewnym momencie ledwo zauważalna i dopiero wątek wyborów na burmistrza trochę zmienił sytuację. To samo można powiedzieć o F.P. pałętającym się przez większość odcinków gdzieś tam w tle, by tylko czasem rzucić jakimś monologiem w kierunku syna lub przyjaciół z gangu.
Na tle ich wszystkich najlepiej wypadła Toni, jednak i tu scenarzyści nie ustrzegli się pewnych błędów i postanowili tę dziewczynę z pazurem zmienić w kolejną taką samą uczennicę, która musi śpiewać w musicalu i występować jako cheerleaderka. Szkoda, że nie postawiono jej w większej kontrze do pozostałych młodych bohaterów (z wyjątkiem Jugheada), na co się początkowo zanosiło.
5. Southside Serpents
A skoro już przy Toni jesteśmy, warto zahaczyć także o wątek Southside Serpents, czyli być może najgorszego gangu w historii telewizji. Wiem, "Riverdale" to serial przede wszystkim dla nastolatków emitowany w telewizji ogólnodostępnej, więc pewne rzeczy muszą pozostać ugrzecznione, ale jeśli nie jesteś w stanie czegoś pokazać dobrze, to może lepiej nie pokazuj tego wcale? W 1. sezonie, gdy rola gangu była jeszcze dużo mniejsza, można było odnieść wrażenie, że to grupa naprawdę niebezpiecznych ludzi, jednak w 2. serii cały ten wizerunek legł w gruzach.
Przede wszystkim, Southside Serpents z każdej batalii wychodzili z ogromnymi ranami, nie odnieśli przez te ponad 20 odcinków ani jednego znaczącego zwycięstwa. Czego jednak oczekiwać po gangu, którego członkowie podczas imprez najlepiej bawią się przy dźwiękach "Mad World"? Dodatkowo, jako że CW wyraźnie skąpiło momentami na statystów, niechcący stworzone wrażenie, że w gangu znajdują się niemal sami nastolatkowie, odgrywający w nim absurdalnie wielką rolę. Życzyłbym sobie, aby ten wątek został jak najszybciej wygaszony, ale po finale 2. sezonu nic na to nie wskazuje.
6. Zbyt dorosłe problemy jak na nastolatków
Ja naprawdę rozumiem, że to taka konwencja, ale w tym sezonie twórcy poszli za daleko. Pierwszy sezon bronił się także pod tym względem, że tajemnicza śmierć Jasona i próby jej wyjaśnienia nie wydawały się zupełnie odklejone od rzeczywistości. Ot, dzieciaki próbują dowiedzieć się, dlaczego ich kolega nie żyje.
W 2. sezonie wszystko przewróciło się do góry nogami – gangsterka, tropienie seryjnego mordercy, porwania… Tego wszystkiego zrobiło się po prostu za dużo i momentami aż trudno było nie złapać się za głowę lub z zażenowania parsknąć śmiechem. W przypadku produkcji dla nastolatków można, a czasem wręcz trzeba przymknąć oko na pewne rzeczy, ale tutaj musiałbym mieć zamknięte oboje oczu. Przez cały sezon.
No bo w jakim świecie nastolatek zostaje przywódcą gangu (a właściwie "gangu") motocyklowego? W jakim świecie nastolatka zamierza zainwestować w kasyno pieniądze, które zdobyła nielegalnie, porywając innego nastolatka? Takich przykładów można byłoby mnożyć i mnożyć, bo 2. sezon właściwie składa się tylko z nich. Mam wrażenie, że gdyby doszło do crossoveru i w Riverdale pojawiła się Sabrina, nastoletnia czarownica, byłby to najbardziej realistyczny wątek od kilku miesięcy.
7. Za mało szkoły i szkolnych dramatów
Jedno pytanie towarzyszyło mi od początku przygody z "Riverdale" – kiedy te dzieciaki się, do cholery, uczą? Oczywiście mówię to z lekkim przymrużeniem oka, bo nikt nie chciałby oglądać serialu, gdzie głównym problemem bohaterów jest klasówka z biologii, ale w tym sezonie było naprawdę mało szkolnych historii. Mówię tu o zrywanych i zawiązywanych przyjaźniach, romansach i typowych nastoletnich intrygach.
Co prawda w szkole gościliśmy często, ale przez większość czasu albo obserwowaliśmy rosnący konflikt między Southside Serpents i Red Circle (ach, te szkolne gangi), albo sceny na szkolnych korytarzach kręciły się wokół pozaszkolnych problemów. Szkoda, bo liceum było szansą dla scenarzystów, aby ich serial o nastolatkach nie był zupełnie oderwany od problemów nastolatków. Niestety, ta szansa pozostała niewykorzystana.
8. Zupełnie niepotrzebny Chic
Może to wina nieszczególnie utalentowanego aktorsko Harta Dentona, ale od początku nie byłem przekonany do tej postaci. Chłopak przez wszystkie odcinki miał jedno i to samo spojrzenie, które miało chyba wyrażać coś pomiędzy gniewem i psychozą, ale bardziej wyglądało, jakby Chic był cały czas na granicy płaczu. Potencjał wątku o powrocie zaginionego brata, który, jak się później okazuje, wcale nie jest bratem, został zmarnowany i sprowadzono go do kilku dziwnych spojrzeń i mówienia o gęstej atmosferze w domu, choć widzom nie za bardzo dano ją odczuć.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego scenarzyści postanowili zagłębiać się akurat w tę historię, zamiast skupić się na przebywającej w sekcie Polly. Zdecydowanie ciekawiej byłoby zobaczyć, jak Betty i Alice próbują wydostać ją z jej szponów. Zamiast tego co jakiś czas słyszymy o "farmie", ale zdaje się, że nikt nie jest zainteresowany tym, jak wygląda to miejsce i co tam się dzieje. Jest szansa, że więcej dowiemy się w kolejnym sezonie, ale też obawiam się, że w ramach wielkiego twistu zobaczymy w nim także powrót Chica.
9. Archie i "FBI"
"Tego już naprawdę za wiele" – pomyślałem, gdy do Archiego zgłosił się agent FBI z prośbą o infiltrację Hirama i wydobycie od niego informacji, które pomogłyby wsadzić go do więzienia. Przez kilka odcinków mogliśmy obserwować, jak Archie miota się między lojalnością wobec Hirama, a obowiązkami wobec tajemniczego agenta, który pojawił się znikąd. Absurdalny był sam fakt, że FBI werbuje do swoich działań nastolatka, wystawiając go tym samym na ogromne niebezpieczeństwo.
Wątek, jak prawie wszystkie w tym sezonie, zakończono dość szybko. Już kilka odcinków później dowiedzieliśmy się, że żaden agent nie istnieje, a wszystko było tylko przeprowadzonym przez Hermione i Hirama testem na lojalność Archiego. Do dzisiaj nie wiem, czy było to po prostu złe, czy jednak możliwie najlepsze z samych złych rozwiązań tego idiotycznego wątku.
10. Hiram Lodge
Jeden człowiek, który trzęsie całym miastem. Mający cel i niecofający się przed niczym, by ten cel osiągnąć. Facet miał być prawdziwym czarnym charakterem w tym sezonie i faktycznie, jego wątek był mimo wszystko ciekawszy niż próby odkrycia, kto kryje się za czarną maską. Ciekawszy mimo wszystko nie znaczy dobry. Bo oto mamy gangstera, który jako poważne zagrożenie traktuje piszącego dla szkolnej gazetki nastolatka. Gangstera, o którego potędze twórcy cały czas próbują nas przekonywać, jednak co to za potęga, jeśli po stracie dwóch przybocznych mówi, że pozostał bez ochrony?
Hiram jest postacią zbyt poważną, przez co zupełnie niepasującą do "Riverdale" – widać, że scenarzyści nie mają do niego żadnego dystansu i aż prosi się, żeby w kolejnych scenach z jego udziałem puścili do nas oczko, jak to czasem robią na przykład z matką Cheryl. Cały czas liczyłem na to, że jego historia zamknie się w tym sezonie i na koniec trafi on za kratki, ale jednak nie – Hiram dopiero się rozkręca, a my pewnie będziemy dalej to oglądać.
"Riverdale" jest dostępne w serwisie Netflix.