Gorzki smak sukcesu. "Dolina Krzemowa" – recenzja finału 5. sezonu
Michał Kolanko
15 maja 2018, 20:33
"Dolina Krzemowa" (Fot. HBO)
W 5. sezonie "Dolina Krzemowa" zakończyła się nieco inaczej niż zwykle. Okazało się, że nowy kierunek, w którym podążył serial – bez jednego z kluczowych aktorów – wyszedł mu na dobre. Spoilery!
W 5. sezonie "Dolina Krzemowa" zakończyła się nieco inaczej niż zwykle. Okazało się, że nowy kierunek, w którym podążył serial – bez jednego z kluczowych aktorów – wyszedł mu na dobre. Spoilery!
Czy "Dolina Krzemowa" przetrwa bez T.J. Millera? Odpowiedź na to pytanie dotyczące 5. sezonu – pierwszego bez postaci Erlich Bachmanna, w którą wcielał się Miller – jest twierdząca. Jego brak nie tylko zaowocował wątkiem dotyczącym tego, jak sprowadzić ciało człowieka z Chin do USA i do czego może przydać się duża świnia, ale i pozostawił innym postaciom w serialu więcej miejsca. Dobrze na tym wyszedł choćby Jared (Zach Woods), który jest jednym z najmocniejszych punktów tego sezonu.
Ale to ogólnie mocny sezon. Koncepcja "zdecentralizowanego internetu" zamienia się w nim w projekt biznesowy, który podbija świat. W tym czasie zmienia się również Pied Piper jako firma. A jej szef, Richard Hendricks musi nauczyć się nowych odpowiedzialności jako lider. Hendricks zaczyna w słabym stylu. Jego pierwsze przemówienie jako szefa kończy się katastrofą. Jednak sezon ma nieco inną konstrukcję niż poprzednie. Zamiast kolejnego cyklu od dobrego pomysłu do katastrofy i z powrotem, tym razem ekipa Pied Piper walczy z przeciwnościami i kłopotami wewnętrznymi oraz zewnętrznymi, by ostatecznie je przezwyciężyć.
To sprawia, że ten sezon wygląda bardziej naturalnie niż kolejne kryzysy i krótkotrwałe zwycięstwa. Tak samo postacie – w tym sam Hendricks – dużo lepiej wypadają nie tyle jako ludzie zmuszeni do ciągłej reakcji na przeciwności losu, ale przede wszystkim jako rozwijający się bohaterowie, którzy wykorzystują kolejne problemy do rozwoju. Tak było w odcinku, gdy Jared zyskał należne mu miejsce w firmie i przestał być (przynajmniej formalnie) tylko asystentem Richarda.
Serial nie jest oczywiście podręcznikiem rozwoju biznesowego, ale dobrze pokazuje, jak krytyczne decyzje mają krótko- i długoterminowe konsekwencje. Oraz dlaczego liderzy, którzy nie wyciągają wniosków, są skazani na powtarzanie tych samych błędów. CEO Richard Hendricks przyswoił i tę lekcję, dlatego jego firma nie zakończyła w "51 percent" swojego żywota jako kolejny nieudany projekt.
Stało się tak dzięki drużynie, w której jest Gilfoyle (pijący kawę z kubka z mottem Drink Coffee, Hail Satan), Dinesh, a także Monica oraz programiści i programistki z firmy. I dobrze, że w tym sezonie – po odejściu T.J Millera – tej przestrzeni jest na tyle dużo, że bardziej widoczni są i oni. Zwłaszcza Gilfoyle przestał być tylko jednowymiarową postacią. Widać to szczególnie w odcinku finałowym, który w zaskakująco trzyma w napięciu, jeśli chodzi o przebieg ataku na sieć Pied Piper i jego ostateczny rezultat. Nie ma też wrażenia, że rezultat to kolejne "deus ex machina" wrzucone w ostatniej chwili. A takie sytuacje zdarzały się we wcześniejszych sezonach.
Zaletą "Doliny Krzemowej" zawsze było też to, że serial odnosił się do bieżących problemów i wyzwań stojących przed branżą. W tym sezonie jest podobnie. I to nie tylko dlatego, że w czołówce nazwa "Facebook" pojawia się na moment pisana cyrylicą. Są też aktualne kwestie, jak ryzyka związane ze Sztuczną Inteligencją, kryptowaluty, Uber i cała koncepcja "sharing economy" i tak dalej. Nie zawsze te odniesienia są udane. Tak jak w odcinku dotyczącym dyskryminacji katolików w Dolinie Krzemowej, w którym niestety całość była pokazana zbyt grubą – nawet jak na ten serial – kreską.
Serial kończy się w chwili, którą trudno było mimo wszystko przewidzieć. PiedPiper odnosi zwycięstwo, a przed CEO nowe wyzwania. Hendricks reaguje na nie tak jak zwykle. Dla niego sukces firmy oznacza tylko nowe wyzwania i kolejne odpowiedzialności. I chociaż w swojej roli wzrastał i rozwijał się, to rozwój Pied Piper ma dla niego gorzki nieco smak. I to dosłownie, co "Dolina Krzmowa" pokazuje z właściwą sobie subtelnością.
To nie był idealny finał, podobnie jak nie był to idealny czy równy sezon. Ale mimo wszystko "Dolina Krzemowa" odnalazła sposób, by na nowo opowiedzieć historię postaci, które już dobrze znamy. Udało się też uniknąć pułapki schematyczności, która pojawiała się w poprzednich sezonach. Dlatego pozostaje już tylko pytanie, jak Hendricks i jego koledzy oraz koleżanki poradzą sobie z nieoczekiwanym chyba też dla nich realnym sukcesem.
Wszystkie dotychczasowe sezony "Doliny Krzemowej" dostępne są w HBO GO.