Kłamstwa na najwyższym szczeblu. "Deep State" – recenzja nowego serialu szpiegowskiego telewizji FOX
Mateusz Piesowicz
7 kwietnia 2018, 19:01
"Deep State" (Fot. FOX)
Były agent, jego ostatnia misja i afera na wielką skalę. Oto "Deep State" – serial dla miłośników sensacji, ale też coś w sam raz dla fanów teorii spiskowych.
Były agent, jego ostatnia misja i afera na wielką skalę. Oto "Deep State" – serial dla miłośników sensacji, ale też coś w sam raz dla fanów teorii spiskowych.
Max Easton (Mark Strong) był kiedyś innym człowiekiem. Takim, dla którego nie było zadań nie do wykonania czy spraw, których nie dało się rozwiązać w brutalny sposób. To jednak zupełnie inne życie, o którym rodzina bohatera – żona Anna (Lyne Renee) i dwie małe córki – nie ma zielonego pojęcia. Dla nich Max to kochający mąż i ojciec, a codzienność w pięknej scenerii francuskich Pirenejów jest odległa od problemów reszty świata. Wiadomo więc, że ta sielanka nie może długo potrwać.
I rzeczywiście, przeszłość dopada Maxa bardzo szybko, zmuszając go do powrotu do starych nawyków, a jego najbliższym fundując kilka zaskakujących odkryć na jego temat. Wszystko zaś w błyskawicznym tempie, do którego podczas oglądania "Deep State" powinniście się przyzwyczaić, bo akcja zwalnia tu rzadko, rzucając nas po kilku odległych lokacjach i stopniowo odsłaniając kolejne fragmenty skomplikowanej układanki.
W pierwszych dwóch odcinkach, które już widziałem, odwiedzamy m.in. Teheran (zdjęcia powstawały w Maroku), gdzie poznajemy grupę brytyjskich agentów, wysłanych tam w celu likwidacji osób powiązanych z irańskim programem nuklearnym. Misja wygląda na standardową, ale wkrótce sprawy się komplikują i potrzebna jest interwencja z zewnątrz. Zgadnijcie, kto zostaje wysłany, by posprzątać po kolegach po fachu?
Namówić Maxa na powrót do działań w terenie, które porzucił 10 lat temu, nie jest jednak łatwo. Gdy nie skutkują w miarę subtelne próby zwrócenia na siebie uwagi, jego dawny przełożony z MI6 – George White (Alistair Petrie) – sięga po znacznie brzydsze środki. Ma jednak ku temu powód, bo wie, że w Iranie zginął syn Maxa z pierwszego małżeństwa, Harry (Joe Dempsie), zdradzony podczas wykonywania zadania. Chcąc nie chcąc, nasz bohater wyrusza więc na Bliski Wschód, targany poczuciem winy po śmierci syna i nie wiedząc, jaka właściwie gra toczy się za jego plecami.
My również nie mamy o tym wielkiego pojęcia, a twórcy skutecznie podsycają naszą ciekawość, swobodnie żonglując elementami wielowątkowego scenariusza. Teraźniejszość z Maxem w roli głównej miesza się tu zatem z retrospekcjami skupiającymi się na Harrym, kawałek po kawałku budując obraz tego, co naprawdę się zdarzyło. Albo i nie, bo "Deep State" to jedna z tych produkcji, w których za jednym sekretem stoi kolejny, a widz szybko się orientuje, że nie należy tu ufać absolutnie nikomu, nawet własnym oczom.
A już na pewno nie ludziom pociągającym za sznurki na międzynarodowej arenie. I bynajmniej nie mam na myśli tych z pierwszych stron gazet, bo jak już zostało powiedziane, serial mocno nurza się w popularnych teoriach spiskowych. Zwłaszcza takich, twierdzących że realną władzę na świecie sprawują nie przywódcy państw, ale nieznane opinii publicznej grupy ludzi z pogranicza polityki i biznesu, kształtujący globalne układy dla własnych potrzeb. Siły, działające poza legalnym systemem i kierujące wszystkim z tylnego siedzenia, ale potrafiące nawet zdestabilizować cały region, jeśli zobaczą w tym sprzyjającą sobie okazję.
Brzmi średnio przekonująco? Pewnie tak, ale trzeba twórcom oddać, że zrobili wiele, by fantastyczne teorie wypadły jak najbardziej wiarygodnie. Uniknęli również popadnięcia w przesadę i tworzenia tak pogmatwanych scenariuszy, że trudno byłoby się w nich odnaleźć. Wręcz przeciwnie, choć nie wszystko jest w "Deep State" od razu jasne, a z pewnością można się spodziewać jeszcze niejednego twistu po drodze, śledzenie fabuły nie stwarza żadnych problemów, za to naprawdę mocno wciąga. Zwłaszcza jeśli lubicie szpiegowskie klimaty, a intrygi i konspiracje kupujecie tylko w wersji możliwie bliskiej rzeczywistości. Taką właśnie oferuje "Deep State", które od paranoicznych wymysłów trzyma się z dala, jednocześnie umiejętnie zasiewając w nas ziarno wątpliwości.
Działa to także dzięki niezłym kreacjom aktorskim, na czele oczywiście ze Strongiem, który urodził się, by grać ludzi pokroju Maxa. Wystarczy rzucić na niego okiem, a od razu wiadomo, że to perfekcjonista i człowiek, który nie cofnie się przed niczym. Zabójczo skuteczny, gdy trzeba bezlitosny, a przy tym sprawiający wrażenie żyjącego w ciągłym napięciu i nawet w domowym zaciszu gotowego w każdej chwili wkroczyć do akcji. Bijąca z niego pewność siebie i ponura determinacja pasują tu jak ulał – to facet, który zawsze pozostaje chłodnym profesjonalistą, nawet gdy w grę wchodzą jego najbliżsi. Wówczas sprawa staje się po prostu osobista, a zaangażowani w nią mogą być pewni, że podpadając Maxowi, popełnili fatalny błąd.
W porównaniu do zajęcia głównego bohatera, nieco gorzej wypada jego prywatna historia, w której pałeczkę w pewnym stopniu przejmuje jego żona. Annę oglądamy, gdy odkrywa kolejne zaskakujące fakty o mężu i jak dotąd próby połączenia jej wątku z centralną historią wypadły średnio przekonująco, odwracając uwagę od znacznie ciekawszych wydarzeń. Z ostateczną oceną wolałbym się jednak wstrzymać, bo jak w całym serialu, akcja rozwija się tu dynamicznie, więc całkiem możliwe, że już po kolejnym odcinku zmienię zdanie.
Zdecydowanie największą zaletą "Deep State" jest bowiem to, że twórcy nie bawią się w długie introdukcje, od razu wrzucając nas w środek wydarzeń i tłumacząc tylko tyle, ile musimy w danym momencie wiedzieć. Zbyt wiele widziałem już produkcji, które albo gubiły sens w natłoku akcji, albo śmiertelnie nudziły, zanim doszło do konkretów, by nie docenić, jak udanie tutejsi twórcy połączyli obydwa aspekty historii. Właśnie dzięki znalezieniu tego złotego środka, serial FOX-a może spodobać się zarówno widzom szukającym prostej rozrywki, jak i tym oczekującym czegoś więcej.
Jasne, wymaga to pewnych uproszczeń i sprawia, że "Deep State" wybitnym dziełem nie będzie, ale do takiego miana nikt tu nie aspiruje. Mieliśmy dostać serial, który od pierwszych sekund przykuje do ekranu i nie wypuści, aż pojawią się na nim napisy końcowe, i właśnie taką produkcję otrzymaliśmy. Skutecznie podnoszącą ciśnienie w scenach akcji, potrafiącą zaskoczyć, a przy tym niepowodującą obumierania szarych komórek. A wiedzcie, że mówię to z perspektywy raczej średniego entuzjasty sensacyjnych historii.
Premiera "Deep State" w poniedziałek 9 kwietnia o godz. 21:00 na kanale FOX.