10 powodów, aby oglądać "Terror" – mroczną przygodę arktyczną w stylowej oprawie
Marta Wawrzyn
4 kwietnia 2018, 21:41
"Terror" (Fot. AMC)
W czwartek 5 kwietnia o godz. 22:00 w telewizji AMC wystartuje serial "Terror" Ridleya Scotta na podstawie książki Dana Simmonsa. Podrzucamy 10 powodów, dla których nie możecie tego przegapić.
W czwartek 5 kwietnia o godz. 22:00 w telewizji AMC wystartuje serial "Terror" Ridleya Scotta na podstawie książki Dana Simmonsa. Podrzucamy 10 powodów, dla których nie możecie tego przegapić.
Do Polski za chwilę zawita "Terror", mroźny horror telewizji AMC, opowiadający o XIX-wiecznej wyprawie arktycznej, po której uczestnikach słuch zaginął. Widzieliśmy przedpremierowo cztery odcinki z dziesięciu, a oto dlaczego Wy też powinniście to zobaczyć.
1. Historia, która wydarzyła się naprawdę…
Punkt wyjścia w "Terrorze" to prawdziwa historia. W XIX wieku Brytyjczycy uparcie szukali Przejścia Północno-Zachodniego – czyli krótszej drogi do Chin i Indii, przez Arktykę – wysyłając kolejne ekspedycje do krainy wiecznych lodów. Marynarze biorący w nich udział, choć przez dekady nie byli w stanie odkryć samego przejścia, wracali okryci sławą, dostawali tytuły szlacheckie i stawali się bohaterami narodowymi. To była przygoda życia, w której brało się udział nie tylko dla kraju i królowej. Te wyprawy dawały szansę na zyskanie szacunku, majątku i wysokiej pozycji społecznej.
Arktyczna przygoda, o której opowiada serial, była kolejną już taką ekspedycją – najlepiej przygotowaną ze wszystkich. Składały się na nią dwa statki, HMS Erebus i HMS Terror, które wiosną 1845 roku wypłynęły z Wielkiej Brytanii w kierunku Arktyki. Oba były potężne, wyposażone w silniki parowe i wypakowane zapasami jedzenia, węgla, a nawet alkoholu dla spragnionych marynarzy. I oba utknęły w lodzie, po czym zaczęła się trwająca wiele miesięcy walka o przetrwanie. Do dziś nie wiadomo, co się stało z uczestnikami wyprawy, a przez ponad 150 lat można wręcz było sądzić, że zniknęli oni całkiem, wraz z okrętami. Wrak Erebusa znaleziono dopiero w 2014 roku, a wrak Terroru dwa lata później.
2. …z dużym dodatkiem literackiej fikcji
Choć "Terror" opowiada o prawdziwej wyprawie, a część osób, które oglądamy na ekranie to postacie historyczne, fabuła serialu to w ogromnej większości literacka fikcja. Do faktów historycznych, wśród których niewątpliwie znajduje się dramatyczna walka człowieka ze straszliwymi warunkami atmosferycznymi, dodano element nadprzyrodzony. Marynarzy, starających się przetrwać kolejne miesiące, a w końcu i lata w koszmarnym zimnie i ciemności, zaczyna atakować jakiś tajemniczy stwór, początkowo brany przez nich za niedźwiedzia polarnego. I tak oto rozpoczyna się najmroźniejszy horror, jaki możecie teraz zobaczyć w telewizji.
3. Atrakcyjny miks gatunków
Sprowadzanie "Terroru" do osadzonego w zimnych okolicznościach przyrody horroru byłoby jednak niesprawiedliwe. Bo serial AMC – podobnie jak doskonała książka Dana Simmonsa, na której został oparty – łączy w sobie wiele różnych gatunków i konwencji. Punktem wyjścia jest dramat kostiumowy i klasyczna historia przygodowa w historycznej oprawie, tyle że skierowana do dorosłego widza. A więc taka, której bohaterowie są skomplikowani, mają poplątaną przeszłość i motywacje niedające się sprowadzić do "przygody dla kraju i królowej" (choć jeden z nich lubi to hasło powtarzać).
Potem dochodzi nutka dramatu psychologicznego, thrillera i horroru, ale opartego raczej na budowaniu napięcia i oddziaływaniu na wyobraźnię niż pospolitym straszeniu widza. W "Terrorze" nic nie jest proste, oczywiste ani banalne, a gigantyczne połacie bieli, pośród których zagubieni są marynarze, potrafią być bardziej przerażające od wszelkich potworów tego świata.
4. Wyśmienicie napisany ludzki dramat
Największą siłą serialu jest to, że stoi za nim znakomity materiał źródłowy. Wielowymiarowe postacie marynarzy – przede wszystkim głównej trójki, czyli dowódcy wyprawy sir Johna Franklina, jego prawej ręki komandora Jamesa Fitzjamesa oraz kapitana Terroru Francisa Croziera – to zasługa Dana Simmonsa, autora książki, której adaptacją jest serial. Każdy z panów od pierwszej chwili jest "jakiś", każdy ma charakter, skomplikowaną osobowość i budzi emocje, często dość skrajne. Łączy ich zaś to, że przynależą do wyższych sfer i spętani są tysiącem zasad, które nie zawsze okazują się pomocne.
Wszyscy ze swobodą i lekkością posługują się w rozmowach pięknym językiem literackim, barwnie opowiadając o swoich przeżyciach z poprzednich wypraw, kłócąc się o pryncypia i odsłaniając przed nami wzajemne animozje. Krótko mówiąc, "Terror" nie jest historią o potworach czających się pośród śniegu, tylko o ludziach. O ludzkiej naturze, woli przetrwania i determinacji, która każe iść na koniec świata i nie zawracać. O przerażających rzeczach, które odkrywamy w sobie w podbramkowych sytuacjach. O tym, jak trudno uciec przed samym sobą, nawet w sytuacji, kiedy wydaje się to jedynym ratunkiem.
Owszem, "Terror" ma wyraźnie zaznaczony element horroru, ale przede wszystkim to studium ludzkiej desperacji, samotności i przerażenia w tragicznej sytuacji. "Człowiek kontra natura" i "człowiek kontra niewyjaśnione" to tylko część tutejszych atrakcji. "Terror" to także starcie osobowości, wizji, ludzkich wierzeń i przekonań, które przynajmniej w jakimś stopniu mogły doprowadzić do tragedii. Historia, w której psychologia postaci jest kluczowa dla zrozumienia tego, co się stało.
5. Doskonale dobrana obsada
Nie byłoby "Terroru" bez perfekcyjnie dobranej obsady. Każda z trzech głównych ról jest szalenie trudna, nie tylko dlatego że wymagała wejścia w buty XIX-wiecznego oficera Królewskiej Marynarki Wojennej. Jared Harris z "Mad Men" (serialowy Francis Crozier), Tobias Menzies z "Outlandera" (James Fitzjames) i Ciarán Hinds z "Gry o tron" (sir John Franklin) po mistrzowsku radzą sobie z literackimi dialogami i monologami, w każdej kolejnej scenie nadając coraz więcej ludzkich cech i indywidualnego rysu swoim postaciom.
A trzeba przyznać, że wszyscy są barwni, wyraziści i charakterystyczni. Sir John Franklin, dowódca całej ekspedycji, prze do przodu, czasem wbrew zdrowemu rozsądkowi, gnany wiarą w Boga i nadzieją na okrycie się wieczną chwałą. Jego prawa ręka, James Fitzjames, głównie mu przytakuje, a poza tym zajęty jest chełpieniem się dawnymi przygodami i wyglądaniem ładnie w mundurze. Dowodzący Terrorem Francis Crozier pochodzi z Irlandii, co samo w sobie wystarcza, żeby postawić go niżej w hierarchii społecznej i pozbawić części należnego szacunku. Jego ciągłe starcia z pozostałą dwójką i wychodząca poza wszelkie schematy relacja, łącząca go z sir Johnem, to jedne z najlepszych rzeczy w "Terrorze".
Inne wyróżniające się osoby w tej obsadzie to Paul Ready jako dr Henry Goodsir, Adam Nagaitis jako Cornelius Hickey, Ian Hart jako Thomas Blankly i Nive Nielsen jako lady Silence, Inuitka, która pojawia się w okolicach obu statków w tajemniczych okolicznościach. Z kolei w londyńskiej części historii rządzi Greta Scacchi jako lady Jane Franklin, małżonka sir Johna.
6. Genialna rola Jareda Harrisa
Kiedy najważniejszych bohaterów jest trójka i każdy znajduje sposób, żeby wyjść przed szereg, niełatwo wybrać ulubieńca. Ale i tak to uczynię, bo jeśli ktoś zasługuje na wszelkie laury za występ w "Terrorze", to przede wszystkim Jared Harris. Aktor wyśmienity w "Mad Men", doskonały w roli ojca Elżbiety II w "The Crown" i absolutnie genialny tutaj.
Dan Simmons sprezentował mu fascynującą, bardzo dobrze napisaną postać: człowieka, który regularnie uciekał do Arktyki, bo w Londynie nie potrafił znaleźć ani szczęścia osobistego, ani szacunku. Niby jeden z nich – bohaterów dokonujących cudów podczas śmiałych wypraw – ale jakby trochę gorszy. Traktowany protekcjonalnie przez sir Johna, szukający pocieszenia w zabranych w hurtowej ilości butelkach whisky, czujący się niewygodnie pośród sztywnych reguł facet, który jako jedyny potrafił realistycznie oceniać sytuację i przewidywać potencjalne problemy (co postrzegano oczywiście jako kunktatorstwo).
To człowiek, którego będziecie chcieli polubić, ale nie zawsze będzie Wam to ułatwiał. Znakomita, wielowymiarowa postać, która dzięki Harrisowi nie tylko ożyła na ekranie, ale i wyróżnia się na plus, choć nie ma w tej ekipie nikogo, kto nie byłby świetny w swojej roli.
7. Ridley Scott w ekipie twórców serialu
Twórcami i showrunnerami "Terroru" są David Kajganich i Soo Hugh – on wcześniej napisał m.in. scenariusz filmu "Nienasyceni", ona była producentką i współautorką scenariuszy do takich seriali, jak "The Killing", "The Whispers" czy "Pod kopułą". W ekipie producentów znajduje się także autor książki, Dan Simmons, oraz Ridley Scott, utytułowany reżyser, który dla telewizji produkował już m.in. "Żonę idealną" i 1. sezon "The Man in the High Castle". To jemu "Terror" zawdzięcza filmowy rozmach. Ponadto należy docenić Edwarda Bergera, reżysera pierwszych odcinków, oraz autora niesamowitych zdjęć do serialu, Floriana Hoffmeistera.
8. Serial piękny, stylowy i dopracowany do ostatniego szczegółu
No właśnie, po tym jak pochwaliliśmy już scenariusz i aktorstwo, wypada pochylić się nad warstwą wizualną. "Terror" prezentuje się wspaniale i zupełnie inaczej niż wszystko, co do tej pory widzieliście. Zbudowana w studiu w Budapeszcie Arktyka wygląda na ogromną – dwa statki zagubione pośród wszechogarniającej bieli przypominają zabawki, rzucone na środek lodowatego oceanu przez złośliwego Posejdona. Samotność marynarzy jest dojmująca – wystarczy spojrzeć na krajobraz dookoła, żeby zrozumieć melancholię i alkoholizm Croziera.
Ale piękno "Terroru" nie zaczyna się ani nie kończy na realistycznym oddaniu warunków panujących w Arktyce. Przepysznie wyglądają oba statki i niebieskie mundury królewskiej marynarki noszone przez marynarzy. Scenografia zawiera tysiąc cudnych drobiazgów, które zachwycą nie tylko miłośników dramatów w kostiumie. Wszystko jest tu piękne, stylowe i dopracowane do ostatniego detalu. Spadek temperatury da się poznać po zmrożonych brodach marynarzy, wicher dmie czasem tak, że ledwie słychać, co panowie do siebie krzyczą, a starcie cywilizacji z naturą jest szczególnie uderzające podczas wycieczek do czyściutkich, wyposażonych we wszelkie dobra kajut oficerskich i z powrotem.
9. Historia, która wciąga i przeraża na wielu poziomach
No dobrze, a co z elementem horroru? Jest, potrafi wybrzmieć bardzo mocno i ma kluczowe znaczenie. "Terror" straszy, wciąga i buduje napięcie, opierając się nie tylko na konflikcie ludzko-ludzkim. Tajemniczy potwór, atakujący marynarzy, działa na wyobraźnię, bo pozostaje w cieniu, widzimy za to aż za dobrze skutki jego działalności. Grozę, w której żyją ci ludzie, czuć na każdym kroku, tak jak nieuchronność ich losu. Krwi i drastycznych obrazów też w "Terrorze" nie brak, ale przez większość czasu straszenie jest jednak bardziej wysublimowane i oparte na psychologii.
10. Rozrywka nie tylko dla facetów
Podziału seriali na męskie i kobiece nie lubię i staram się nie stosować, wychodząc z założenia, że seriale dzielą się na dobre i złe – te pierwsze są dla każdego, a te drugie wszyscy powinniśmy omijać. Ale też faktem jest, że "z wierzchu" "Terror" wygląda trochę bardziej na rozrywkę dla panów. To jednak tylko złudzenie, bo choć bohaterami są mężczyźni zajmujący się sprawami, które w XIX wieku były wyłącznie męską domeną, sama esencja tej historii jest jak najbardziej uniwersalna. To świetna, wciągająca, pełna egzystencjalnych pytań telewizyjna opowieść, którą doceni każdy, kto oczekuje od seriali czegoś więcej niż prostej rozrywki do szybkiego obejrzenia i zapomnienia.
"Terror" startuje 5 kwietnia o godz. 22:00 na kanale AMC Polska.