10 powodów, by oglądać "Legion" – najbardziej odlotowy serial na świecie
Mateusz Piesowicz
3 kwietnia 2018, 22:01
"Legion" (Fot. FX)
Akcja, romans, horror, a może groteska? "Legion", którego 2. sezon startuje na kanale FOX Polska 5 kwietnia o godz. 22:00, może być tysiącem rzeczy naraz. A oto 10 powodów, dla których warto go bliżej poznać.
Akcja, romans, horror, a może groteska? "Legion", którego 2. sezon startuje na kanale FOX Polska 5 kwietnia o godz. 22:00, może być tysiącem rzeczy naraz. A oto 10 powodów, dla których warto go bliżej poznać.
W telewizji wszystko już było? Żaden serial, choćby nawet najbardziej pomysłowy, nie może już niczym zaskoczyć? Jeśli tak uważacie, to najwyraźniej nie oglądaliście "Legionu" – produkcji tak niezwykłej i wymykającej się wszelkim klasyfikacjom, że nawet ustalenie jej przynależności gatunkowej sprawia poważny problem. Znacznie rozsądniej jest zatem przestać rozmyślać i po prostu dać się wciągnąć. My wymieniamy ku temu tylko 10 powodów, ale zapewniamy, że w każdym odcinku znajdziecie ich znacznie więcej.
1. Ekranizacja komiksu inna niż wszystkie…
Słyszycie "ekranizacja komiksu" i myślicie, że to nie Wasza bajka? W tym przypadku byłby to duży błąd, bo choć "Legion" rzeczywiście jest oparty na marvelowskich historiach i opowiada o postaci ze świata X-Menów, na tym kończą się punkty wspólne z jakąkolwiek inną adaptacją. Nie ma tu superbohaterów w obcisłych kombinezonach, prób ratowania świata albo własnej dzielnicy ani nawet wyraźnych nawiązań do filmowego uniwersum "X-Men". Jest za to nietypowy główny bohater – David Haller – któremu się wmawia, że jego problemy są wynikiem choroby psychicznej, podczas gdy prawda jest zupełnie inna i znacznie bardziej niezwykła.
2. …i serial niepodobny do niczego
Dokładnie tak samo jak w przypadku całego "Legionu", który na pozór może sprawiać wrażenie mieszanki dobrze znanych motywów. Trochę tu komiksowej fabuły, trochę przygody, trochę akcji, trochę opowieści o zagubionym chłopaku. Brzmi w miarę normalnie. Ale obok tego znajdziecie również sekwencje rodem z niemego (i nie tylko) horroru, tańce niczym w Bollywood, cytowanie filmowej klasyki, płaszczyznę astralną, a nawet historię o puchatym króliczku, który podszedł za blisko oceanu. A to jest już tak dalekie od normalności, jak to tylko możliwe, choć to ledwie kropla w morzu.
W przypadku "Legionu" trzeba bowiem odróżnić krzyżowanie gatunków – w tym serial również odnajduje się świetnie – od tworzenia zupełnie nowej jakości z szeregu kompletnie różnych elementów. To produkcja, która potrafi w jednej chwili zmienić się o 180 stopni, nie trzymając się przy tym żadnych zasad. Chronologia, spójny styl, przestrzeganie gatunkowych konwencji? Zapomnijcie! "Legion" nie pokazuje bowiem świata, jakim jest, tylko takim, jakim odczuwa go David Haller. A co ma w głowie David Haller, wie tylko…
3. Noah Hawley – człowiek z nieograniczoną wyobraźnią
Związek Noah Hawleya z telewizją FX to bez wątpienia jedna z najlepszych rzeczy, jakie przytrafiły się miłośnikom seriali w ostatnich latach. Oprócz "Legionu" zaowocował on wszak "Fargo", które zdobyło uwielbienie fanów i uznanie krytyki, pozwalając tym samym jego twórcy właściwie na wszystko. Z czego ten skrzętnie skorzystał przy swoim kolejnym projekcie. Ci, którzy poznali już jego umiejętności przy okazji krwawych baśni rodem z Minnesoty, dobrze wiedzieli, że w rękach tego człowieka "Legion" nie będzie zwykłym serialem. Efekt przerósł jednak najśmielsze oczekiwania, czyniąc Hawleya jednym z najbardziej zapracowanych twórców w branży. Współczujemy, ale też nie mamy absolutnie nic przeciwko.
4. Dan Stevens, czyli antybohater doskonały
Dla tych, którzy Dana Stevensa kojarzyli dotąd głównie z roli ślicznego i nieco sztywnego chłopca z "Downton Abbey", jego występ w "Legionie" był istnym szokiem. Brytyjski aktor odszedł tu bowiem tak daleko od swojego dawnego emploi, jak to tylko możliwe, tworząc portret idealnego antybohatera.
Jego David Haller jest wcieleniem psychicznej niestabilności. To facet, który w jednej chwili wydaje się łagodny jak baranek, by zaraz potem przerażać jednym spojrzeniem. Raz sprawia wrażenie pełnego rozsądku i tylko nieco zdezorientowanego, kiedy indziej kompletnie odrywa się od rzeczywistości. Dyskutuje sam ze sobą, używając różnych akcentów; morduje z wdziękiem i zimną krwią; i sprawia, że łatwo go uwielbiać, choć nie ufamy mu za grosz. No i jak tańczy!
5. Obsada tak barwna jak bohaterowie
W gruncie rzeczy mógłbym całą tę listę ułożyć tylko z tutejszych wykonawców i trudno byłoby się przyczepić do któregokolwiek z punktów. Noah Hawley zebrał bowiem na planie fantastyczną grupę, udowadniając, że pośród swoich licznych talentów ma również świetne oko do aktorów, a ci pójdą za nim bez zastanowienia. Jak Jean Smart, która rolę Pani Bird przyjęła, niczego o niej wiedząc, tylko dlatego że pracowała z Hawleyem przy "Fargo".
A poza nią mamy również zjawiskową Rachel Keller w roli Syd; Billa Irwina i Amber Midthunder jako najdziwniejszą parę bliźniaków na świecie; Jeremiego Harrisa jako posiadacza świetnej pamięci i niesamowitych garniturów oraz Jemaine'a Clementa w roli… nie, jego i tak się nie da dobrze opisać. Podobnie jak rewelacyjnej kreacji Aubrey Plazy, sprawiającej, że zapomnicie o April z "Parks and Recreation".
6. Najsłodsza para świata
Ona – nazwana po wokaliście Pink Floyd dziewczyna, która zamienia się osobowościami z każdym, kogo dotknie. On – prawdopodobnie najpotężniejszy mutant na świecie, mający jednak spore problemy z psychiką. To nie brzmi jak przepis na idealny związek i może właśnie dlatego Syd Barrett i David Haller tak perfekcyjnie do siebie pasują. Ich przedziwny romans wygląda czasami na wyjęty z kompletnie innej bajki, a kiedy indziej jak najbardziej naturalna rzecz na świecie. Dodajmy jeszcze chemię między Rachel Keller a Danem Stevensem i voilà, bajka gotowa.
7. Jak to wygląda!
Retro spotyka się z futuro w świecie, który czasem przypomina senny koszmar, a kiedy indziej wariację na temat lat 60. Gdyby ktoś podał mi taki opis, za nic nie potrafiłbym sobie tego wyobrazić. Od czego jednak mamy telewizję? Tam nie tylko ktoś był w stanie to wymyślić, ale jeszcze urzeczywistnił tę wizję, dając nam serial będący zarazem psychodelicznym tripem, jak i stylową wycieczką w alternatywną przeszłość.
"Legion" prezentuje się po prostu olśniewająco, zachwycając pomysłowością (także w kwestii efektów specjalnych, gdzie przecież musiano się liczyć z ograniczeniami budżetowymi), ale też świetnie odbijając stan psychiczny swojego bohatera – tak daleki od normalności, jak ekranowe realia od świata za oknem. A gdy to wszystko wprawia w ruch taki wirtuoz jak Hawley, można się spodziewać spektaklu.
8. A jak brzmi!
I to nie tylko wizualnego, bo "Legion" wyróżnia się również w warstwie dźwiękowej, częstując nas składanką tak różnorodną, jak wszystko inne w tym serialu. Czego tam nie było! Od The Who, przez Radiohead, aż po Maurice'a Ravela. Wszystko zaś pasowało tak idealnie, że niektóre kawałki już pewnie zawsze będziemy kojarzyć z tym serialem (jak choćby poniższy "Hyperactive!"). "Legion" robi wrażenie na wielu poziomach, ale dopiero po zapoznaniu się z całym 1. sezonem, w którym treść, obraz i dźwięk łączyły się w niesamowitych kombinacjach, zobaczyliśmy w pełni, z jak genialną rzeczą mamy do czynienia.
9. (Nie)zwykła historia
Z tego wszystkiego wyłania się jednak pytanie, czy poziom abstrakcji w "Legionie" nie przerazi "zwykłych" widzów, nienawykłych do takich ekscesów w telewizji? Odpowiedź brzmi: nie. Bo musicie wiedzieć, że choć dzieło Noah Hawleya wydaje się piętrową układanką, w gruncie rzeczy opiera się na bardzo prostym, wręcz konwencjonalnym pomyśle. To czerpiąca z komiksowej fabuły historia człowieka pogubionego w zaskakującym świecie i własnym umyśle, która ani nie jest sztuką dla sztuki, ani nie ma na celu nikogo oszukać.
Niezwykła i konfundująca jest jej otoczka – bo taka właśnie miała być, żeby jak najlepiej oddać stan ducha Davida i zapewnić nam jedyne w swoim rodzaju przeżycie. Cała reszta układa się jednak w logiczną i wcale nie tak skomplikowaną całość, w której znajdzie się nawet parę schematów. To nie jest łamigłówka, tylko szalona podróż. Wystarczy dać się porwać.
10. Lada moment 2. sezon!
Tym bardziej, że 2. sezon startuje już za chwilę (premiera w FOX Polska 5 kwietnia o godz. 22:00), a my możemy Was zapewnić, że jest równie odjechany, surrealistyczny i porywający jak poprzednik. I tak, znów będą w nim tańczyć.