Wciągający zbiór sekretów. "Seria niefortunnych zdarzeń" – spoilerowa recenzja 2. sezonu
Michał Paszkowski
1 kwietnia 2018, 14:28
"Seria niefortunnych zdarzeń" (Fot. Netflix)
Kolejny etap podróży Baudelaire'ów zakończony, a serial zostawił nam więcej pytań niż odpowiedzi. Jak prezentują się nowe części w porównaniu do pierwszego sezonu? Spoilery z całości.
Kolejny etap podróży Baudelaire'ów zakończony, a serial zostawił nam więcej pytań niż odpowiedzi. Jak prezentują się nowe części w porównaniu do pierwszego sezonu? Spoilery z całości.
Jak w każdym dobrym sequelu, nowe odcinki "Serii niefortunnych zdarzeń" zaoferowały jeszcze więcej tego, co wyróżniało pierwszy sezon, przy okazji zmieniając kierunek, w którym podąża historia Baudelaire'ów. Nie sposób przewidzieć, jak będzie wyglądała ostatnia część adaptacji książkowej sagi, jednak jeśli twórcy dalej będą wiernie korzystać z materiału źródłowego, to tegoroczny sezon będzie pełnił w całości rolę serii przejściowej. Już na pierwszy rzut oka da się w prosty sposób podzielić go na wydarzenia sprzed i po finale "Wrednej wioski".
Ta początkowa połowa sezonu to "tradycyjny" zestaw perypetii Baudelaire'ów, do jakich przyzwyczaiły nas już zeszłoroczne odcinki. Formuła, w której stałe miejsce mają pan Poe przywożący dzieci do nowych opiekunów, mało pomocni albo wręcz diaboliczni dorośli, hrabia Olaf w przebraniu i kolejne nieudane schwytanie rodzeństwa, jest z natury schematyczna, jednak broni się groteskowym humorem i pomysłowymi dowcipami językowymi, których na próżno szukać w innych familijnych produkcjach.
Fakt, że kolejne odsłony przygód Baudelaire'ów ogląda się tak dobrze, to też zasługa idealnie dobranej obsady. Raz jeszcze muszę wyróżnić fantastycznego Nathana Filliona jako Jacquesa Snicketa i Lucy Punch perfekcyjnie wcielającą się w rolę Esmeraldy Szpetnej, która, jak sama przyznaje, nie jest jedynie pomocniczką Olafa, ale równą hrabiemu partnerką w zbrodni. Dodatkowo, w "Akademi antypatii" Roger Bart jako szyderczy Wicedyrektor Neron i Kitana Turnbull w roli złośliwej szkolnej gwiazdy Karmelity Plujko czynią swoje postacie tak potwornymi, że nie potrzeba Olafa, aby Szkoła Prufrocka była najgorszym miejscem, w jakim mogli znaleźć się Baudelaire'owie.
Z kolei w "Windzie widmo" Tony Hale jako Jeremi Szpetny idealnie oddaje typ dorosłych, jakich w świecie Snicketa jest na pęczki – pełnych dobrych intencji, ale ostatecznie niezdolnych pomóc rodzeństwu w ich tragediach. Na marginesie, widząc Hale'a w tej roli, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że rodzina Bluthów z "Arrested Development" idealnie odnalazłaby się w świecie tego serialu, a już szczególnie w środowisku modnych miejskich elit z "Windy widmo".
Po kilku "standardowych" odcinkach, wydarzenia z "Wrednej wioski", będącej dokładnie środkową częścią serii, komplikują sytuację Baudelaire'ów i zmieniają ton całego sezonu na jeszcze bardziej ponury. Całkiem adekwatnie, "Szkodliwy szpital", czyli pierwsza część, w której rodzeństwo zdane jest już tylko na siebie w ucieczce przed Olafem i oskarżeniami o jego rzekome zabójstwo, przypomina rasowy horror. Szpital Heimlicha wygląda na ekranie naprawdę upiornie, w czym wielka zasługa ekipy realizacyjnej, która kolejny rok z rzędu dzięki przykuwającej wzrok scenografii nadała serialowi szczególny fantasmagoryczny klimat.
Jednak tym, co w "Szkodliwym szpitalu" zasługuje na szczególną uwagę, jest fakt, że Baudelaire'owie po raz pierwszy zmuszeni są świadomie złamać swoje zasady i oszukać bezgranicznie ufającego im Hala (David Alan Grier). Dotychczas Wioletka, Klaus i Słoneczko byli często jedyną ostoją normalności i moralności w świecie karykaturalnych dorosłych ulegających mentalności tłumu. Na tym etapie serial zaczyna bardziej zastanawiać się, w jaki sposób tak zepsute społeczeństwo i tytułowa seria niefortunnych zdarzeń może mieć wpływ na rodzeństwo, zwiastując motywy, które jeszcze dogłębniej zbadają ostatnie części serii.
Szczególny wydźwięk ma tu więc scena z "Krwiożerczego karnawału", w której Wioletka i Klaus muszą spalić archiwa WZS – działając tak samo jak nikczemna strona Wolontariatu Zapalonych Strażaków, zmuszeni są użyć ognia do zniszczenia największego źródła wiedzy w świecie Snicketa, czyli biblioteki.
Całkiem zasadne jest więc pytanie Klausa o to, czy WZS w ogóle jest szlachetną organizacją. Kiedy drugi sezon nie skupia się na Baudelaire'ach, dostajemy całą gamę wątków dotyczących wolontariuszy sekretnej organizacji, w tym historię sympatycznej bibliotekarki Olivii Caliban (Sara Rue), która jako jedna z niewielu dorosłych w serialu przejmuje się losem sierot i dołącza do organizacji. Droga Olivii, jaką przebywa do stania się pełnoprawną wolontariuszką, czyni jej śmierć w finale sezonu tym bardziej tragiczną, ale każdy, kto spodziewał się happy endu, musi pamiętać, że byliśmy już wielokrotnie ostrzegani: ta historia nie kończy się dobrze.
Jak na serial przeznaczony przede wszystkim dla młodej widowni, na przestrzeni dwóch sezonów całkiem sporo postaci straciło już życie, co chyba najlepiej widać w intrygującej retrospekcji do jednego z bankietów WZS z udziałem wujcia Monty'ego (Aasif Mandvi), ciotki Józefiny (Alfre Woodard) i dr Orwell (Catherine O'Hara). Jest to zarazem pierwsza scena, w której pojawia się enigmatyczna Beatrycze, a Lemony Snicket występuje nie jako narrator, tylko uczestnik wydarzeń. Z odcinka na odcinek jego związek z losem Baudelaire'ów okazuje się coraz bardziej powiązany.
Drugi sezon zdecydowanie bardziej niż pierwszy pogłębia tajemnice leżące u podstaw świata "Serii niefortunnych zdarzeń" i chociaż Baudelaire'owie dostają odpowiedzi na część swoich pytań, to ostatecznie każdy rozwiązany problem prowadzi do kolejnych sekretów. I biorąc pod uwagę fakt, że niektóre zagadki z książek nadal są szeroko dyskutowane wśród fanów powieści – po 12 latach od zakończenia cyklu – trudno się spodziewać, że serial odkryje przed widzami wszystkie swoje karty.
Tajemnicą pozostaje też na razie tożsamość postaci Allison Williams, pojawiającej się na ekranie pod koniec finałowego odcinka, chociaż fani mają już sensowne przypuszczenia w kwestii tego, kim może być "poprzednia Madame Lulu".
Ostatni odcinek nowego sezonu, kończący się dosłownym cliffhangerem, sprawia, że wyczekiwanie na finałową część opowieści o losach Baudelaire'ów będzie wyjątkowo trudne. W drugim sezonie "Seria niefortunnych zdarzeń" umacnia swoją pozycję jako jeden z najbardziej oryginalnych seriali Netfliksa, w którym ironiczne dowcipy i czarny humor nie odejmują historii jej emocjonalnego wymiaru. Pomimo tego, w jak surrealistycznej rzeczywistości zdaje się rozgrywać, opowieść o Baudelaire'ach, czyli młodych ludziach próbujących przetrwać w nieprzyjaznym świecie, ma jak najbardziej uniwersalny charakter.
Jeśli finałowe odcinki nowego sezonu są jakąś wskazówką, to na ostatnią część "Serii niefortunnych zdarzeń" zdecydowanie warto będzie czekać. I z pewnością, pomimo ostrzeżeń od Lemony'ego Snicketa w piosence otwierającej każdy odcinek, nie będziemy odwracać wzroku od ekranu.
Oba sezony "Serii niefortunnych zdarzeń" możecie obejrzeć na Netfliksie.