Sezon polowań na prawników. "The Good Fight" – recenzja premiery 2. sezonu
Mateusz Piesowicz
5 marca 2018, 20:02
"The Good Fight" (Fot. CBS All Access)
Bycie prawnikiem to niełatwe zajęcie, ale bycie prawnikiem w Chicago to praktycznie igranie ze śmiercią. Co dokładnie grozi Diane i reszcie w 2. sezonie "The Good Fight"? Spoilery.
Bycie prawnikiem to niełatwe zajęcie, ale bycie prawnikiem w Chicago to praktycznie igranie ze śmiercią. Co dokładnie grozi Diane i reszcie w 2. sezonie "The Good Fight"? Spoilery.
Szczypta procedurala, sporo aktualnej polityki i solidna porcja osobistych dramatów – w 1. sezonie spin-off "Żony idealnej" gorliwie mieszał tymi składnikami, szukając idealnych dla siebie proporcji. Efekty nie zawsze były doskonałe, ale ostatecznie na tyle satysfakcjonujące, że na powrót do Chicago czekaliśmy z niecierpliwością. Choćby po to, by dowiedzieć się, czy "The Good Fight" jest już w stanie sprawić, że przestaniemy postrzegać je przez pryzmat serialu-matki.
Z takimi wnioskami musimy się jeszcze wstrzymać, lecz mam wrażenie, że zmierzamy w dobrym kierunku. Premiera 2. sezonu pokazała bowiem, że pomysłów twórcom nie brakuje, nawet jeśli ogłaszają je w iście grobowej atmosferze. Tej zdecydowanie sprzyjały okoliczności, w jakich spędziliśmy niemal całą godzinę, towarzysząc bohaterom w ostatnim pożegnaniu zmarłego wspólnika, Carla Reddicka, ale nie tylko one skłaniały ku ponurym myślom. Spójrzcie choćby na tytuł odcinka – "Day 408" – wyemitowanego akurat w 408. dniu prezydentury Donalda Trumpa. Żałoba w "The Good Fight" trwa już od dłuższego czasu.
Na szczęście serial nie pogrąża się z tego powodu w apatii. Wręcz przeciwnie, na początku nowego sezonu wydaje się pełny energii, pozbywając się elementów, które poprzednio mu ciążyły i zastępując je obiecującymi nowościami. Choćby córką Reddicka, Liz (Audra McDonald), która ma zająć miejsce Barbary Kolstad (Erica Tazel).
I wydaje się, że to naprawdę będzie dobra zmiana, bo nowa bohaterka pasuje tu jak ulał (tweetem o pewnym białym szowiniście zapunktowała nie tylko u Michelle i Baracka), ale i powinna zapewnić nową dynamikę w kancelarii. W końcu kto nadaje się lepiej do podgrzania atmosfery, jak nie była żona Adriana Bosemana (Delroy Lindo), którą współpracownicy popierają mimo jego głośnego sprzeciwu?
A to tylko jeden z elementów skomplikowanej gierki, jaka toczyła się przez cały odcinek. Wszystko to było bardzo w stylu Michelle i Roberta Kingów, bo nie dość, że w szybkim tempie utkali sieć zależności i układów, które na pewno będą wracać przez cały sezon, to jeszcze poszczególne etapy walki o klienta i przetrwanie kancelarii umieścili w kościele i na cmentarzu. Nadal Wam mało prawniczego cynizmu? W takim razie zapraszamy na wielki finał podczas stypy, zwrotów akcji też nie zabraknie! To się nazywa chłodna scenariuszowa precyzja. Albo pragmatyzm kosztem ideałów, jak zwał, tak zwał.
Ważne, że świetnie działa, a szczególnie dobrze prezentuje się w zestawieniu z równie charakterystycznym dla serii specyficznym poczuciem humoru. Czasem luźniejszym, jak z Howardem (Jerry Adler) w nowej roli, a kiedy indziej czarnym jak smoła, przy dyskusjach o tym, kto jeszcze umarł. Bo plaga śmierci w prawniczym środowisku w Chicago to nie żart, nieważne, czy chodzi o zwykłego pracownika sądowego, czy adwokata od rozwodów zamordowanego przez sfrustrowanego klienta.
Ten ostatni krzyczy, cytując Szekspira, by zabić wszystkich prawników i choć początkowo trudno zareagować na to inaczej, niż Diane (Christine Baranski), czyli szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami, szok wkrótce mija. Sądzicie, że twórcy nieco przesadzają? Świat rzeczywiście wariuje i coś, co kiedyś wydawało się kompletnym absurdem, teraz naprawdę może czaić się tuż za rogiem. Wyolbrzymianie nigdy nie miało większej racji bytu, niż dzisiaj.
Zobaczymy jeszcze, jak cały ten paranoiczny wątek się rozwinie, ale na razie wygląda naprawdę nieźle, obdarzając serial fantastyczną energią. Tym lepszą, że "The Good Fight" utrzymuje zdrową równowagę pomiędzy mrokiem a próbami jego rozładowania. Czy to przez porównania do pilates (bardzo nie na miejscu, Renée!), czy w zabawny sposób odnosząc się do rzucającej na wszystko złowrogi cień postaci Trumpa. Fałszywa rozmowa telefoniczna pomiędzy nim i ojcem Mai (Rose Leslie) była absolutnie urocza, ale i pouczająca w znajomym stylu. Pułapki czają się wszędzie, a podejrzliwość wobec wszystkiego i wszystkich jest absolutnie konieczna.
Zwłaszcza w przypadku młodej Rindellówny, która aktualnie znajduje się pod policyjnym nadzorem, czekając na proces i przypominając sobie coraz więcej szczegółów na temat własnego ojca. Miałem z jej rolą w tej historii problem już ostatnim razem i póki nie co nie został on rozwiany. Nie wiem, co dokładnie planują dla niej twórcy, ale na pewno nie obraziłbym się, gdyby Maia otrzymała chwilę oddechu od rodzinnej piramidy finansowej, w którą najwyraźniej jest zaangażowana również seksowna nauczycielka tenisa. Cóż, państwo Kingowie miewają dziwne pomysły, ale znów – z wyrokiem wolałbym się wstrzymać. No i każdy powód, żeby zobaczyć Jane Lynch w starciu z Luccą (Cush Jumbo), jest dobry.
Na nudę w "The Good Fight" narzekać zatem absolutnie nie możemy. Na nadmiar atrakcji w sumie też nie, bo wszystkie emocje zostały ostatecznie skutecznie rozładowane grzybkami. Tak proszę państwa, oto nasza Diane – kobieta uwielbiająca rosyjską literaturę, Bacha i substancje halucynogenne. A co, trzeba nadążać za trendami! To samo robi serial, który z całych sił stara się uniknąć zaszufladkowania jako młodszy kuzyn "Żony idealnej" i stopniowo stawia sobie pod tym coraz pewniejsze fundamenty.
Bywa śmiertelnie poważny, ale nigdy nie przestaje się sarkastycznie uśmiechać. Kipi złością i słusznym oburzeniem, ale nie nadyma się, jakby zależał od niego los ludzkości. Nie boi się wyrażać swoich opinii, lecz zawsze robi to w znakomitym, dalekim od prymitywnego stylu. A nade wszystko stanowi piekielnie inteligentną rozrywkę, bawiąc nie na jednym czy dwóch, ale kilku poziomach, zręcznie żonglując poszczególnymi wątkami.
"The Good Fight", które startowało trzymając się na plecach Diane Lockhart, rozwija się w intrygujących kierunkach, a oglądanie, dokąd one prowadzą, to czysta przyjemność. Wracając zaś do postawionego na wstępie pytania, grozi naszym bohaterkom mnóstwo rzeczy, począwszy od bankructwa, poprzez więzienie, aż po śmierć z ręki niezadowolonych klientów. Najważniejsze jednak, że jeśli poziom tej premiery zostanie utrzymany, to nam grozi bardzo dobry sezon.
2. sezon serialu "The Good Fight" ("Sprawa idealna") można oglądać w HBO GO, kolejne odcinki co poniedziałek. Premiera w HBO3 11 marca.