Zemsta filozofa. "A.P. Bio" – recenzja nowego serialu komediowego NBC
Kamila Czaja
4 lutego 2018, 20:02
"A.P. Bio" (Fot. NBC)
Opowieść o wyrzuconym z uniwersytetu profesorze, który musi uczyć w szkole średniej, jest niczym rozłożony na odcinki całkiem niezły film indie – nawet jeśli twórcy "A.P. Bio" muszą się jeszcze paru rzeczy nauczyć.
Opowieść o wyrzuconym z uniwersytetu profesorze, który musi uczyć w szkole średniej, jest niczym rozłożony na odcinki całkiem niezły film indie – nawet jeśli twórcy "A.P. Bio" muszą się jeszcze paru rzeczy nauczyć.
Pilotowy odcinek "A.P. Bio" nie zachwycił oglądalnością, a w utrzymaniu się na antenie nie pomogą mu też dziwne terminy emisji (kolejne dwa odcinki NBC wypuściło w sieci, ale do telewizji serial wraca 25 lutego, potem 1 marca, za każdym razem o innej godzinie). Szkoda, bo mimo kilku wad typowych dla sitcomowych początków serial ma duży potencjał i może przypaść do gustu fanom niesztampowych komedii.
Główny bohater, Jack (Glenn Howerton z "It's Always Sunny in Philadelphia"), to profesor filozofii, wyrzucony z uniwersytetu Harvarda i zmuszony do uczenia przez rok biologii w szkole średniej oraz mieszkania w domu po zmarłej matce. Całą energię kieruje przeciwko naukowemu rywalowi, Milesowi (Tom Bennett), knując zemstę, w której pomóc mieliby uczniowie. Ci z kolei chcą zdać dobrze egzaminy, walczą więc o prawo do uczenia się biologii.
Fabuła jest dość oryginalna, bo do banalnego wątku powrotu Jacka "z wielkiego świata" do rodzinnego miasta i wrzucenia głównego bohatera w obce mu środowisko (tu: szkołę z jej rygorami) dochodzi niecodzienna motywacja "nauczyciela" i nietypowe interakcje między postaciami. Ciekawie wypada wyjaśnienie klasie zaraz na wstępie, że to nie sytuacja, znana choćby z "Młodych gniewnych", kiedy Jack wykorzystuje niekonwencjonalne metody, by nauczyć czegoś podopiecznych, ani historia, w której to on uczy się od nich. Oczywiście są wątki, kiedy takie założenie pryska, ale ogólnie przeciwstawienie się schematom ze szkolnych filmów się tu sprawdza.
Jack to egoista i bufon, ale dostaje parę razy szansę pokazania, że mimo kilku nieco psychopatycznych zachowań ma jednak skrupuły. Jego uczniowie natomiast to w większości grupa nerdów, która już w pierwszych trzech odcinkach udowadnia, że losy nastolatków mogą być w "A.P. Bio" co najmniej równie frapujące jak perypetie "dorosłych". Na szczególną uwagę zasługują moim zdaniem Sarika (Aparna Brielle), Heather (Allisyn Ashley Arm) i Colin (Tucker Albrizzi), ale reszta też ma potencjał.
Dobrze wypada zderzenie między tym, że dzieciaki chcą się uczyć, a tym, że udział w planowaniu zemsty zdaje się przynosić im sporo frajdy. Sceny, w których licealiści starają się sprostać dziwnym zadaniom zleconym przez Jacka, to jeden z mocniejszych punktów serialu.
Mieszane uczucia uczniów nie dziwią, gdy dostrzeże się fakt, że niezainteresowany nauczaniem Jack na tle innych pracowników Whitlock High School wypada wcale nie najgorzej. Zastępujący go Helen (Paula Pell) i trener Novak (Charlie McCrackin) to pedagogiczne karykatury. Upiorna (i przezabawna) jest też przedstawicielka związków zawodowych, Kim (Niecy Nash znana ze "Scream Queens" i "Claws"). W licealnej kadrze są też trzy przyjaciółki, Stef (Lyric Lewis), Mary (Mary Sohn) i Michelle (Jean Villepique), które chyba jeszcze nie pokazały w pełni, co potrafią, ale dobrze wykorzystały tych parę scen, które dotychczas dostały.
Gorzej wygląda sprawa z dyrektorem Durbinem (Patton Oswalt). Oswalt robi, co może, i ma sporo uroku, ale póki co twórcy serialu nie mają pomysłu, jak pogłębić dość stereotypową postać szefa, który nie potrafi poradzić sobie z niesfornym głównym bohaterem.
Pierwsze trzy odcinki "A.P. Bio" wygrywają w scenach absurdalnych i w błyskotliwych zwrotach akcji, kiedy pozornie banalna fabuła okazuje się mieć drugie czy nawet trzecie dno. Dużo rozgrywa się w dobrze napisanych monologach i dialogach, a do tego dochodzą świetne obrazki rysowane przez Jacka na tablicy. W sposobie kręcenia serial może się spodobać fanom filmów indie rodem z Sundance. Pojawiają się choćby sekwencje kadrów skupionych na elementach wystroju wnętrz, sceny podkreślone pomysłowo dobraną piosenką, dobrze zestawione ujęcia poszczególnych postaci i momenty, kiedy trzeba uważnie obserwować drugi plan.
Serial nie ustrzegł się potknięć. Już w samym odcinku pilotowym zdarzają się powtórki gagów, które mogą stać się znakiem firmowym "A.P. Bio", ale równie dobrze mogą po jakimś czasie znudzić. I o ile otwierający pierwszy odcinek monolog skutecznie i z humorem wprowadza w akcję, to podobna przemowa w odcinku trzecim wydaje się już niepotrzebna.
"A.P. Bio" próbuje łączyć dwa tematy: zemstę Jacka na konkurencie oraz dziwne sytuacje wynikające ze zderzenia bohatera z wymogami szkolnej codzienności. Póki co poszczególne sceny i postacie wypadają dobrze, ale jako całość serial jeszcze nie umie utrzymać równowagi w podążaniu dwiema ścieżkami. W efekcie próbuje opowiadać o wszystkim równocześnie i pojawia się wrażenie przeładowania wątkami.
Widać, że twórca serialu, Mike O'Brien, jak również jego producenci Seth Meyers i Lorne Michaels – wszyscy wywodzący się z "Saturday Night Live" – największe doświadczenia mają z innymi telewizyjnymi formatami i nie zawsze sobie radzą z fabułą. Powinni równocześnie skupić się bardziej na pojedynczych historiach, nie żonglować naraz wszystkimi, ale i pamiętać o ciągłości wątku głównego, czyli planu zemsty.
Oby dostali szansę na jeszcze lepsze rozwinięcie "A.P. Bio", bo obsada, bohaterowie, humor i aspekty realizacyjne zachęcają, by w skupiać się podczas oglądania na tym, co się w serialu udało, zamiast koncentrować się na kilku brakach.