Kuszący taniec w wersji retro. Rozmawiamy z Nathanem Page'em z serialu "Zagadki kryminalne panny Fisher"
Nikodem Pankowiak
4 stycznia 2018, 14:02
"Zagadki kryminalne panny Fisher" (Fot. ABC1)
Na początku grudnia w Polsce zadebiutował kanał Epic Drama, na którym możecie zobaczyć m.in. serial "Zagadki kryminalne panny Fisher". Rozmawialiśmy z odtwórcą roli inspektora Robinsona.
Na początku grudnia w Polsce zadebiutował kanał Epic Drama, na którym możecie zobaczyć m.in. serial "Zagadki kryminalne panny Fisher". Rozmawialiśmy z odtwórcą roli inspektora Robinsona.
"Zagadki kryminalne panny Fisher" to australijski serial w klimacie retro, który zdobył popularność na całym świecie. Rzecz się dzieje w Melbourne w latach 20., gdzie powraca po dłuższej nieobecności Phryne Fisher (Essie Davis, znana m.in. z "Gry o tron"), kobieta niezwykła, mająca charakter i poczucie stylu, a przede wszystkim bardzo wyzwolona jak na swoje czasy. Panna Fisher od razu znajdzie się w samym środku kryminalnego światka, na początku irytując lokalnych policjantów. Szybko jednak okaże się niezastąpiona w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych.
Dzięki serialowi – najdroższemu w historii australijskiej telewizji – postać z książek Kerry Greenwood dostała drugie życie na małym ekranie. Teraz możecie oglądać jej przygody na kanale Epic Drama i to właśnie z tej okazji zapraszamy Was do lektury rozmowy Nathanem Page'em, inspektorem, który nawiązuje specyficzną relację z główną bohaterką.
Twoja postać, inspektor Robinson, poznaje pannę Fisher już na samym początku serialu i od tego momentu ich drogi będą przecinać się co chwilę. Jak będą się układały relacje pomiędzy przestrzegającym reguł Robinsonem i mającą do nich bardziej swobodne podejście Fisher?
Na początku ta dwójka nie może się rozgryźć. Jedynym wyjściem dla nich jest cierpliwość i powolne poznawanie się. Rzecz jasna nie będzie tak ciągle – mamy w końcu trzy sezon i zbliżający się film, ale najpierw to jedyna opcja. Oboje trochę ze sobą pogrywają – wiąże się to także z tym, że pochodzą z konserwatywnego świata, a dodatkowo za Fisher ciągnie się skomplikowana historia rodzinna. Jednak z ich dwójki to ona w sobie zdecydowanie więcej buńczuczności niż Robinson.
Jakie odczucia, przynajmniej na początku, ma Robinson wobec Fisher? Czy imponują mu jej umiejętności detektywistyczne, czy może jednak bardziej irytuje go fakt, że ona co chwilę wchodzi mu w drogę?
Myślę, że na początku jest on bardziej zirytowany, właśnie faktem, że Fisher wchodzi mu w drogę. Robinson musi zacząć sobie z tym radzić i ostatecznie jest zmuszony, aby częściej improwizować, do czego do tej pory nie było przyzwyczajony.
I nie przeszkadza mu, że ma do czynienia z prywatnym detektywem, który jest kobietą? Mamy w końcu lata 20., społeczeństwo było dużo bardziej konserwatywne.
Dokładnie tak. Wydaje mi się, że to jednak sporo mówi o Robinsonie, że ostatecznie potrafi się w tej sytuacji odnaleźć i ją zaakceptować. Fisher potrafi przekazać wiele ważnych i wartościowych opinii i pomysłów, ale na początku Robinson nie jest w stanie pojąć, że ktoś może rozpatrywać te same rzeczy co on pod innym kątem. W końcu jednak zaczyna to doceniać.
Myślę, że w przypadku seriali kryminalnych, gdzie każdy odcinek skupia się na innej sprawie, trudno jest nie popaść w pewien schemat, gdzie zmieniają się tylko postacie, ale scenariusz pozostaje praktycznie taki sam. Jak można opowiedzieć 34 historie i sprawić, by ludzie wciąż chcieli więcej?
Dobre pytanie, ale nie znam na nie odpowiedzi (śmiech). Jak wspomniałeś, schemat pozostaje ten sam – masz morderstwo i śledztwo. Wydaje mi się, że ludzi po prostu uwielbiają kryminalne zagadki i poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, kto jest mordercą. Oczywiście serial musi działać na wielu poziomach, żeby ludzie nie przestali go oglądać po kilku odcinkach. Myślę, że tutaj pomaga nam cała otoczka – kostiumy, scenografia… No i oczywiście relacja między dwójką głównych bohaterów – ten swego rodzaju taniec między nimi może sam w sobie być kuszący.
Pytam o to, ponieważ udało Wam się zebrać naprawdę oddaną widownię. Kilka lat temu Wasi fani zaczęli kampanię w social media, aby powstał 3. sezon, ostatnio pomogli Wam w kampanii na Kickstarterze, aby zebrać pieniądze na film. Jak to robicie, że Wasi fani tak Was kochają? Gdzie leży klucz do tego?
Nie mam pojęcia, naprawdę. Wydaje mi się, że mieliśmy o tyle łatwiej, że książki, na których oparto serial, miały sporo fanów – szczególnie we Francji, z tego co wiem. Po adaptacji książek na serial zainteresowanie oczywiście wzrosło. Naprawdę nie potrafię udzielić dobrej odpowiedzi na to pytanie. Ale mogę powiedzieć, że nasi fani są naprawdę oddani, to coś niesamowitego. Zwłaszcza że nie jest to serial skierowany do dzieciaków czy młodzieży. Gdy w różnych miejscach promujemy serial, widzę bardzo dużo kobiet w średnim wieku, które przyprowadzają swoje matki, przyprowadzają swoje córki. Ci wszyscy ludzie z różnych powodów kochają nasz serial.
Zdarza się, że gdy grywam w teatrze, przylatują mnie zobaczyć nawet fani z Kanady czy USA. Wykupują miejsca na kilka spektakli i po tygodniu wracają do domów, coś niesamowitego. Posiadanie takich fanów to coś niezwykłego, możemy im być tylko wdzięczni
Nie jest łatwo zdobyć międzynarodową rozpoznawalność w czasach, gdy co roku ukazuje się kilkaset seriali, a jednak "Zagadki kryminalne panny Fisher" były emitowane w ponad 100 krajach. Co Twoim zdaniem jest tego przyczyną, co czyni ten serial innym od reszty? Lokalizacja i czas akcji? Wyrazista kobieca postać?
Myślę, że to trochę kombinacja tego, o czym właśnie wspomniałeś. Mamy silną kobiecą postać, pełną życia i blasku, no i mamy lata 20. – jest w nich coś takiego, że ludzie po prostu je kochają. Kochają też zagadki kryminalne, ja sam pamiętam, jak mama pokazała mi książki Agathy Christie – kompletnie wtedy przepadłem. Naprawdę ciężko jest zrobić dobry serial, jednak z tym jakoś nam się udało. Dla nas samych może to być tajemnica, dlaczego wyszło, mieliśmy dużo szczęścia.
Wracając do filmu, o którym wspominałeś wcześniej, wkrótce wchodzicie na plan, prawda?
Tak, w połowie 2018 roku.
Wiem, że kilka miesięcy temu miałeś już okazję przeczytać scenariusz. Czy zobaczymy zupełnie inne podejście do tej samej historii, czy jednak dotychczasowi fani będą czuli się jak w domu?
To będzie ciężkie zadanie i jestem z tego powodu nerwowy. Myślę, że to będzie i musi być coś trochę innego, bo chodzi o inny środek przekazu. Całą historię musimy opowiedzieć w półtorej godziny i to tyle, przynajmniej do czasu następnego filmu. Pewne ograniczenia nakłada też na nas budżet produkcji. Z drugiej strony, obsada pozostaje ta sama, mamy tego samego operatora, powraca reżyser, który jest z nami od 1. odcinka [Tony Tilse – przyp. red.]. Już jako serial telewizyjny mieliśmy jednak filmową jakość, więc sporo rzeczy wciąż pozostanie na swoim miejscu. Myślę, że atmosfera będzie podobna, jednak sam koncept, sama fabuła będzie bardziej zwarta, co może być naprawdę fajne. Historia będzie szybsza i bardziej dramatyczna, dlatego już nie mogę się doczekać.
Czy sukces Waszego serialu może sprawić, że innym australijskim serialom będzie łatwiej o popularność na świecie? Mieliście w ostatnich latach kilka naprawdę dobrych tytułów, które moim zdaniem zasługiwały na większą uwagę.
Tak, uważam, że mamy kilka naprawdę dobrych produkcji, ale takie można znaleźć teraz wszędzie, to ciężkie zadanie, aby się przebić. Trzeba znaleźć dobry pomysł, ale też ludzie muszą go w odpowiednim momencie zaakceptować, należy się wstrzelić w odpowiedni czas. Ostatnimi czasy udało się wyprodukować w Australii wiele dobrych seriali, ale na końcu ważne jest także wyczucie czasu. Mam nadzieję, że obecnie emitowane seriale, które odniosły sukces, wyznaczą ścieżkę dla kolejnych i będzie się ich pojawiać coraz więcej. Przemysł telewizyjny w Australii jest mały, dlatego uważam, że jesteśmy szczęściarzami, odnosząc sukces z naszym serialem.
Na koniec pytanie, które zawsze zadajemy naszym rozmówcom. Jakie seriale teraz oglądasz i gdybyś mógł wybrać jeden, w którym mógłbyś zagrać, to co by to było?
To akurat bardzo łatwe pytanie – myślę, że byłby to jakiś skandynawski serial. "The Bridge" albo jakieś inne nordic noir. Oczywiście nie umiem mówić w żadnym z tych języków, ale bardzo podoba mi się ta powolna, depresyjna atmosfera, zawsze przemawiały do mnie takie mroczne, depresyjne klimaty. Tak, zdecydowanie, skandynawska produkcja byłaby świetna, chciałbym być pierwszym Australijczykiem, który w niej zagra. Nie wiem, czy się uda, ale spróbuję.