Nasze podsumowanie tygodnia – dziś same hity!
Redakcja
12 listopada 2017, 20:02
"Shameless" (Fot. Showtime)
W tym tygodniu będzie krótko i do rzeczy: hity dostają od nas m.in. "Shameless", "Mr. Robot", "Star Trek: Discovery" i "Riverdale", które zabrało głos w dyskusji o molestowaniu seksualnym.
W tym tygodniu będzie krótko i do rzeczy: hity dostają od nas m.in. "Shameless", "Mr. Robot", "Star Trek: Discovery" i "Riverdale", które zabrało głos w dyskusji o molestowaniu seksualnym.
HIT TYGODNIA: Korporacyjny chaos kontrolowany w E Corp – "Mr. Robot" znów zadziwia formą
Długie, podążające za akcją bez choćby jednego cięcia ruchy kamery to już jeden ze znaków rozpoznawczych "Mr. Robot". W 5. odcinku 3. sezonu Sam Esmail i ekipa doprowadzili go jednak do perfekcji, zabierając nas w towarzystwie Elliota i Angeli w samo centrum piekła, jakim stała się oblegana przez protestujących siedziba E Corp. A to wszystko w jednym ujęciu.
Wróć. To wszystko w 31 ujęciach wyglądających jak jeden potężny mastershot. Nakręcenie takiego giganta było tu oczywiście niewykonalne, ale nie o to chodziło. Celem było wytworzenie iluzji trwającego w czasie rzeczywistym chaosu, w którego środku znalazła się dwójka bohaterów. Zabieg potęgujący napięcie, przyspieszający tempo akcji i nade wszystko bardzo efektowny oraz piekielnie trudny realizacyjnie. A co najważniejsze z naszego punktu widzenia – udany.
Bo choć trudno uznać cały odcinek za szczególnie treściwy, a na pewno mniej niż to miało miejsce w poprzednich tygodniach, sposób jego poprowadzenia wynagrodził te braki. Szukający błędu systemowego we własnej głowie Elliot i próbująca zachować zimną krew w trudnej sytuacji Angela improwizowali w najlepsze, a choć wszystko to było odmierzone co do centymetra, dało się w ich wysiłki uwierzyć. I to wystarcza, by bić twórcom brawo. [Mateusz Piesowicz]
HIT TYGODNIA: Krwawa wojna iracka w "Długiej drodze do domu"
Nowy fabularny projekt National Geographic, który zadebiutował w zeszłą niedzielę, przenosi nas do początku jednej z najtrudniejszych dla wojsk USA bitew w najnowszej historii. Tzw. czarna niedziela w kwietniu 2004 roku rozpoczęła się od zasadzki, w którą wpadli amerykańscy żołnierze patrolujący uchodzącą do tej pory za bezpieczną dzielnicę Bagdadu. Serial od samego początku pokazuje nie tylko piekło irackiej wojny partyzanckiej, ale i "front domowy", czyli sytuację w bazie Fort Hood w Teksasie, gdzie na wieści z Iraku czekają rodziny żołnierzy.
"Długa droga do domu" pokazuje najlepiej, że projekty produkcje wojenne na małym ekranie nie skończyły się wcale na "Kompanii braci" od HBO. Serial National Geographic jest oszczędny w formie, przypomina wręcz paradokument. Ale też przez to robi tak wielkie wrażenie. Widać przywiązanie do szczegółów i drobiazgowość, z jaką odtworzono ten epizod irackiej wojny.
Świetny jest nie tylko scenariusz, ale i obsada, w tym Michael Kelly jako odpowiedzialny za całą operację podpułkownik Volesky i E.J. Bonilla jako porucznik Shane Aguero, który musi wyprowadzić swoich żołnierzy z całej sytuacji. To wszystko powoduje, że warto czekać na kolejne odcinki tej historii. [Michał Kolanko]
HIT TYGODNIA: "Crazy Ex-Girlfriend" i Rebecca na dnie
"Crazy Ex-Girlfriend" hit należał się oczywiście już tydzień temu, ale akurat byłam zajęta pakowaniem walizki i przygotowaniami do wywiadów z ekipą "Star Treka", więc zabrakło mi czasu na obejrzenie tego i paru innych seriali. Bardzo tego żałuję, bo "Josh's Ex-Girlfriend Is Crazy" był chyba najlepszą godziną z całego serialu, który w tym sezonie po prostu rządzi.
Upadek Rebeki jest mocny, wstrząsający i coraz mniej zabawny. Bo śmiech naprawdę zamiera w gardle, kiedy widzisz na czyimś ekranie tekst pt. "9 najmniej bolesnych sposobów na zabicie się" (boję się sprawdzać w Google, czy da się coś takiego znaleźć, bo pewnie się da). Tydzień temu widzieliśmy, jak sięgnęła dna, próbując ostatecznie ukarać Josha za to, co jej zrobił, oraz pozbyć się ze swojego życia każdego, komu na niej zależało. Były świetne momenty musicalowe, komediowa jazda bez trzymanki, parodie filmów i cała tona emocji.
W tym tygodniu dno zostało zdefiniowane na nowo, bo na naszych oczach faktycznie doszło do próby samobójczej, po tym jak Rebeccę znów – który to już raz? – zawiodła jej własna matka. Powodów do uśmiechu było tym razem już malutko (choć piosenka "Maybe She's Not Such A Heinous Bitch After All" zostanie ze mną na jakiś czas, podobnie jak Nathaniel ściskający w objęciach wielkiego, pluszowego aligatora), "Crazy Ex-Girlfriend" skręciła w najmroczniejszym kierunku z możliwych. Tego już się nie da traktować lekko ani z przymrużeniem oka. "Crazy Ex-Girlfriend", podobnie jak wcześniej "BoJack Horseman", staje się jednym z najlepszych dramatów wśród komedii. [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: U Gallagherów wszystko w porządku – udana premiera 8. sezonu "Shameless"
Dobre zmiany u Gallagherów to pojęcie bardzo względne i rzadko odnoszące się do wszystkich z nich, więc tym bardziej należy odnotować to, czego byliśmy świadkami w premierze 8. sezonu. Fiona jest teraz odnoszącą sukcesy bizneswoman; Lip kontynuuje skuteczny odwyk; Ian i Debbie pracują, szukając szczęścia w miłości; Carl praktykuje wojskowe podejście do życia; a Liam chodzi do elitarnej szkoły. Frank z kolei najpierw został buddystą na haju, a potem postanowił zmienić swoje życie.
Bajka? Jak to w "Shameless", wątpliwe, by miała potrwać długo, ale na razie wypada się tylko cieszyć ze wszystkiego, co spotyka bohaterów, bo oglądanie ich w takim stanie to naprawdę miła odmiana. Dla całego serialu, który na początku nowego sezonu wydaje się łapać kolejny już oddech i szykować nam mnóstwo atrakcji.
Zarówno komediowych, jak i dramatycznych (być może u Kevina i V będzie teraz poważniej?), ale przede wszystkim obdarzonych nową energią i nadzieją, że twórcy mają na wszystkich bohaterów świeże pomysły. W końcu to już 8. sezon – i oni, i my sobie na to zasłużyliśmy. [Mateusz Piesowicz]
HIT TYGODNIA: "Riverdale" traktuje gwałciciela z buta
"Riverdale" to czysta frajda. Ślicznie opakowany cukiereczek, który wartości odżywczych za wiele nie posiada, ale i tak – a dokładniej: właśnie dlatego – trudno mu się oprzeć. Ale gdzieś pomiędzy wielokątami miłosnymi i poszukiwaniami seryjnego mordercy udało się w tym tygodniu zamieścić bardzo istotną i pasującą do naszych ponurych czasów rzecz.
W najnowszym odcinku do miasteczka przybył niejaki Nick St. Clair (Graham Phillips, czyli syn Alicii Florrick z "Żony idealnej"), który okazał się nie tylko dwulicowym palantem, ale i gwałcicielem. Veronica załatwiła sprawę, wymierzając mu porządny policzek, ale Cheryl, której Nick zaaplikował pigułkę gwałtu, już tyle szczęścia nie miała. Na szczęście jednak ktoś zauważył, co się dzieje. Scena, w której Pussycats i Veronica biegną Cheryl na ratunek, a następnie dopadają gwałciciela, podczas gdy w tle wciąż słychać "Out Tonight" z musicalu "Rent" w ich wykonaniu, jest świetna.
Jest w tym siła, jest kobieca solidarność i przede wszystkim jest w tym jasny przekaz, który młode dziewczyny powinny powinny usłyszeć: jeśli coś takiego ci się przytrafi, nie powinnaś się wstydzić złożyć doniesienia na policję. Tak jak Cheryl. I nie ma znaczenia to, czy miałaś na sobie krótką sukienkę, czy byłaś ubrana w worek na ziemniaki.
"Riverdale" zrobiło to rewelacyjnie. A dodatkowo historia Nicka zawierała mocny twist związany z Betty Cooper, od którego pewnie niejednego widza przeszedł zimny dreszcz. Co dalej!? [Marta Wawrzyn]
HIT TYGODNIA: Pomysł na "żywą planetę" ze "Star Trek: Discovery"
Od samego początku było jasne, że twórcy "Discovery" mieli wiele pomysłów, jak przekształcić znajome motywy ze "Star Treka" w coś nowego. Nie inaczej jest w odcinku "Si Vis Pacem, Para Bellum". Tu mamy bardzo często wykorzystywany motyw misji na planecie w nowym wydaniu. Bo tym razem nie chodzi tylko o zbieranie danych, ale o misję, która może zdecydować o wyniku wojny Federacji z Klingonami.
Wojna idzie coraz gorzej ze względu na wykorzystywaną przez Klingonów technologię maskującą na swoich okrętach. Jedyną szansą jest wykorzystanie planety Pahvo jako swego rodzaju gigantycznego radaru. Ale jak się okazuje, planeta jest zamieszkała, a jej mieszkańcy mają swoją własną agendę. Stawia to oficerów Gwiezdnej Floty przed trudnymi wyborami. To bardzo ważny element "Star Treka", zwłaszcza serii takich jak "Deep Space Nine": pytanie o to, co można zrobić i jakie ideały przy tym poświecić, by wybrnąć z trudnych sytuacji. Zwłaszcza takich, w których stawką jest przetrwanie.
W "Discovery" cała sytuacja pokazana jest z właściwym dla serialu rozmachem. Jest dynamiczna bitwa w przestrzeni kosmicznej, jak i zachwycający krajobraz obcej planety. I chociaż cała koncepcja nasuwa nieco skojarzenia z filmem "Avatar" (nie tylko ze względu na kolorystykę) to całość trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Zwłaszcza w chwili, gdy okazuje się, co dzieje się na Pahvo z porucznikiem Saru. Ten odcinek jeszcze bardziej buduje i tak jedną z najciekawszych w serialu postaci. Nowy "Star Trek" w pierwszej części pierwszego sezonu utrzymywał wysoką formę cały czas i "Si Vis Pacem, Para Bellum" ten trend potwierdza. [Michał Kolanko]