"Star Trek: Discovery" to serial o naszych czasach. Rozmawiamy z Jasonem Isaacsem i Shazadem Latifem
Marta Wawrzyn
12 listopada 2017, 21:38
"Star Trek: Discovery" (Fot. CBS/Netflix)
Czy nowy kapitan oglądał "Star Treki"? Co łączy nowy serial z poprzednikami? Czy w mrocznym świecie "Discovery" jest miejsce na optymizm? Rozmawiamy z kapitanem i jego szefem ochrony.
Czy nowy kapitan oglądał "Star Treki"? Co łączy nowy serial z poprzednikami? Czy w mrocznym świecie "Discovery" jest miejsce na optymizm? Rozmawiamy z kapitanem i jego szefem ochrony.
Już jutro rano na Netfliksie znajdziecie jesienny finał 1. sezonu "Star Trek: Discovery", a tymczasem zapraszam do lektury drugiej z naszych londyńskich rozmów z ekipą serialu (ten z Sonequą Martin-Green i Aaronem Harbertsem znajdziecie tutaj). Shazad Latif, czyli serialowy porucznik Ash Tyler, podejrzewany przez widzów o najgorsze, oraz Jason Isaacs, czyli tajemniczy kapitan Gabriel Lorca, odpowiadali na pytania razem. Ponieważ jednak Isaacs minutę się spóźnił, wcześniej zdążyliśmy zacząć dręczyć Latifa o TĘ teorię fanowską.
Isaacsa, który gra w filmach i telewizji od 30 lat, kojarzycie na pewno z roli Luciusa Malfoya w filmach o "Harrym Potterze", a także z licznych seriali, w tym "Case Histories", "Awake", "Dig" czy ostatnio "The OA". Z kolei Latif karierę zaczynał w brytyjskej produkcji "Spooks", zdarzyło mu się też pojawić w "Black Mirror" (w "The National Anthem"), "My Mad Fat Diary" czy "Penny Dreadful". Obaj panowie są londyńczykami.
Rozmowa, którą prowadziliśmy w kilkuosobowej grupce dziennikarzy, była bardzo dynamiczna i zawierała znacznie więcej śmiechu niż udało mi się tutaj zawrzeć, ponieważ odtwórca roli kapitana opanował do perfekcji rzucanie żartami przy zachowaniu kamiennej twarzy. A że poczucie humoru ma bardzo brytyjskie, to był jeden z najbardziej interesujących, luźnych i momentami absurdalnych wywiadów, w jakich kiedykolwiek uczestniczyłam.
Przed państwem kapitan Gabriel Lorca i jego szef ochrony, porucznik Ash Tyler.
Shazad, czego powinniśmy się spodziewać po "Star Trek: Discovery" w najbliższym czasie? Jest jakiś odcinek, na myśl o którym cieszysz się szczególnie?
Shazad Latif: Tak, szczególnie uwielbiam odcinki 9, 10 i 11, bo jest mnie w nich dużo. Zwłaszcza odcinek 11 jest naprawdę wyjątkowy, ponieważ wiele rzeczy w nim staje na ostrzu noża.
Jak byś go opisał w trzech słowach?
Shazad Latif: Smutny, fajny, mroczny.
Co sądzisz o fanowskich teoriach, a zwłaszcza tej, która dotyczy Ciebie? Czy siedzimy w tym momencie z Klingonem przy jednym stoliku?
Shazad Latif: (śmiech) Jest dużo tych teorii w internecie. Właśnie wcześniej rozmawiałem o tym z Jasonem i powiedziałem, że to siła fandomu "Star Treka". Oni są jak detektywi. Jestem szczęśliwy, że są tak zainteresowani serialem, to świetna sprawa. A poza tym chciałbym zachować tajemnicę, więc nie chcę o niczym rozmawiać, dopóki odcinek się nie ukaże. Nie wiem, czemu chcecie wiedzieć takie rzeczy. W każdym razie, zobaczymy!
W tym momencie do pokoju wpadł Jason Isaacs i na dzień dobry oznajmił: "Nieważne, co on mówi, to bzdury! Cześć wszystkim!".
Najpopularniejsza teoria fanowska zawiera niezwykle tajemniczego członka obsady. Shazad, czy Ty kiedykolwiek spotkałeś Javida Iqbala?
Shazad Latif: Javid Iqbal? Tak, tak, spotkałem go. Ale my nie widujemy dużo ludzi. Oni są na innych planach, także prawie ich nie widujemy…
Jason Isaacs: (przerywa) Poza tym Klingoni pojawiają się tam o jakiejś trzeciej rano, więc… Sonequa była gospodynią wieczorów z grami, gdzie ekipa mogła się ze sobą zapoznać. Robiliśmy to w moim domu, bo mam większy. Pierwszy raz, kiedy to zrobiliśmy, praktycznie nie kojarzyłem aktorów, którzy grają Klingonów, bo normalnie mają te swoje srebrne głowy czy coś tam. Przez pół wieczoru zastanawialiśmy się: kim są ci ludzie? Jest dużo ludzi, których nie spotykamy w ogóle. Klingoni większość scen robią osobno.
Czyli spotkaliście go na jednej z tych imprez?
Shazad Latif: Tak, na jednej z imprez, jednego wieczoru.
Jason Isaacs: Pierwszy raz spotkaliśmy Klingonów podczas lunchu. Siedzimy, słuchamy, jak oni wydają te swoje dźwięki [w tym momencie szacowny kapitan zaczął udawać Klingona – red.] przez dobrych kilka minut i zapytałem: "Przepraszam, czy my musimy tego słuchać!?". Oni wszyscy aż na nas spojrzeli, bo spędzili wieki, ucząc się tego. A ja na to cichutko: "Przepraszam, tak tylko pytałem…"
Byliście fanami "Star Treka", zanim znaleźliście się w obsadzie "Discovery"?
Shazad Latif: Ja nie byłem jakimś superfanem. Mój dziadek z wujkiem uwielbiali "Star Treka" i go nagrywali na VHS. Ale jestem fanem teraz!
Jason Isaacs: Właśnie sprawiłeś, że czuję się taki, k…, stary! (śmiech) Ja byłem ogromnym fanem, kiedy byłem dzieciakiem, a potem miałem 40 lat przerwy. Mój "Star Trek" to "The Original Series", z Kirkiem i Spockiem. Znalazłem tam swoje ideały męskości. Kirk dosłownie pysznił się na ekranie, cały nieodgadniony i szlachetny, a do tego był Spock, z tą jego logiką i moralnością. A potem o tym zapomniałem. Nie widziałem żadnych odcinków z Patrickiem Stewartem ani całej reszty.
Jak dostaliście swoje role? Co trzeba zrobić, żeby zostać kapitanem okrętu kosmicznego?
Jason Isaacs: Ooj, muszą Cię o to poprosić! (śmiech) Tak to normalnie wygląda. Znaczy pewnie wcześniej ktoś droższy im odmówił.
Shazad Latif: Ja nagrałem taśmę w kuchni z mamą i wysłałem z nadzieją, że się uda. I miałem to szczęście, że dostałem odpowiedź.
Jason Isaacs: I nie chcieli też Twojej mamy?
Shazad Latif: Ona jest naprawdę dobra! Świetnie sobie radzi na tych taśmach.
Znaczy Twoja mama czyta sceny razem z Tobą?
Shazad Latif: Tak, jest moją partnerką w scenach. Uwielbiam z nią pracować, jest świetna.
Jason, mówiłeś o swojej fascynacji kapitanem Kirkiem i "The Original Series". Czy jako dzieciak chciałeś grać taką rolę, jaką grasz teraz?
Jason Isaacs: Nie, niekoniecznie! Kiedy byłem dzieciakiem, nie myślałem, żeby zostać aktorem, myślałem tylko o tym, żeby wyjść na dwór i pograć w piłkę. Kiedy zaoferowano mi tę pracę, nie chciałem tego robić, dopóki mi nie powiedzieli, na czym to polega i nie pokazali scenariuszy. Nigdy nie chciałbym być bladym cieniem swoich znakomitych poprzedników. Nie jestem fanem wszelkiego rodzaju remake'ów różnych rzeczy, zwłaszcza jeśli oryginały są genialne. Ale nasz serial jest zupełnie inny, zrodzony z naszych czasów. To pojedyncza historia, z bardzo skomplikowanymi, bogatymi w treść relacjami; taka, w której są konsekwencje twoich akcji i wyborów. To nie jest żadne echo tego, co było wcześniej.
Dlaczego ci widzowie z nowego pokolenia, którzy nie znają "Star Treka", mieliby oglądać Wasz serial?
Jason Isaacs: A dlaczego mielibyśmy oglądać cokolwiek? Cokolwiek, co kiedykolwiek zostało zrobione? Opowiadamy nową historię, dla nowego pokolenia, o czymś, co wygląda jak fantazja na temat przyszłości, ale tak naprawdę traktuje o tym wszystkim tym, co się dzieje teraz. W "Star Treku" zawsze przewijały się takie same tematy: integracja społeczna, różnorodność, optymizm, harmonia. Bóg nam świadkiem, że bardzo tego brakuje w dzisiejszym świecie. Przesłanie, które przekazują politycy i różni ważni ludzie, często jest wręcz odwrotne. Oczywiście "Star Trek" to przede wszystkim rozrywka, ale taka, która zawiera przekaz, że jeśli uda nam się to wszystko przetrwać, są lepsze sposoby na rozwiązywanie problemów.
Co "Discovery" wnosi do świata "Star Treka"? Co jest zupełnie nowe w Waszym serialu?
Jason Isaacs: To, co my robimy, jest zupełnie nowym serialem, osadzonym dziesięć lat przed wydarzeniami z "The Original Series". Dlatego twórcy zaczynają z czystym kontem i mogą opowiadać nowe, świetne, skomplikowane historie. Dzieje się to na dziesięć lat przez Pierwszą Dyrektywą, Federacja odkrywa wszechświat w życzliwy sposób, a potem zaczyna się wojna. Ten serial to historia wojenna, z wysokimi stawkami i dużym stopniem dramatyzmu, który wyciąga na wierzch esencję charakterów tych ludzi. W serialu zawsze chodzi o postacie, nie o spektakl.
Shazad Latif: Nasz serial zawiera wiele znajomych elementów dla fanów "Star Treka", ale jest bardziej mroczny, co naprawdę mi się podoba. Widzimy bohaterów z wszystkimi ich wadami, w nowych sytuacjach, widzimy, że nie są chodzącymi ideałami.
Jason Isaacs: Poza tym każdy z poprzednich "Star Treków" restartuje się pod koniec każdej godziny. Możesz oglądać odcinki w różnej kolejności. Myślę, że dzisiejsza publika jest bardzo wyrafinowana, ogląda mnóstwo historii, które są skomplikowane, zniuansowane i dostępne na mniejszych czy większych ekranach. I my się w to zanurzamy. Jeśli postać dokona wyboru, są konsekwencje. Jeśli stracisz kogoś, kogo kochasz, jesteś rozstrojony z tego powodu. Nie ma czegoś takiego jak reset. Można opowiadać bogatsze, bardziej satysfakcjonujące historie.
A co sądzicie o dyskusjach fanów, którym nie podobają się różne szczegóły w Waszym serialu, dotyczące kwestii wizualnych czy używanych technologii? Powinni zacząć traktować "Discovery" jak prequel i podejść do niego z otwartą głową?
Shazad Latif: Myślę, że choć nie wszystko przetrwało, to jednak esencja "Star Treka" została zachowana. Wydaje mi się, że fajnie jest dostać aktualizację – taką, którą nowoczesna publika zrozumie i zechce oglądać.
Jason Isaacs: Writers' room naszego serialu jest pełen zagorzałych fanów "Star Treka", takich totalnie obsesyjnych, którzy dbają o to, żeby to, co piszą, zgadzało się z kanonem, poprzednimi serialami i miało sens tak za dziesięć lat, jak i teraz. Ale przede wszystkim oni starają się opowiedzieć świetne, dynamiczne, interesujące, prowokacyjne historie. Nie da się tego robić, jeśli cały czas oglądasz się za siebie.
Jak Waszym zdaniem serial zyskuje na tym, że jest dostępny na platformach streamingowych?
Shazad Latif: To świetna sprawa, bo możesz oglądać, kiedy i gdzie chcesz. Uwielbiam binge'ować seriale.
Jason Isaacs: Ja nienawidzę reklam! To zaburza płynność opowiadanej historii. Jeśli nie ma reklam, to możesz ją opowiadać bez przeszkód.
Shazad Latif: Nasz serial to 15-godzinny film. To 15 godzin zagłębiania się w postacie i analizowania ich umysłów. Coś zupełnie innego niż film kinowy, gdzie z dwóch godzin, które masz do dyspozycji, akcja zajmuje godzinę i właściwie nic nie wiesz o tych ludziach.
Jason Isaacs: Ja zrobiłem mnóstwo seriali dla telewizji ogólnodostępnej. Szefowie tych stacji świetnie rozumieją swoją machinę i swoją publikę, więc jedną z rzeczy, które musisz robić, jest odpowiednie prowadzenie fabuły ku przerwie na reklamy. A kiedy wrócisz po przerwie, musisz założyć, że ludzie w ogóle nie uważali, i powtarzać historię, przewijać ją. Jest w tym wszystkim dużo ekspozycji. A my możemy opowiadać historie tak, jak powinny być opowiadane.
Jason, zagrałeś kilka różnych ról łotrów, wydaje się wręcz, że masz słabość do takich typów. Myślisz, że ludzie mogą widzieć w Tobie Luciusa Malfoya albo jakąś inną postać, kiedy patrzą na kapitana Lorcę?
Jason Isaacs: To nie ma nic wspólnego z moją obecną pracą. Ja tu próbuję wygrać wojnę przeciwko Klingonom! (śmiech) Mam jakąś własną agendę, mam sceny do zagrania, mam być obecny w sensie emocjonalnym, a co ludzie myślą o mnie i moich poprzednich rolach, to już inna sprawa. Gram od dawna, bo już od 30 lat, i mam nadzieję, że ludzie zapominają o tym, gdzie mnie kiedyś widzieli, po pięciu minutach od startu "Star Treka" i myślą o mnie jako o facecie dowodzącym USS Discovery.
1. sezon "Star Trek: Discovery" ma być historią wojenną, która ma zostać zamknięta w 15 odcinkach. Czy wiecie, w jakim kierunku serial się potoczy w 2. sezonie?
Jason Isaacs: Tak, wiemy o tym wszystko! (śmiech)
No to powiedzcie!
Jason Isaacs: Gdybyście zapytali komika, jaka jest puenta, to niespecjalnie byście się mogli cieszyć jego występem. Zabieramy Was w podróż pełną twistów i zwrotów akcji, są niespodzianki, jest dramatyzm, jest akcja. Za każdym razem kiedy ktoś mnie pyta, co będzie dalej, to wygląda dla mnie jak nonsensowne pytanie. Bo im więcej się dowiecie, tym mniej będziecie się cieszyć tym, co Was czeka.
Chętnie byśmy poznali kapitana Lorcę od trochę bardziej emocjonalnej strony. Czy możemy na to liczyć?
Jason Isaacs: Cały czas jestem w pełni emocjonalny. To, jak wiele decyduję się pokazać mojej załodze czy kamerze, zależy ode mnie, a także od tego, co się dzieje w danej scenie. Przed nami dużo dramatycznych wydarzeń. Stawki będą stawały się coraz wyższe i wyższe. Nie powiem Wam, co się wydarzy, ale mogę powiedzieć, że każdy ma pełne wewnętrzne życie emocjonalne. Pytanie brzmi, jak wiele z tego możesz pokazać swojej załodze, jeśli chcesz nimi dowodzić i zachować ich szacunek. Widzieliśmy go już w trudnej sytuacji, kiedy pani admirał groziła, że mu zabierze okręt. To był bardzo stresujący moment dla niego. On oczywiście ma w sobie jakieś rany i uszkodzenia, bo stracił już wcześniej załogę. Ale to nie terapia grupowa, to wojna.
Czyli teraz on się skupi tylko na wojnie?
Jason Isaacs: Nie powiem Wam nic o tym, co się wydarzy! Jeśli jeszcze zamierzacie nas o to pytać, to wiedzcie, że nie powiemy Wam co dalej. (śmiech) Bo na tym polega przyjemność z oglądania każdej historii, że nie wiemy, co będzie dalej.
Zarówno kino, jak i telewizja wciąż jeszcze są zdominowane przez białych facetów. Tymczasem "Star Trek" kiedyś wyprzedzał epokę pod tym względem – na przykład był pierwszy pocałunek osób dwóch różnych ras – i można odnieść wrażenie, że wciąż to robi. Też to tak widzicie?
Shazad Latif: Ja tak widzę świat. Wychowałem się w multikulturowym miejscu i to dla mnie normalne, że ludzie są różni. "Star Trek" zawsze pokazywał takie rzeczy jako normalne i najwyższy czas, żeby inni ludzie też to zaczęli tak widzieć. Powiedziałbym wręcz, że to przychodzi do telewizji strasznie późno. Ale tak, zdecydowanie powinno być więcej takich seriali.
Jason Isaacs: Serial zawsze celebrował różnorodność. Był rosyjski nawigator w środku zimnej wojny, były kobiety na pokładzie, teraz mamy czarnoskórą kobietę w centrum całej historii. Nawet jeśli to mroczna opowieść, w tym sensie że wojna kładzie się cieniem na tym sezonie, to zasadniczy przekaz zawsze jest optymistyczny i służący łączeniu ludzi. Mam nadzieję, że w przyszłości nadejdzie taki czas – nie mówię, że serial to sprawi – kiedy nikt nie będzie oceniany z powodu płci, koloru skóry czy seksualności.
W ciągu ostatniego miesiąca wyszło na jaw mnóstwo historii dotyczących molestowania seksualnego w przemyśle filmowym i telewizyjnym…
Jason Isaacs: …i w polityce też.
Tak, w polityce też. Ale chcielibyśmy zapytać Was jako przedstawicieli przemysłu filmowo-telewizyjnego, jak Waszym zdaniem powinno się z tym walczyć w branży, w której pracujecie.
Shazad Latif: Ludzie wreszcie mają odwagę mówić o tym głośno, to się w końcu dzieje. Im więcej ludzi będzie o tym mówić, tym łatwiej będzie z tym walczyć.
Jason Isaacs: Nigdy nie planowałem być częścią czegoś takiego. Ale mogę powiedzieć, że są bardzo restrykcyjne zasady, to znaczy zanim zaczynamy pracę, przechodzimy szkolenia dotyczące molestowania seksualnego. Tak jest wszędzie, we wszystkich większych studiach produkcyjnych i stacjach telewizyjnych. Do tej pory jednak ludzie czuli się bezbronni, kiedy te zasady były łamane, uważali, że nie mogą złożyć skargi. I miejmy nadzieję, iż to się zmieni i ludzie w takiej sytuacji będą czuć, że zostaną wysłuchani i sprawiedliwość zostanie zaprowadzona.
Z kolei ci, którzy potencjalnie mogliby te zasady naruszyć, nie zrobią tego choćby ze względu na grożące im konsekwencje. Ale oczywiście to nie jest takie proste – ludzie, którym zdarzyło się wejść na przestępczą ścieżkę czy też zachować w potworny sposób, najczęściej znali zasady, zanim je złamali. Skoro nas pytacie, to możemy tylko powiedzieć, że mamy nadzieję, iż nigdy się to nie przydarzy nikomu. Ale też potrzebne są mechanizmy, które sprawią, że albo to się skończy, albo będzie można złożyć skargę, jeśli to się zdarzy.
Serial "Star Trek: Discovery" możecie oglądać na Netfliksie. Nowe odcinki pojawiają się w poniedziałki – teraz zobaczycie jesienny finał, a od 8 stycznia drugą część 1. sezonu.