"Stranger Things" chciało zabić naszą ulubioną postać. Czemu zmieniono zdanie?
Marta Wawrzyn
7 listopada 2017, 13:03
"Stranger Things" (Fot. Netflix)
Pierwotny plan na "Stranger Things" był zupełnie inny. Bracia Dufferowie zdradzili, że serial miał być antologią, ale Netflix zakochał się w dzieciakach. I dlatego nie zabito ważnej postaci.
Pierwotny plan na "Stranger Things" był zupełnie inny. Bracia Dufferowie zdradzili, że serial miał być antologią, ale Netflix zakochał się w dzieciakach. I dlatego nie zabito ważnej postaci.
Postać, o której mowa, to oczywiście Jedenastka. Oryginalny plan był taki, że dziewczyna poświęci swoje życie, żeby uratować przyjaciół. Zmieniono to, kiedy okazało się, że serial będzie wyglądał inaczej niż początkowo planowano. Matt i Ross Dufferowie zdradzili podczas Master Class na Chapman University, że "Stranger Things" miało być antologią, z inną historią co sezon, jak "American Horror Story".
– Być może nie powinienem tego mówić, bo lubię udawać, że to wszystko było zaplanowane, ale na początku zaprezentowaliśmy to Netfliksowi jako serial limitowany. Jedenastka miała poświęcić się, żeby uratować świat i to miało być na tyle – mówił Ross Duffer.
Netflix zdecydował inaczej. Początkujący wówczas twórcy usłyszeli, że to nie ma sensu z biznesowego punktu widzenia, bo trudniej zarabia się na serialach limitowanych. Wtedy Dufferowie zapytali, co by było, gdyby po prostu kontynuowali tę historię. Will wróciłby z drugiego wymiaru i nie byłby w najlepszym stanie. Netflix stwierdził, że super, i tak oto powstał plan na 2. sezon "Stranger Things".
Dufferowie zdradzili, że to właśnie w Netfliksie im powiedziano, iż ludzie zakochają się w tych dzieciakach i warto zainwestować w nie więcej czasu. I okazało się, że Netflix miał rację. Historia zaginionego dzieciaka z Hawkins, jego przyjaciół, mieszkańców miasteczka oraz dziwnych rzeczy znajdujących się po Drugiej Stronie okazała się przygodą na kilka sezonów.