6 listopada 2017, 13:32
"Stranger Things" (Fot. Netflix)
W "Stranger Things" aż roi się od popkulturowych i nie tylko nawiązań do lat 80. Conan O'Brien udowodnił jednak, że zawsze mogło być gorzej – serial mógłby na przykład mieć taką czołówkę.
W "Stranger Things" aż roi się od popkulturowych i nie tylko nawiązań do lat 80. Conan O'Brien udowodnił jednak, że zawsze mogło być gorzej – serial mógłby na przykład mieć taką czołówkę.
Nieważne, czy 2. sezon "Stranger Things" podobał Wam się nieco bardziej, czy nieco mniej, na pewno doceniacie sposób, w jaki bracia Dufferowie wplatają do swojego serialu całe mnóstwo odniesień do czasów, w których rozgrywa się akcja. Począwszy od ogólnej stylistyki, a skończywszy na dziesiątkach nawiązań do filmowych klasyków z tamtych lat, jak "Pogromcy duchów" albo "Gremliny", czy innych popkulturowych ikon.
Wydaje się, że jak dotąd udało się twórcom zachować idealną równowagę pomiędzy nostalgicznymi wycieczkami w przeszłość, a fabułą. Co jednak, gdyby przesadzili i obdarzyli "Stranger Things" zupełnie nową czołówką, w której odniesień do lat 80. byłoby jeszcze więcej i byłyby one jeszcze bardziej nachalne? Sprawdził to Conan O'Brien, który zaprezentował w swoim programie nieco inne intro 2. sezonu, które, jak sam określił, jest a little too much. Trudno się nie zgodzić, choć przyznaję, że wspomnienie lat 80., jako czasów, w których O.J. Simpson jeszcze nikogo nie zamordował, jest intrygujące.