"Work It" (1×01): Najgorsza premiera sezonu?
Nikodem Pankowiak
6 stycznia 2012, 22:00
Początek roku 2012 to okres wstrząsów ziemi na amerykańskich cmentarzach. To wszystkie dobre, zakończone już seriale przewracają się w grobie, gdy na antenę wchodzi "Work It".
Początek roku 2012 to okres wstrząsów ziemi na amerykańskich cmentarzach. To wszystkie dobre, zakończone już seriale przewracają się w grobie, gdy na antenę wchodzi "Work It".
– Chciałbym zrobić serial, ale nie mam pomysłu…
– Ja też, jakąś komedię, coś śmiesznego.
– Wiem! Przebierzmy faceta za babę, to zawsze się sprawdza!
Mniej więcej w ten sposób wyobrażam sobie dialog pomiędzy twórcami nowego serialu stacji ABC, "Work It". Niestety, panowie, muszę was rozczarować, tym razem się nie sprawdziło.
Zacznijmy od pomysłu na fabułę, który sam w sobie jest idiotyczny. Faceci dyskryminowani na zdominowanym przez kobiety rynku pracy? Tego nie potrafiłby nawet wyobrazić sobie sam Aldous Huxley. Komediom można wybaczyć luźniejsze interpretowanie rzeczywistości, jednak ta, którą przedstawili producenci i scenarzyści "Work It" wydaje się pasować jedynie do alternatywnego wymiaru we "Fringe". Cóż mogą począć faceci, gdy pracodawcy poszukują jedynie spódniczek? Ubrać się w nie, nałożyć makijaż, perukę, a wtedy wszystkie drzwi do kariery staną przed nimi otworem. O rany…
Dalej nie jest nic lepiej, właściwie serial jako tako trzyma się w pionie jedynie do momentu, w którym zdesperowani bohaterowie postanawiają grać role kobiet. Wtedy wszystko zaczyna sypać się jak domek z kart, serial wypełnia się ogranymi do bólu schematami. Ile razy można obserwować te same sytuacje, pokazujące, jak bardzo faceci różnią się od kobiet, zarówno pod względem psychologicznym, jak i fizjologicznym. Penis widoczny przez spódniczkę? Przezabawne. W ciemno mogę obstawiać, że w kolejnych odcinkach "żarty" będą polegały między innymi na problemach bohaterów podczas oddawania moczu. W końcu nie ma nic zabawniejszego, niż facet w spódniczce stojący przed pisuarem, o czym zresztą informuje nas już plakat tej nieszczęsnej produkcji.
Jak w tym całym damsko-męskim rozgardiaszu radzą sobie aktorzy? Powiedzmy sobie szczerze, Amaury Nolasco (wcześniej "Prison Break") i Benjamin Koldyke (wcześniej nic wielkiego) nie zostali postawieni przed trudnym zadaniem, ponieważ wraz z założeniem kobiecych ciuchów ich role ograniczają się do zmiany głosu, wydymania warg i pokazywania, jak nieswojo czują się w nowej skórze, co w tym wypadku nie jest niczym szczególnie trudnym. Jako stuprocentowi mężczyźni są oni równie miałcy. Grany przez Koldyke'a Lee Standish to facet jeden z milionów, mający kochającą i cierpliwą żonę oraz dorastającą córkę (swoją drogą, jak na rok bezrobocia, standard życia w domu wydaje się całkiem przyzwoity), natomiast Angel to typowa latynoska krew, która staje się gorąca, gdy tylko w pobliżu znajdzie się piękna kobieta. Nic niezwykłego, nic śmiesznego.
Patrząc na większość tegorocznych premier ABC można odnieść wrażenie, że włodarze tej stacji czerpią masochistyczną przyjemność ze strzelania sobie w stopę. "Work It" to po "Aniołkach Charliego" kolejny format, który zupełnie nie pasuje do dzisiejszych czasów. Wydaje się, że stacja, która swego czasu serwowała widowni sporą ilość hitów, zaczyna pikować w dół i bardzo możliwym staje się scenariusz, że w maju będzie jej zdecydowanie bliżej do NBC niż FOX-a lub CBS. Trudno się dziwić, gdy coraz większa liczba decyzji, podejmowanych przez osoby na najwyższych stanowiskach, jest błędna. Naprawdę ktoś sądził, że serial o mężczyznach przebranych za kobiety może stać się hitem czy choćby dotrwać do końca sezonu?
"Work It" z całą pewnością nie dostanie całego sezonu – moim zdaniem ma szansę stać się najszybciej anulowanym serialem sezonu 2011/2012. Świadczą o tym chociażby słabe wyniki oglądalności pierwszego odcinka, który z pewnością nie zachęcił zbyt wielu osób do kontynuowania przygody z tym serialem, przynajmniej taką mam nadzieję. Byłoby fatalnie, gdyby w XXI wieku widzowie byli fanami takich historii. Jeśli okaże się inaczej… Być może koniec świata faktycznie jest już blisko.