10 powodów, aby oglądać "Grantchester" – klimatyczny brytyjski kryminał w stylu retro
Mateusz Piesowicz
4 lipca 2017, 20:00
"Grantchester" (Fot. ITV)
Brytyjski kryminał w stylu retro. Tyle powinno wystarczyć, by zachęcić Was do oglądania serialu "Grantchester", którego 3. sezon startuje w Ale kino+ w środę, 5 lipca, o godz. 20:10. Powodów, by to zrobić, jest jednak więcej.
Brytyjski kryminał w stylu retro. Tyle powinno wystarczyć, by zachęcić Was do oglądania serialu "Grantchester", którego 3. sezon startuje w Ale kino+ w środę, 5 lipca, o godz. 20:10. Powodów, by to zrobić, jest jednak więcej.
Nasza miłość do telewizyjnych produkcji ze znaczkiem "Made in Britain" jest już chyba powszechnie znana, ale nie bierze się znikąd. Twórcy z Wysp solidnie sobie na nią zapracowali, potrafiąc nawet na pozór zupełną błahostkę zamienić w coś wyjątkowego. Taką właśnie błahostką wydawała się na pierwszy rzut oka ekranizacja poczytnych, ale niezbyt skomplikowanych kryminałów Jamesa Runcie, których bohaterem jest anglikański pastor bawiący się w rozwiązywanie zagadek kryminalnych. Czyżby tamtejsza wersja "Ojca Mateusza"? Absolutnie nie, a to tylko jeden z powodów, by zerknąć na "Grantchester".
1. Sidney Chambers, czyli bardzo ludzki duchowny
Zapomnijcie o ojcu Mateuszu i całej reszcie wzorów cnót wszelakich rozbijających się po urokliwych okolicach na rowerach. Pastor Chambers wspólną ma z nimi co najwyżej koloratkę (no dobrze, na rower też zdarza mu się wsiąść), bo to postać z zupełnie innej bajki. Prześladują go wspomnienia wojenne, uwielbia jazz i whiskey (to drugie nawet w nadmiarze), sporo pali, no i ma problemy sercowe. Zdecydowanie nie jest to typowy wizerunek duchownego, dzięki czemu Sidneya znacznie łatwiej polubić. To nie chodzący ideał, a po prostu człowiek z krwi i kości, co sprawia, że żadnego rodzaju ludzkie słabości nie są mu obce – do odnajdywania zabójców to cecha jak znalazł.
2. James Norton – idealny aktor w roli (nie)idealnego pastora
Przyznam szczerze, że nie wiem, jak to możliwe, że James Norton nie robi jeszcze wielkiej międzynarodowej kariery, bo ma ku temu absolutnie wszystko. Bardzo duże umiejętności (warto zobaczyć jego rolę w "Happy Valley" – diametralnie różna od Sidenya, tak samo przekonująca), wygląd, który przyciągnie niejedno oko (z czego twórcy zdają sobie sprawę, rozbierając pastora, ale w granicach rozsądku), a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze brytyjski akcent. No ideał po prostu. Nic tylko pozazdrościć Anglikom, że mają takich duchownych, choćby tylko telewizyjnych.
3. Klimat retro w brytyjskim wydaniu
Oddać klimat dawnych lat na ekranie to nie taka prosta sprawa, znacznie wykraczająca poza ubranie aktorów w stroje z epoki. Brytyjczycy opanowali ją jednak do perfekcji i "Grantchester" jest tego kolejnym potwierdzeniem. Akcja rozgrywa się w latach 50. XX wieku, ale serial wcale nie wykrzykuje nam tej informacji w twarz. Wręcz przeciwnie, retro jest tu bardzo subtelne, bo twórcy postawili na naturalność i niewymuszoną swobodę, nie chwaląc się świetną realizacją, ale pozwalając nam płynnie wejść w ten świat i poczuć się w nim jak w domu. Muszę dodawać, że dzieje się tak po jakichś kilkudziesięciu sekundach od startu odcinka?
4. Angielska prowincja, czyli raj na ziemi
Tak przynajmniej można pomyśleć, patrząc na wiejskie okolice Cambridge, w których osadzono akcję. Idylliczny krajobraz zatopiony w łąkach, lasach, rzekach i urokliwych miasteczkach z ładnymi domkami, kościołem i pubem to coś, co z pewnością niejednemu wyda się najcudowniejszym miejscem na świecie. I słusznie, bo "Grantchester" potrafi perfekcyjnie wydobyć czar angielskiej prowincji. Nieważne, jak bardzo utopijna to wizja, warto się w niej zatracić.
5. Wsi spokojna, wsi zabójcza
Nie może być jednak zbyt idealnie, w końcu mamy do czynienia z kryminałem, a w tych obowiązuje prosta zasada: im piękniejsza okolica, tym większa liczba śmiertelnych ofiar na kilometr kwadratowy. "Grantchester" się w nią wpisuje, co odcinek racząc nas nową morderczą zagadką do rozwiązania, ale pozostając przy tym wiernym duchowi klasycznego brytyjskiego kryminału. Czyli znacznie bliżej tu do Agathy Christie, niż do mrocznych historii w stylu "Luthera". Dystans, lekkość i prostota sprawiają, że produkcja to, pomimo tematyki, raczej z gatunku łatwych i przyjemnych.
6. Lekko, łatwo i poważnie
Nawet takie seriale bywają jednak poważne, gdy wymagają tego okoliczności. Twórcy "Grantchester" mają natomiast wyraźne ambicje, by ich dzieło dało się zapamiętać z różnych powodów, co wychodzi im tylko na dobre. Dzięki temu serial nie jest tylko lekkostrawną rozrywką, ale produkcją w pełni świadomą ograniczeń czasów, w jakich umieszczono akcję. Kwestie społeczne nie stanowią tu tła, ale często są na pierwszym planie, a Sidney musi stawić czoła takim problemom jak rasizm czy homofobia. "Grantchster" nie uchyla się zresztą przed żadnym tematem, sporo czasu poświęcając kwestii wiary u głównego bohatera. Serialowy duchowny i wątpliwości? Wręcz nie do pomyślenia.
7. Nuta humoru na drugim planie
Czym byłaby jednak brytyjska produkcja bez choćby odrobiny humoru? W "Grantchester" jest go dokładnie tyle, ile potrzeba, by nieco rozjaśnić poważne sprawy, z jakimi styka się Sidney, a jednocześnie nie zamienić się w komedię. Czyli w sam raz, byśmy nigdy nie wpadli w ponury nastrój. A o taki naprawdę trudno, gdy ma się na drugim planie tak sympatyczne postaci jak choćby pani Maguire (Tessaa Peake-Jones), wikary Leonard Finch (Al Weaver) czy uroczy psiak Dickens.
8. Sidney i Geordie, czyli perfekcyjny bromance
Detektyw musi mieć partnera, to prawda stara jak świat, ale w przypadku "Grantchester" o tyle trudna do wyjaśnienia, że nie wiadomo, kto bardziej pasuje do roli partnera. Zostańmy więc przy tym, że duet Sidney Chambers i Detektyw Inspektor Geordie Keating (Robson Green) to po prostu idealna para. Pierwszy to zapalony detektyw-amator, wierzący w ludzi i mający optymistyczne podejście do rzeczywistości. Drugi jest doświadczonym stróżem prawa, który niejedno już widział i skutecznie gasi amatorski zapał. Oczywiście, że początkowo inspektor nie znosił pastora i oczywiście, że w końcu stali się bliskimi przyjaciółmi. Autentyczna chemia między nimi wynagradza schematy, a spięcia (liczne) i zgody (równie liczne) budzą większe emocje, niż wszystkie sprawy kryminalne razem wzięte.
9. Sidney i Amanda, czyli mniej perfekcyjny romans
Wspominałem już, że Sidney ma problemy sercowe. Mają one nawet konkretne imię i nazwisko, a mianowicie Amanda Kendall (Morven Christie), wieloletnia przyjaciółka i obiekt uczuć naszego bohatera, który jednak z różnych powodów mu się wymykał. Ukryta miłość? Była. Cierpienie w innym związku? Zaliczone. Ciągłe przeszkody na drodze do szczęścia? Oczywiście. Flirty i zalotne spojrzenia? Nieustanne. To nie tak, że "Grantchester" zamienia się momentami w jakiś tandetny melodramat – podobnie jak wszystko tutaj, także romans jest poprowadzony subtelnie i z wyczuciem. Może właśnie dlatego tak dobrze działa?
10. Najnowszy sezon w Ale kino+
3. sezon "Grantchester" będzie mieć premierę w Ale kino+ już w środę, 5 lipca o godzinie 20:10. Będą kolejne zagadki, moralne dylematy i Sidney bez koszuli. Czy kogoś jeszcze trzeba zachęcać?