3 lipca 2017, 16:03
"Wielkie kłamstewka" (Fot. HBO)
Jeśli baliście się, że kontynuacja "Wielkich kłamstewek" to krok w stronę opery mydlanej, to pomysł Alexandra Skarsgårda raczej nie rozwieje Waszych obaw.
Jeśli baliście się, że kontynuacja "Wielkich kłamstewek" to krok w stronę opery mydlanej, to pomysł Alexandra Skarsgårda raczej nie rozwieje Waszych obaw.
Chwilowo nic nie słychać o 2. sezonie "Wielkich kłamstewek", ale wiadomo, że chcą go Nicole Kidman i Reese Witherspoon, a Liane Moriarty – autorka książki, na bazie której powstał serial – już pracuje nad nowymi wątkami. To na pewno jeszcze potrwa, bo nie ma więcej materiału książkowego i trzeba stworzyć od zera ciąg dalszy historii, która została opowiedziana w całości.
Albo skorzystać z pomysłu Alexandra Skarsgårda, serialowego Perry'ego, który w rozmowie z Variety zdradził, jak on to widzi (uwaga na spoiler z finału 1. sezonu).
– Perry ma siostrę bliźniaczkę o imieniu Terry, która pojawia się i jest wkurzona, że one wszystkie zabiły jej brata. To w praktyce opowieść o zemście i twardej kobiecie, która ma 1,9 metra wzrostu i przybyła, aby pomścić brata – zażartował aktor.
W praktyce Alexander Skarsgård podrzucił właśnie sposób na to, żeby mógł pozostać w serialu, po tym jak jego bohater został zabity. Co moim zdaniem nie powinno mieć miejsca, nawet we flashbackach. 2. sezon "Wielkich kłamstewek" ma sens, jeśli opowie nową historię, która będzie równie dobra jak ta z 1. sezonu.