"Veep" zatoczył pełne koło – recenzja finału 6. sezonu
Michał Kolanko
30 czerwca 2017, 16:03
"Veep" (Fot. HBO)
To nie był najlepszy sezon "Veepa" w coraz dłuższej historii tego serialu. Ale satysfakcjonujący koniec sprawia, że chce się czekać na ciąg dalszy. Spoilery!
To nie był najlepszy sezon "Veepa" w coraz dłuższej historii tego serialu. Ale satysfakcjonujący koniec sprawia, że chce się czekać na ciąg dalszy. Spoilery!
Pytanie, które stało przed twórcami "Veepa", było proste: czy jest pomysł na serial, w którym Selina Meyer nie pełni żadnej funkcji w polityce, poza byciem byłym prezydentem? Niestety, okazało się, że dobrych pomysłów na rolę Meyer poza polityką zabrakło bardzo szybko. O ile odcinek "Georgia" z początku sezonu, w perfekcyjny sposób parodiujący "szerzenie demokracji" przez dyplomację USA, był nawet udany, to później było już tylko gorzej. Ani książka Seliny, ani jej prezydencka biblioteka nie były wątkami, które wciągałyby widza. Tak samo jak z "karierami" byłych współpracowników Seliny. Nawet charakterystyczny wulgarny styl zaczął być nużący. Innymi słowy, "Veep" się zatrzymał, a oglądanie serialu zaczęło być przykrym obowiązkiem.
Sytuację pod koniec sezonu uratowały dwie osoby. Po pierwsze, Gary (niezrównany Tony Hale) i wizyta u jego dysfunkcjonalnej rodziny w Alabamie. Jego impreza urodzinowa i sposób, w jaki Meyer wykorzystała jego historię z dzieciństwa (którą Gary mu powierzył) do zdobycia dotacji na swoją prezydencką bibliotekę, był nawet jak na "Veepa" podłym zagraniem. Ale ten odcinek pokazał coś jeszcze: to jak głęboka jest miłość – bo trudno nazwać to inaczej – Gary'ego do Seliny. Bo on nawet to jej potrafił wybaczyć.
Druga rzecz korzystnie ustawiająca końcówkę sezonu sezonu to kolejna wpadka Mike'a. Tym razem o daleko idących konsekwencjach – Mike zostawił przez przypadek swój notes u dziennikarza "Washington Post". Ten ujawnił wszystkie kompromitujące dla Seliny fakty, ale też jej rolę w wyzwoleniu Tybetu, która nie była znana opinii publicznej. To sprawiło, że niespodzianka na koniec sezonu nie była już tak niespodziewana. Do momentu ujawnienia informacji o Tybecie nawet w świecie "Veepa" kariera Seliny była skończona. A tak szykowany jest comeback – Selina startuje (ponownie) na prezydenta.
Ostatni odcinek sezonu prowadzi do tej deklaracji poprzez serię flashbacków – przypomniane są najważniejsze sceny z życia Seliny, w których, jak się okazuje, zawsze towarzyszył jej Gary. Selina niewiele się też zmieniła na przestrzeni lat – we wszystkich kampaniach była bezwzględną, cyniczną oportunistką, wykorzystującą każdą okazją do realizacji własnych celów politycznych. Nawet kiedy rodziła córkę, myślała tylko o polityce. Zresztą w tym odcinku nie waha się też wykorzystać swojego nowo narodzonego wnuczka do celów politycznych, by rozwiązać kolejny kryzys.
Jednak ten oportunizm nie jest niczym nowym. I chociaż w tym sezonie wielokrotnie widzieliśmy przekraczanie kolejnych granic – jak w przypadku wspomnianego wnuczka – to całość była po prostu wtórna. Widać było wyraźnie, że dobre pomysły się kończą, nawet na wulgaryzmy. Tak samo było z treścią czysto polityczną: tak, byli politycy mają problemy z przystosowaniem się do nowego życia, zwłaszcza jeśli przestają pełnić bardzo eksponowane stanowiska. W tym, co próbuje robić Selina po swojej porażce, nie ma tak naprawdę nic zaskakującego. W sposobie, w jaki to pokazano, również.
Nawet Jonah Ryan – obecnie kongresmen z New Hampshire, który doprowadza do paraliżu prac rządu – już tak bardzo nie śmieszy. Tylko wątek, w którym romansuje z córką bogatego darczyńcy (i koniec tego romansu), ratuje sytuację. To zarzut do całego sezonu "Veepa". Jest w nim kilka ciekawych pomysłów, ale całość tonie w przeciętności. Jest poczucie, że wszystko to już było. Dobre danie po którymś z kolei odgrzewaniu zawsze traci smak, zwłaszcza jeśli zmienia się tylko kilka przypraw.
Pomysł, byśmy znów zobaczyli Selinę i jej doradców – w tym byłego dziennikarza Leona Westa w roli "nowego" Mike'a – w kampanijnej "akcji", nie jest zły. Z pewnością następny sezon będzie miał jasny cel i strukturę, ale jednak łatwo o obawy, że ponownie nie znajdzie się w nim nic odkrywczego. No chyba że ten był tylko swego rodzaju kreatywnym wypadkiem przy pracy. Najważniejsze, że Selina wraca do źródeł – być może to samo zrobią też twórcy serialu i sprawią, że ponownie będzie świeży.