Czarny księżyc nad Kornwalią. "Poldark" – recenzja premiery 3. sezonu
Marta Wawrzyn
18 czerwca 2017, 13:28
"Poldark" (Fot. BBC)
W tym roku wakacje spędzamy w Kornwalii, z ładnymi ludźmi przeżywającymi szalone wzloty i upadki. W premierze 3. sezonu "Poldark" pysznie łączy to, co lekkie i przyjemne, z tym, co mroczne i dramatyczne. Spoilery!
W tym roku wakacje spędzamy w Kornwalii, z ładnymi ludźmi przeżywającymi szalone wzloty i upadki. W premierze 3. sezonu "Poldark" pysznie łączy to, co lekkie i przyjemne, z tym, co mroczne i dramatyczne. Spoilery!
Zaledwie siedem miesięcy minęło od finału 2. sezonu, a "Poldark" znów jest z nami. Tym razem BBC zdecydowało się na emisję latem, po to aby uniknąć jesiennego starcia z "Wiktorią", i z mojego punktu widzenia to świetna decyzja. Bo osadzony w przecudnej Kornwalii melodramat to wręcz definicja letniej rozrywki na wysokim poziomie. I nieważne, czy Aidan Turner akurat zdejmuje koszulę, czy pozostaje ubrany.
W premierze 3. sezonu "Poldarka" nie było mowy o koszeniu zboża i prężeniu klaty, bo na Rossa spadło od razu tysiąc dramatów, związanych tym razem bardziej z Elizabeth (Heida Reed) niż z Demelzą (Eleanor Tomlinson). Już na dzień dobry staliśmy się świadkami dramatycznej sceny, w której nasz dzielny Ross robi za bohatera, ratując dawną ukochaną, porwaną przez rozszalałego konia. Jej wspaniały mąż George Warleggan (Jack Farthing) w końcu materializuje się, a jakże, ale bynajmniej nie po to, aby podziękować Rossowi za wydarcie Elizabeth i przy okazji także ich dziecka z rąk śmierci. O nie, George jak zwykle jest wściekły.
W scenerii jak z bajki – błękitne niebo, morze, klify rozciągające się aż po horyzont – wybucha pierwsza emocjonalna kłótnia, która doprowadzi później do decyzji Rossa o odcięciu się od wszystkiego, co dzieje się w Trenwith. Spełnienie tego postanowienia zapewne nie okaże się proste, bo o ile sarkastyczna ciotka Agatha (Caroline Blakiston), bez której celnych komentarzy wątek Trenwith straciłby sporo ognia, świetnie sobie poradzi w każdej sytuacji, o tyle z Elizabeth i jej dziećmi może być różnie.
Zwłaszcza że wcale nie mamy pewności, kto jest ojcem dziecka urodzonego w najczarniejszą z nocy. Syn Rossa o imieniu Valentine brzmi jak niezły chichot losu, ale takie podejrzenia ma nie tylko ciotka Agatha ("zdrowy, silny i urodzony o miesiąc za wcześniej" – no czyj to może być dzieciak?). Nawet jeśli odstawimy te spekulacje na bok, możemy zakładać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że nasz cudny Poldark i tak prędzej czy później znów zawita do Trenwith, aby ratować Elizabeth, uwięzioną u boku męża, dla którego jej życie niewiele znaczy. Jej fałszywy upadek ze schodów pokazał, jak bardzo ta kobieta boi się człowieka, którego obrała na swojego partnera życiowego. I nie bez powodu się go boi.
Z dramatami związanymi z narodzinami małego Valentine'a przeplatał się wątek kilkuletniego Geoffreya Charlesa (Harry Marcus), który wyrósł na inteligentnego, charakternego chłopca, przekonanego o tym, że nie jest i nigdy nie będzie Warlegganem. Syn Francisa i grający go mały aktor to jedna z najlepszych niespodzianek tego odcinka – chłopiec był świetny zarówno w duetach ze swoją serialową matką, wujkiem Rossem czy guwernantką Morwenną (Ellise Chappell), jak i w scenie, w której przy akompaniamencie ciotki Agathy oznajmił "wujkowi George'owi", że nie potrzebuje pozwolenia, aby odwiedzać własną rodzinę.
Pośród Poldarkowych dramatów znalazło się jeszcze miejsce na rodzinne sprawy Demelzy, a także wątki ślubu doktora Enysa (Luke Norris, który wygląda niesamowicie w niebieskim mundurze) i Caroline (Gabriella Wilde) oraz śmierci jej wujka Raya (John Nettles), który przed śmiercią dał jej błogosławieństwo. Wątki miłosne tym razem zeszły jednak na drugi plan, ustępując miejsca rodzinie, a w szczególności relacjom pomiędzy rodzicami i dziećmi.
Pożegnanie Demelzy z okropnie traktującym ją kiedyś ojcem do szczególnie emocjonalnych nie należało, ale dało okazję do zamknięcia pewnego rozdziału i zarazem wprowadzenia do serialu jej braci, którzy mogą oznaczać tylko jedno: kłopoty. Jeden z nich, podobnie jak ojciec, ma fioła na punkcie nawracania ludzi, drugiemu z kolei spodobała się Morwenna – co wystarczy, aby wypełnić czymś drugi plan i zarazem przynieść trochę zmartwień rudowłosej heroinie.
Informacja o jej ciąży rzucona mimochodem pod koniec odcinka nie zabrzmiała jak wielkie wydarzenie, ot, naturalna kolej rzeczy. Tak jak kolejne wojny, wichry i niepokoje, których z pewnością w tym sezonie nie zabraknie. Podobnie jak trójkątów miłosnych, emocjonalnych kłótni i złośliwych uwag ciotki Agathy, która oby żyła wiecznie.
"Poldark" powrócił w znakomitej formie, by umilać nam wakacyjne wieczory bajkowymi widokami i dramatami jak z klasycznej angielskiej powieści. Czego chcieć więcej?