Czekając na przełom. "Casual" – recenzja premiery 3. sezonu
Mateusz Piesowicz
24 maja 2017, 22:02
"Casual" (Fot. Hulu)
Trzy sezony to dla wielu serialowych bohaterów dość czasu, by odnaleźć życiowy cel i się w nim spełnić. Chyba że ci bohaterowie są Alexem, Valerie i Laurą z "Casual". Spoilery z trzech pierwszych odcinków.
Trzy sezony to dla wielu serialowych bohaterów dość czasu, by odnaleźć życiowy cel i się w nim spełnić. Chyba że ci bohaterowie są Alexem, Valerie i Laurą z "Casual". Spoilery z trzech pierwszych odcinków.
Ich szczęście w nieszczęściu polega jednak na tym, że im bardziej cała trójka jest pogubiona w swoim życiu i nie ma bladego pojęcia, jak się odnaleźć w plątaninie różnych spraw, tym lepiej się ich ogląda. Nowy sezon "Casual" od Hulu, jednej z naszych ulubionych słodko-gorzkich komedii (nowe odcinki i poprzednie sezony można znaleźć w HBO GO, gdzie serial figuruje pod tytułem "Bez zobowiązań"), nic w tym temacie nie zmienia. Na niemal identyczny jak poprzednio życiowy nieład nadal patrzy się świetnie.
Jedynej ewentualnej zmiany można się doszukiwać w fakcie, że wszystko stało się jeszcze bardziej pogmatwane. Trudno się temu dziwić, mając w pamięci miejsce, w jakim zostawiliśmy naszych bohaterów. Przypominam wszak, że Alex (Tommy Dewey) i Valerie (Michaela Watkins) dopiero co pochowali ojca, wcześniej spełniając jego ostatnią prośbę i własnoręcznie go uśmiercając. Eutanazja rodzica na życzenie zdecydowanie nie brzmi jak coś, o czym zapomina się chwilę po sprawie i tak rzeczywiście jest – nieżyjący już Charles Cole odgrywa istotną rolę na początku 3. sezonu. A będąc precyzyjnym, to nie on, lecz jego prochy, przez dłuższą chwilę spoczywające w foliowym worku.
Jak się bowiem okazało, zamknięcie sprawy ojca w finale poprzedniego sezonu nie było ostateczne dla nikogo. Siłą rzeczy musieliśmy więc do niej wrócić. Po drodze trzeba było jednak zahaczyć jeszcze o kilka innych rzeczy. Na czele z relacjami rodzeństwa, które znalazły się na swego rodzaju zakręcie po tym, jak Valerie i Laura (Tara Lynne Barr) wyprowadziły się do nowego mieszkania. Miał to być dla nich (przy okazji też dla Alexa) zdecydowany krok naprzód, ale od razu widać, że coś nie wypaliło. I nie chodzi tu ani o niedziałający zlew, ani niedostarczony stół.
Alex i Val to duet bardzo specyficzny, o czym wiedzieliśmy doskonale już wcześniej. Jednak dopiero teraz, gdy scenarzyści postanowili ich stanowczo rozdzielić, rzuciło się w oczy, jak bardzo ta dwójka jest od siebie uzależniona, a jednocześnie, jak bardzo napędzają wzajemnie swoje neurozy. Z jednej strony możemy tu mówić o jakiegoś rodzaju toksycznej relacji w stylu "razem źle, osobno jeszcze gorzej", z drugiej w ich przypadku sprawa jest znacznie trudniejsza. Bo nie ulega wątpliwości, że tych dwoje świetnie się rozumie i stanowi dla siebie oparcie, ale też łatwo pojąć, co kieruje Valerie, gdy w końcu uznaje, że musi się odseparować od brata i jego problemów.
Kłopot polega na tym, że jak dowiedzieliśmy się z nowych odcinków, separacja niczego nie rozwiązała. Wręcz przeciwnie, do starych problemów, które wcale nie zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dołączyły nowe, co najlepiej określiła Laura, mówiąc o swojej matce: "Jest jak zwykle, tylko gorzej". Spokojnie możemy to odnieść również do Alexa, który w tym sezonie jest jeszcze bardziej samotny niż wcześniej. A jakby tego było mało, po stracie własnej firmy pozostaje bezrobotny, jedyne środki do życia czerpiąc z wynajmowania pokojów w swoim domu przypadkowym ludziom, których i tak szybko odstrasza natarczywością i potrzebą bliskości. Valerie była jedyną osobą, która to rozumiała, inni, choćby niejaki Hans, całkiem sympatyczny Niemiec, uciekają, opacznie rozumiejąc naleśniki na śniadanie. Gdy dodamy do tego jeszcze fakt, że nawet Leon (Nyasha Hatendi), dotąd dzielnie znoszący humory Alexa, zaczyna stawiać między nimi granice, łatwo zauważyć, że nasz bohater nie jest w najlepszym miejscu.
Czy to oznacza, że dystans między rodzeństwem nie przyniósł niczego dobrego? Nie do końca, bo wyraźnie pokazał dwie rzeczy. Ani Alex nie jest źródłem problemów Valerie, ani ona nie stanowi remedium na wszystkie jego kłopoty. My to wiemy, ale czy tych dwoje będzie w stanie sobie to uświadomić? Są ku temu pewne przesłanki, zwłaszcza zważywszy na to, jak udało im się wspólnymi siłami rozwiązać kwestię ojca. Odcinek, który prawie w całości spędzili, włócząc się po ulicach Burbank (z przerwą na słuchanie Lionela Richie w taksówce) i rozgrzebując przeszłość to prawdziwa kopalnia gorzkich słów, wśród których znalazło się też miejsce na kilka podnoszących na duchu. A przy okazji to "Casual" w swojej najlepszej formie, tak szczerze mówiący o poważnych sprawach w błahy sposób, jak żaden inny serial.
Rzecz jasna do szczęśliwego zakończenia czy jakiejkolwiek jego namiastki ciągle bardzo daleko, a sądząc po tym, co zdarzyło się tylko do tej pory, przed Alexem i Val cała góra nowych przeszkód na drodze do bliżej nieokreślonego celu. Może więc nieco łatwiej będzie miała Laura? Ciekawiło mnie, co wymyślą dla niej twórcy w tym sezonie i czy będzie to coś jeszcze bardziej pokręconego niż do tej pory – w końcu przerabiała już romans z nauczycielem i związek z umierającym przyjacielem. Ten drugi zresztą jeszcze się na niej odbija w postaci wytatuowanych na plecach emotikonek, które są bezpośrednią przyczyną chęci podjęcia pracy.
Przyznam szczerze, że póki co wątek Laury jest dla mnie sporych rozmiarów zagadką. O ile Alex i Valerie podążają z grubsza podobną ścieżką, co do tej pory, o tyle historia licealistki, która nie chodzi do liceum, wydaje się, podobnie jak jej bohaterka, stać w miejscu i nie mieć bladego pojęcia, w którym kierunku należałoby się udać. W gruncie rzeczy to jednak przypadłość charakterystyczna dla wszystkich w "Casual", bo przez oczekiwanie na życiowy przełom i coś, co wskaże właściwą drogę, można by tu opisać każdego. Czemu miałoby więc dziwić, że problem nie omija również Laury? Ba, w gruncie rzeczy ona ma tu największe prawo do bezczynnego tkwienia w miejscu, w końcu, jak sama zauważa, jest nastolatką.
Zostawiłbym ją więc na razie w spokoju, ufając, że twórcy dobrze wiedzą, co chcą osiągnąć. Tym bardziej, że z wiarą w nich nie mam żadnego problemu, bo jak do tej pory nie zawodzili i początek 3. sezonu również niczego podobnego nie zwiastuje. "Casual" nadal jest produkcją, która potrafi świetnie bawić (sceny na uroczystości żałobnej Charlesa to absolutne cudo), a jednocześnie niezwykle realistyczną. W swojej nowej odsłonie wręcz do bólu, bo otwarcie się tu pokazuje, że gdy ci na kimś zależy, życie staje się potwornie trudne. Alexowi, Val i Laurze zdecydowanie zależy, nawet jeśli kompletnie nie potrafią tego okazać.