Pedro Garcia to wymierający gatunek. Rozmawiamy z Carlosem Bardemem z serialu "Syn"
Mateusz Piesowicz
1 maja 2017, 14:02
"Syn" (Fot. AMC)
Co odróżnia "Syna" od klasycznego westernu, czemu ta historia jest aktualna i gdzie panują temperatury jak w Teksasie – o to pytaliśmy Carlosa Bardema, który w serialu AMC gra Pedro Garcię.
Co odróżnia "Syna" od klasycznego westernu, czemu ta historia jest aktualna i gdzie panują temperatury jak w Teksasie – o to pytaliśmy Carlosa Bardema, który w serialu AMC gra Pedro Garcię.
"Syn", czyli nowy serial na podstawie bestsellerowej powieści Philippa Meyera (polska premiera 11 maja o 21:00 na AMC), to rozgrywana na dwóch płaszczyznach czasowych, wielowątkowa historia teksańskiej rodziny McCulloughów. Na przestrzeni ponad stu lat zobaczymy kawał historii Ameryki i konflikty, które stworzyły Teksas takim, jakim jest dzisiaj. Główną rolę, nestora rodu Eli'a McCulloguha gra Pierce Brosnan, a partneruje mu m.in. nasz rozmówca, znany z filmów "Cela 211", "Assassin's Creed" i serialu "Club de Cuervos", Carlos Bardem. Jego Pedro Garcia to bogaty, hiszpański sąsiad McCulloughów i ich główny przeciwnik, co jednak wcale nie oznacza, że jest czarnym charakterem. Więcej o tej złożoności, a także choćby o dziecięcych zabawach starszego z braci Bardemów dowiecie się z naszego wywiadu.
Znał Pan książkę Philippa Meyera przed otrzymaniem roli?
Powiem szczerze, że nie, ale zaraz po tym, jak zostałem zatrudniony, pognałem do księgarni i kupiłem. Przeczytałem jednym tchem, bo to absolutnie fantastyczna literatura i główny powód tego, że oparty na niej scenariusz jest tak dobry.
Ale trochę się od oryginału różni.
To fakt, jednak pozostaje bardzo wierny duchowi powieści. Oczywiście są różnice, jak choćby kolejna linia czasowa w książce czy sceny stworzone tylko na potrzeby serialu, ale to kwestia dwóch zupełnie różnych mediów. Ważne jest to, że udało się zachować klimat dzieła Philippa Meyera, a także jego złożoność, zwłaszcza w kwestii poszczególnych bohaterów. Ci są tutaj tak samo wielowarstwowi jak w oryginale. Nie ma jasnego podziału na dobrych i złych, wszyscy są po prostu ludźmi.
Czy to samo tyczy się pańskiego bohatera? Kim właściwie jest Pedro Garcia?
Pedro Garcia to bardzo rodzinny, kochający facet. Swego rodzaju wymierający gatunek, bo to potomek europejskich osadników, głowa ostatniej w Południowym Teksasie szlacheckiej rodziny hiszpańskiej. Lubi się chwalić tym, że rodzina Garcia była tam na ponad 200 lat wcześniej niż Meksykanie. Jeszcze zanim Teksas stał się Republiką czy został włączony w obręb Stanów Zjednoczonych. To jego swoiste dziedzictwo, którego strzeże jak oka w głowie, bo to wielki tradycjonalista. Nie ma więc łatwo z sąsiadami, czyli rodziną McCulloughów, których dominacja staje się dla niego coraz większym problemem.
Nie wygląda to na tradycyjny obraz takiej postaci w westernie.
Tak, to bardzo interesująca kwestia i przedstawienie znacznie bliższe rzeczywistości niż w klasycznych westernach. Nie wszyscy Latynosi byli biedni, nie wszyscy byli farmerami czy bandytami. Wielcy właściciele ziemscy zamieszkiwali Teksas na długo przed przybyciem białych Amerykanów do tej części świata – nasz serial opowiada właśnie o starciu jednych z drugimi i stosowanych w nim nieczystych metodach. Takich, które nie zmieniły się do dziś, bo ciągle używa się narodowych flag, by przykryć nimi te same rzeczy: zwykłą ludzką zawiść i chciwość.
No właśnie, choć akcja serialu rozgrywa się ponad sto lat temu i wcześniej, historia wydaje się bardzo aktualna – mieliście podczas kręcenia podobne odczucia?
Oczywiście, trudno było ich uniknąć, skoro kręciliśmy przez pięć miesięcy w Austin w Teksasie podczas amerykańskiej kampanii wyborczej. Ale rzecz jasna pojęcie na temat tego, jak bardzo trafny może okazać się serial po zwycięstwie Donalda Trumpa, mieliśmy już czytając scenariusz. Później jednak z tego żartowaliśmy, jak wtedy, gdy podczas jednej z konferencji prasowych dziennikarz zadał mi pytanie: "Carlos, nie jesteś stąd, jak myślisz, w jaki sposób Amerykanie odbiorą ten serial?". A ja na to: "Myślę, że niezależnie od poglądów, będzie im się podobać. Jeśli jesteś przeciwko rasizmowi, bigoterii, podziałom i murom to spodoba ci się, jak serial traktuje Meksykanów. Jeśli jesteś wyborcą Trumpa, spodoba ci się z dokładnie tego samego powodu".
A nie mieliście obaw, że serial nie przyjmie się po prostu dlatego, że to western? W końcu ten gatunek lata świetności ma już za sobą.
Myślę, że to nie ma znaczenia, bo widzowie dziś już niekoniecznie patrzą na telewizję przez pryzmat gatunków. Nieważne czy to western, thriller, komedia, czy cokolwiek innego, liczy się dobra historia i pełnokrwiści bohaterowie, którzy za nią stoją, a takimi możemy się pochwalić. Poza tym sądzę, że stare dobre westerny nadal mają więcej fanów, niż mogłoby się wydawać.
Czyżby Carlos Bardem był jednym z nich?
Dokładnie tak! Uwielbiam stare filmy Johna Forda, Williama Wylera czy Sama Peckinpaha, a w dzieciństwie namiętnie bawiłem się w kowbojów i Indian. W pewnym sensie spełniam więc marzenia, bo mogę znów pojeździć konno, postrzelać z koltów i Winchesterów, a jeszcze mi za to płacą!
Pomówmy o pańskim ekranowym partnerze. W serialu Pedro Garcia i Eli McCullough to wrogowie, a jak wyglądały relacje Carlosa Bardema i Pierce'a Brosnana?
Wrogość została na ekranie, poza nim Pierce jest bowiem jednym z najlepszych ludzi, jakich znam i jednym z tych aktorów, którzy naprawdę zasługują na status wielkiej gwiazdy kina. Praca z nim to czysta przyjemność, którą przebija chyba tylko możliwość wyskoczenia razem na piwo po całym dniu zdjęć.
A to musiała być spora ulga, bo przypuszczam, że praca w teksańskim klimacie mocno dawała się we znaki?
Kocham Teksas, to wspaniałe miejsce, a kręcenie serialu tam, gdzie rozgrywa się cała historia i przebywanie wśród tych samych krajobrazów, co jej bohaterowie, miała dla nas ogromne znaczenie. Także z praktycznego względu, choćby zrozumienia miejscowej kultury i przyzwyczajenia się do akcentu. Ale całe moje uwielbienie do Teksasu nie zmieni faktu, że gorąco tam jak w piekle. Spróbuj spędzić kilka godzin w siodle, w pełnej charakteryzacji i kostiumie oraz z Winchesterem w ręku w tamtejszym słońcu, a zrozumiesz, o czym mówię. Ale nikt nie narzekał, to przecież także jeden z aspektów historii, którą opowiadamy.