Nazistowska Brytania. Recenzujemy "SS-GB", serial BBC o alternatywnej wersji historii
Mateusz Piesowicz
23 lutego 2017, 21:02
"SS-GB" (Fot. BBC)
"A co by było, gdyby…" to pytanie, które zadawała sobie już niejedna fabuła w kinie i telewizji. Do ich grona dołączyło właśnie "SS-GB", które skazało Wielką Brytanię na nazistowską okupację.
"A co by było, gdyby…" to pytanie, które zadawała sobie już niejedna fabuła w kinie i telewizji. Do ich grona dołączyło właśnie "SS-GB", które skazało Wielką Brytanię na nazistowską okupację.
Serial BBC to adaptacja powieści Lena Deightona o tym samym tytule, która przenosi stary dobry kryminał w alternatywne realia historyczne. Konkretnie rzecz biorąc, takie, w których niemieckie Luftwaffe wygrało bitwę o Anglię, Winston Churchill został stracony, a Wyspy znalazły się pod nazistowską kontrolą. W takich okolicznościach poznajemy Douglasa Archera (Sam Riley), detektywa ze Scotland Yardu, który stara się jakoś wpasować w nową rzeczywistość.
Scenarzystom (Neal Purvis i Robert Wade, autorzy scenariuszy m.in. do ostatnich filmów o Jamesie Bondzie) wyraźnie zależało na tym, by główny bohater przynajmniej na początku był niejednoznaczną postacią, więc jego motywacji możemy się tylko domyślać. Fakty są takie, że choć wyraźnie ma za sobą trudną przeszłość, w tym momencie pracuje pod niemieckim nadzorem i nie wydaje się w żaden bezpośredni sposób zaangażowany w działalność ruchu oporu.
Ten natomiast funkcjonuje dość sprawnie w Londynie i całej Wielkiej Brytanii, ludzi takich jak Archer bez namysłu klasyfikując jako kolaborantów. Postrzeganie świata w czarno-białych barwach pasuje do tej rzeczywistości jak ulał, ale nie ułatwia życia naszemu bohaterowi. Zwłaszcza że akurat trafiła mu się do rozwiązania sprawa morderstwa, które może mieć sporo wspólnego i z ruchem oporu, i z jakimś bardzo tajemniczym planem.
"SS-GB" nie jest serialem odkrywczym pod absolutnie żadnym względem, gdyż jego twórcy z upodobaniem sięgają po wszelkiego rodzaju klisze, jakie tylko pasują do ich opowieści. Karykaturalnie złowrodzy naziści? Oczywiście, że są, obślizgli jak zawsze. Pełna zapału młoda działaczka ruchu oporu? Tutaj ma na imię Sylvia (Maeve Dermody) i jest partnerką Archera, a na znak buntu po wyjściu z łóżka owija nagie ciało we flagę ze swastyką – nie nazwałbym tego najszczęśliwszym pomysłem. Nie mogło zabraknąć też doświadczonego policjanta będącego tutejszym głos rozsądku (James Cosmo) oraz pełnej sekretów blondynki (Kate Bosworth), która wygląda jakby wpadła tu prosto z planu dowolnego filmu noir.
To ostatnie porównanie dotyczy zresztą nie tylko jej, bo i główny bohater w swoim długim płaszczu i kapeluszu sprawia wrażenie uboższej wersji Humphreya Bogarta. Dodajmy jeszcze pogrążony w szarości Londyn, zabawę cieniami i kontrastami oraz garść scen, które gdzieś już widzieliśmy, i inspiracja stanie się całkiem jasna. "SS-GB" łączy więc elementy klasycznego kina noir z okupacyjną historią, biorąc z obydwu to, co w nich najbardziej wyraziste i tworząc mieszankę, której do oryginalności daleko, ale skłamałbym, mówiąc, że nie bawiłem się przy niej całkiem nieźle.
Choć rozrywka to raczej z gatunku stylowych i nieźle napisanych, a nie takich, których tempo trzyma na krawędzi fotela od początku do końca. Fabuła rozwija się tu wprawdzie płynnie, ale dość spokojnie, czasami chyba nawet za bardzo, bo ziewania się nie ustrzegłem. Co bardziej niecierpliwi z Was poczują się więc pewnie szybko zniechęceni, ale ci, którzy zdecydują się jednak dać tej historii szansę, powinni być w miarę zadowoleni. Bo "SS-GB" to najzwyczajniej w świecie solidna telewizyjna robota.
"Solidny" to zresztą słowo, które pasuje do opisu praktycznie każdego aspektu serialu, począwszy od zarysu charakterów postaci i gry aktorskiej, aż po realizację starającą się wiarygodnie oddać alternatywną wersję historii. Naziści wygrywający II wojnę światową nie są wizją szczególnie odkrywczą (kłania się "The Man in the High Castle"), ale przyznaję, że obrazki zrujnowanego pałacu Buckingham czy obwieszonego swastykami Londynu wywołują pewien dyskomfort, czyli cel został zrealizowany. Pojawiające się tu i ówdzie oznaki nowej rzeczywistości (choćby tydzień przyjaźni niemiecko-sowieckiej) nie wnoszą może do fabuły niczego istotnego, ale spełniają swoją rolę, tworząc bardzo specyficzną atmosferę.
Póki co gorzej z dwojga fundamentów serialu wygląda historia kryminalna, której zdecydowanie brakuje pazura. Wprawdzie końcówka premierowego odcinka zapowiada przyspieszenie akcji, ale cudów się tu nie spodziewam. Nawet więcej, gdybym mógł wybierać, to wolałbym, żeby twórcy zajęli się raczej rozwijaniem idei nazistowskiej okupacji Wysp, a nie bawili się w mało wyszukane kryminały. Jeśli gdzieś w "SS-GB" leży większy potencjał, to zdecydowanie w tym drugim wątku, ubarwionym jeszcze konfrontacją postawy kolaboranckiej z oporem. Ten konflikt udało się już całkiem sensownie zarysować w pierwszym odcinku i z pewnością można go jeszcze pociągnąć, nawet kosztem szybszego tempa i fabularnej intrygi.
Bardziej prawdopodobne wydaje mi się jednak, że prędzej czy później serial skręci ku klasycznym kryminalnym tropom, co w gruncie rzeczy też nie będzie szczególnie złym rozwiązaniem. Wszak w najgorszym wypadku otrzymamy pięć odcinków, których poziom nie powinien nikogo odstraszać. Nie wygląda mi to na najgorszą opcję.