7 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Wawrzyn
12 lutego 2017, 18:02
"Ania" (Fot. CBC)
W tym tygodniu premierę miał "Legion", najlepszy nowy serial, jaki widziałam od dawna. Poza tym doceniam ofensywę Netfliksa, zapowiedź wejścia Showmaksa do Polski, cudną czołówkę "Feud: Bette and Joan" i nie tylko.
W tym tygodniu premierę miał "Legion", najlepszy nowy serial, jaki widziałam od dawna. Poza tym doceniam ofensywę Netfliksa, zapowiedź wejścia Showmaksa do Polski, cudną czołówkę "Feud: Bette and Joan" i nie tylko.
1. "Legion", proszę państwa!
Określenie tego, na ilu różnych poziomach przemawia do mnie "Legion", nie jest łatwe, ale spróbujmy. Po pierwsze więc, podobnie jak Mateusz, dałam się wkręcić w zgadywankę, co jest prawdą, a co nie. W ciągu ostatniego miesiąca obejrzałam pilota cztery razy, co jest prawdopodobnie moim absolutnym rekordem, i choć znam ciąg dalszy – czy też jego malutki fragment w postaci dwóch kolejnych odcinków – nie jestem w stanie niczego powiedzieć na pewno. Mateusz uważa, że dziewczyna o wyglądzie Bardotki nie istnieje, ja bardzo bym chciała, żeby istniała i została wysłana przez panią Bird, by wyciągnąć Davida z psychiatryka. Lubię najprostsze rozwiązania, a poza tym wolałabym myśleć o Davidzie jako o osobie, która może taki romans przeżyć naprawdę, nie tylko go wyobrazić. To prawdopodobnie jedna z tych rzeczy, które mogłyby sprawić, że nadal będę po jego stronie, kiedy zacznie podejmować wątpliwe decyzje. A pewnie kiedyś zacznie.
Na razie jednak nie wiemy, czy Syd istnieje, czy nie – podobnie jak Lenny i szereg innych postaci. Kiepsko skończyły się też nasze próby ustalenia, kiedy to się dzieje – bo tak, wiele wskazuje na schyłek lat 60., ale prawdopodobnie byłoby to jednak za proste. Rozgryzanie "Legionu" omal nas nie doprowadziło do szaleństwa – Noah Hawley pomyślał naprawdę o wszystkim, na przykład w serialu prawie nie ma aut, bo te łatwo pozwoliłyby zidentyfikować czas akcji – ale nie jest głównym powodem, dla którego wpadłam w to wszystko po same uszy.
Serial Hawleya przemawia do mnie przede wszystkim ze względu na swój ton, to, jak traktuje outsiderów i z jaką wrażliwością podchodzi do swojego pokręconego tematu, jakim jest wnętrze głowy x-menowego antybohatera, który nie jest żadnym zarąbistym mutantem ani mocarnym gościem, tylko lekko marzycielskim chłopakiem uszkodzonym przez życie/ludzi/naturę. To, w połączeniu z pomysłowością, innowacyjnością, zabawą formą, oprawą wizualną, muzyką itd., stanowi dla mnie o wartości "Legionu". Oczywiście jestem ciekawa, dokąd zaprowadzi nas fabuła, ale jednak sama podróż w tym przypadku liczy się znacznie bardziej niż jej cel. Zwłaszcza że odbywa się w rytmie przecudnie dobranej muzyki.
Noah Hawley w tym momencie jest dla mnie serialowym królem, który potrafi wszystko – pisać, reżyserować, wcielać w życie szalone pomysły i nawet wyczarować armagedon w kuchni za pomocą wielkich dmuchawek. Ale przede wszystkim ma niesamowite oko do aktorów. Gdyby za czasów "Downton Abbey" ktoś mi powiedział, że Dan Stevens kiedykolwiek stanie się kimś innym, niż tym sztywnym, poukładanym chłopaczkiem o anielskiej buzi, pewnie bym go wyśmiała. A tu proszę – mamy niesamowitego, dojrzałego faceta, który potrafi zagrać cuda. Jestem zachwycona bez reszty.
2. Netfliksowa ofensywa z "Anią z Zielonego Wzgórza" na czele
Netflix na początku stycznia zrezygnował z udziału w TCA i okazało się, że nie musi tam wcale bywać. Wystarczyło zorganizować własną konferencję i zrobić transmisję live na YouTube. Newsów było sporo – 2. sezon "The OA", data powrotu "Orange Is the New Black", a także kilka nowości z "Girlboss" i "Anią z Zielonego Wzgórza" na czele. Tak po prawdzie, ta netfliksowa "Ania" jest produkcją kanadyjskiej telewizji CBC, do której Netflix tylko się dorzucił. Może więc się to skończyć tak jak z "Frontier". Ale nie mam ochoty przejmować się tym teraz, bo spójrzcie tylko – najbardziej uroczy rudzielec na świecie!
3. Zapowiedź powrotu "Stranger Things"
Nie będę narzekać, że data premiery 2. sezonu największego chyba hitu Netfliksa jest taka odległa, w końcu mamy 500 innych seriali. A poza tym jeśli coś ma być dobre, nie da się tego stworzyć na kolanie w kilka tygodni. Twórcy "Stranger Things" niewątpliwie potrafią budować klimat, na razie więc obejrzę ten teaser jeszcze kilka razy i cierpliwie poczekam na więcej.
4. Wspaniała czołówka "Feud: Bette and Joan"
Z moim zaufaniem do Ryana Murphy'ego różnie bywało, ale czy może mu się nie udać serial, który opiera się na miłości do hollywoodzkiej klasyki i wygląda tak doskonale w czołówce? Wydaje mi się, że nie – Murphy te klimaty naprawdę czuje.
At each other's throats from the very start. Check out the killer opening titles from FEUD: Bette and Joan. #FeudFX pic.twitter.com/CwgUo0Mzo1
— FEUD: Bette and Joan (@FeudFX) 8 lutego 2017
5. Zapowiedź wejścia serwisu Showmax do Polski
Serwisów oferujących seriale w internecie nigdy dość, zwłaszcza że na Netfliksie paru rzeczy mi brakuje – o, choćby starych sitcomów, które mogłabym sobie puszczać w tle w środku dnia. Dlatego cieszę się z Showmaksa, mam nadzieję, że plotki o rozsądnym cenniku się sprawdzą i że ktoś wreszcie mi odda "Scrubs", "Frasiera" i kilka innych tytułów, które dawno, dawno temu oglądałam na amerykańskim Netfliksie.
6. Lucille zaszalała podczas Super Bowl
Tu nie ma akurat czego komentować, to po prostu trzeba zobaczyć.
7. A na koniec jeszcze "Dziewczyny"
W tym przypadku nie będę się już powtarzać, tylko zaproszę do przeczytania mojej przedpremierowej recenzji 6. sezonu "Dziewczyn", którym jestem zachwycona. Lena Dunham ma wciąż tysiąc świetnych pomysłów, a poza tym gwarantuję, że po 3. odcinku będziecie zupełnie inaczej patrzeć na Matthew Rhysa.