Po finale "Terra Novy": Serial, który utkwił w czasie
Michał Kolanko
21 grudnia 2011, 22:08
Podwójnym odcinkiem "Occupation"/"Resistance" kończy się "Terra Nova" – serial, który można określić jako rozczarowanie roku. Finał nie był najgorszym z wyemitowanych do tej pory odcinków, ale nie zmienił tego, że "Terra Nova" utkwiła w czasie.
Podwójnym odcinkiem "Occupation"/"Resistance" kończy się "Terra Nova" – serial, który można określić jako rozczarowanie roku. Finał nie był najgorszym z wyemitowanych do tej pory odcinków, ale nie zmienił tego, że "Terra Nova" utkwiła w czasie.
Nie jest to jednak ani przeszłość oddalona od teraźniejszości o 85 milionów lat. Niestety, są to lata 90. ubiegłego wieku. "Terra Nova" – jak pierwszy zauważył Richard Lawson z "The Atlantic" – przypomina typowy serial z tamtego okresu: infantylny aż do bólu, ze słabymi efektami specjalnymi, rodzinny, bez drugiego dna, bez większej głębi. Niestety mamy rok 2011 i świat telewizyjnej rozrywki wygląda zupełnie inaczej niż dwie dekady temu. Oczekiwania wobec "Terra Novy" były ogromne, a dostaliśmy coś, co nie tylko jest archaiczne, ale archaiczne i jednocześnie słabe pod każdym względem – scenariuszy, postaci, dialogów i tak dalej.
Finałowy odcinek – który może być też ostatnim w historii całego serialu – to opis walki bohaterskich mieszkańców kolonii ze złą korporacją, która stoi za tajemniczymi "Sixers" – grupą rebeliantów, która przeszkadzała kolonistom od samego początku serialu. Ponieważ syn komandora Taylora znalazł sposób na podróże w drugą stronę tj. do przyszłości, zła korporacja mogła wysłać sprzęt górniczy i armię, z zamiarem ogołocenia Ziemi sprzed 85 milionów lat ze wszystkich bogactw naturalnych, których oczywiście brakuje w 2149 roku. Ten motyw zresztą wprost przypomina "Avatara".
Ale tak naprawdę nikogo nie obchodzi co się stanie z kolonią, jak zakończy się konflikt Taylora z własnym synem itd. Postacie nie są interesujące na tyle, by przejmować się ich losem. Sztampa, infantylizm, wstrząsająco złe dialogi, zmarnowane możliwości, brak jakiejkolwiek logiki (armia z przyszłości jest chyba najgłupszą na świecie) sprawiły, że przez cały sezon dalsze losy Taylora, rodziny Shannonów i innych bohaterów serialu obchodzą nas tyle co zeszłoroczny śnieg. Podobnie jest z całkiem fajną zagadką na końcu odcinka, która może zostać w interesujący sposób rozwinięta w hipotetycznym kolejnym sezonie.
Hipotetycznym, bo "Terra Nova" zawodzi nawet jako miły serial rodzinny. A ponieważ nie ma żadnych elementów science fiction, poza nietypowym settingiem, zawodzi też fanów fantastyki naukowej. Ale z drugiej strony "Terra Nova" nie ma tak fatalnej oglądalności, by FOX mógł skasować serial bez większego zastanowienia.
Czy sieć, która nie dała szansy "Firefly" – produkcji na kosmicznie wyższym poziomie – da szanse nieudanemu powrotowi do nostalgii z lat 90.?