7 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Wawrzyn
15 stycznia 2017, 20:02
"The Good Fight" (Fot. CBS)
Za nami tydzień z uroczą królową na Złotych Globach, dwiema świetnymi premierami Netfliksa i Amazona, a także zapowiedziami "The Good Fight", "Twin Peaks" i "Better Call Saul". Zapraszam na krótkie podsumowanie.
Za nami tydzień z uroczą królową na Złotych Globach, dwiema świetnymi premierami Netfliksa i Amazona, a także zapowiedziami "The Good Fight", "Twin Peaks" i "Better Call Saul". Zapraszam na krótkie podsumowanie.
1. Netfliksowy festiwal absurdu – "Seria niefortunnych zdarzeń"
Niestety, jestem o dobrych parę lat za stara, żeby zaczytywać się w książkach Daniela Handlera (były popularne, kiedy szłam już na studia i udawałam superpoważną osobę), ale nie przeszkadza mi to cieszyć się serialem Netfliksa. Przyznaję, że wciągnęła mnie ta historia niesamowicie, dałam się nabrać na TEN twist (więcej o nim będzie jeszcze pisać Michał w swojej recenzji ze spoilerami, na razie łapcie tę bezspoilerową) i przede wszystkim jestem zaskoczona tym, jak dorosła jest ta dziwna bajka.
Specyficzna konwencja, która łączy czarny humor, szalone twisty, odrealniony styl wizualny i wymyślny język w jedną wielką symfonię absurdu, to coś rzeczywiście nadzwyczajnego. Ale chyba jeszcze bardziej ujęło mnie co innego – to, że Daniel Handler traktuje młodego widza/czytelnika jak dojrzałego człowieka, który nie jest ani za mały, ani za głupi na najtrudniejsze tematy. Bo choć "Seria niefortunnych zdarzeń" przedstawia świat widziany oczami dzieci, emocje są tutaj w stu procentach dorosłe, a strata drugiego człowieka potrafi boleć jak diabli. Wiedzą to i dzieciaki, i serialowy narrator, który umie mówić poważnie i z wyczuciem o niełatwych sprawach. W tym prawdopodobnie tkwi wielka siła tej historii, no a poza tym nie da się oprzeć serialowi, który jest tak cudownie napisany, zrealizowany i zagrany.
2. Claire Foy – nasza urocza, błyszcząca królowa
Złote Globy upłynęły pod znakiem "The Crown" i nawet jeśli to wcale nie był najlepszy serial dramatyczny 2016 roku, jego zwycięstwo raczej mnie cieszy niż martwi. Zwłaszcza że dzięki temu odtwarzająca główną rolę Claire Foy mogła pojawić się w USA i zaliczyć kilka programów talk-show. Wszędzie wypadała świeżo i uroczo, utwierdzając mnie w przekonaniu, że jest jednym z największych odkryć minionego roku (choć oczywiście fani brytyjskiej telewizji ją znali wcześniej).
Z jej różnych występów szczególnie spodobał mi się ten u Jimmy'ego Kimmela, podczas którego opowiadała różne pijackie historie, m.in. o tym kiedyś postanowiła przedstawić się Kate Winslet i nie, nie skończyło się to wcale wielką przyjaźnią.
3. Reklama kurczaków podawanych zawsze z uśmiechem
Lepszej zapowiedzi powrotu Gusa Fringa wymyślić się nie dało. Czekam z jeszcze większą niecierpliwością na 3. sezon "Better Call Saul".
4. Niegrzeczny zwiastun "The Good Fight"
Zwiastun, który wrzucono do sieci, ma ponoć jeszcze wersję nieocenzurowaną, z większą dawką nagości i fuckiem rzuconym przez Diane Lockhart. Ale to, co pojawiło się oficjalnie, wystarczy, żebym uwierzyła w spin-off "Żony idealnej", która tylko częściowo będzie kontynuacją oryginału. CBS All Access ma pozwolić na więcej niż CBS, więc jest nadzieja, że "The Good Fight" będzie bliżej do seriali kablówkowych niż sieciówkowych – pod każdym względem. Cieszy mnie, że serial jeszcze odważniej skupi się na kobietach, cieszy mnie lesbijski związek nowej bohaterki granej przez Rose Leslie, cieszy mnie także rozsądna dawka seksu i przekleństw, bo są one częścią dorosłego świata, nawet jeśli amerykańska telewizja ogólnodostępna ich istnienia nie dostrzega. Ale oczywiście najbardziej ucieszy mnie dobry scenariusz – Kingom jedne rzeczy wychodzą lepiej, inne gorzej, i oby to była jedna z tych lepszych.
5. Te parę sekund z agentem Cooperem
Kyle MacLachlan w ciągu ostatniego ćwierćwiecza zdążył zagrać mnóstwo mniej i bardziej udanych ról, a także mocno posiwieć. Ale w teaserze nowego "Miasteczka Twin Peaks" znów jest tym samym wspaniałym, eleganckim agentem Cooperem, który wygląda wciąż tak samo perfekcyjnie. Nie wiem, jak on to zrobił, ale kiedy wyłonił się z ciemności, wróciło wszystko co dobre.
6. "Sneaky Pete", czyli jak stworzyć coś z niczego
Amazonowego "Sneaky Pete'a" już polecałam, nie będę się więc powtarzać. To serial, w którym moi ulubieni twórcy – przede wszystkim Graham Yost, dawniej "Justified" – bawią się swoimi ulubionymi zabawkami, wciągając w to naprawdę znakomitych aktorów. Serial pełen mniejszych i większych szaleństw, kozackich pomysłów i mrugnięć w kierunku widza, ale także sensownie pokazanych emocji. Nic wielkiego ani niezwykłego, a jednak obejrzałam 10 odcinków w trzy dni, bawiąc się przy tym wyśmienicie.
7. A skoro jesteśmy przy ekipie "Sneaky Pete'a"…
…to zerknijcie na pewną bzdurkę, którą stworzyli razem z Jamesem Cordenem. Oto opera mydlana, której bohaterowie mówią słowami utworów Kanye Westa. Występują m.in. Bryan Cranston, Jessica Biel i Giovanni Ribisi, a także sam Corden.