13 zimowych i wiosennych nowości, na które czekam najbardziej
Marta Wawrzyn
7 stycznia 2017, 21:33
"Opowieść podręcznej" (Fot. Hulu)
W najbliższych miesiącach zadebiutuje kilkadziesiąt nowych seriali, z których większość nie będzie warta uwagi. Nie czekam na "24: Legacy", "Taken" czy spin-off "Czarnej listy". Czekam na "Legion", "Opowieść podręcznej" i "Żonę idealną" w nowej odsłonie.
W najbliższych miesiącach zadebiutuje kilkadziesiąt nowych seriali, z których większość nie będzie warta uwagi. Nie czekam na "24: Legacy", "Taken" czy spin-off "Czarnej listy". Czekam na "Legion", "Opowieść podręcznej" i "Żonę idealną" w nowej odsłonie.
13. "Riverdale" – polska premiera 27 stycznia na Netfliksie
Młodzieżowe produkcje CW to dla mnie czasem bardzo przyjemne guilty pleasure, a czasem źródło nieustannych frustracji. Ale ponieważ Mark Pedowitz układa ramówkę zawsze w przemyślany sposób, lubię mieć nadzieję, że i wśród proponowanych przez niego nowości będzie jakieś kolejne "Supernatural", oczywiście z czasów największej świetności – albo na drugim biegunie druga "Jane the Virgin". Dlatego sprawdzam wszystko jak leci.
"Riverdale" ma na siebie niegłupi pomysł: to osadzona we współczesności historia, której bohaterami są kultowe postacie Archie Comics, czyli przede wszystkim Archie oraz dwie dziewczyny, które na zmianę ten chłopak kocha, Betty i Veronica. Miłosne dramaty to jedno, drugie to morderstwo, tajemnica i obiecywany w zwiastunach surrealizm, dziwność i mrok.
Nie wiem, czy na obietnicach się nie skończy, ale młodzieżowe "Twin Peaks" brzmi w sumie całkiem dobrze. Miłym dodatkiem jest, że obok pięknej młodzieży obsada zawiera Luke'a Perry'ego i Mädchen Amick. Pewnie to, iż zerkam z zainteresowaniem nie tyle na Archiego, ile na starszą część obsady, jest znakiem, że nie jestem już najmłodsza. Ale po pierwsze, nic na to nie poradzimy, a po drugie Mädchen Amick w obsadzie to zawsze fantastyczna sprawa.
12. "Sneaky Pete" – premiera 13 stycznia
Zawadiacki serial, którego z tajemniczych powodów nie chciał kiedyś CBS, choć jego pilot jest jakieś dziesięć razy lepszy od dosłownie wszystkich CBS-owskich nowości. "Sneaky Pete" oczywiście nie będzie żadnym dziełem wybitnym, ale może być całkiem niezłą wariacją na temat kryminalnego procedurala.
Robi go fajna ekipa, w której znajdują się David Shore ("Dr House") i Bryan Cranston ("Breaking Bad"). Ten drugi pojawiać się też będzie co jakiś czas na ekranie w roli gangstera straszącego tytułowego bohatera. A jest nim nie tyle Pete, co pewien przekręciarz (Giovanni Ribisi), który po opuszczeniu więzienia zaczyna podawać się za swojego kumpla z celi, Pete'a, obawiając się, że inaczej dopadnie go przeszłość.
Facet zamieszkuje u rodziny Pete'a i zaczyna pracę w rodzinnym biznesie, który polega na udzielaniu pożyczek na kaucje. Biznesie, który z definicji jest niebezpieczny, bo przestępcy co jakiś czas uciekają i ani nie stawiają się w sądzie, ani nie oddają pożyczonych pieniędzy. Pomysł lepszy niż CBS-owskie okupy (patrz: "Ransom"), a poza tym warto docenić obsadę. Matkę Pete'a gra Margo Martindale, a jego ojca Peter Gereta. W obsadzie znajduje się też Marin Ireland jako kuzynka Pete'a, z którą główny bohater szybko łapie chemię.
Serial zapowiada się więcej niż przyzwoicie – i tylko szkoda, że płacąc Amazon Prime Video za dostęp do jego seriali, prawdopodobnie nie dostanę 13 stycznia całego sezonu "Sneaky Pete'a".
11. "Powerless" – premiera 2 lutego
Meet the super people behind the superheroes! #Powerless pic.twitter.com/XhwDbXzACi
— Powerless (@NBCPowerless) 5 stycznia 2017
Zaczynam już reagować alergicznie, słysząc, że powstaje kolejny serial o superbohaterach. Całkiem już przestałam zwracać uwagę na latających herosów w lateksie spod znaku CW, a i Netflix zaczyna popadać w rutynę. Ale komedia o pracownikach firmy ubezpieczeniowej, którzy ratują świat przed skutkami radosnej działalności superbohaterów? To brzmi jak bardzo wdzięczny pomysł.
Oczywiście nie zamierzam nikogo przekonywać, że "Powerless" będzie wielką komedią, która za chwilę sprzątnie Emmy sprzed nosa "Atlancie". Nie sądzę, żeby to się miało wydarzyć, ale sądzę, że jest szansa na niegłupi sitcom, który godnie zastąpi w ramówce "The Good Place" i będzie dobrze pasował do "Superstore". Dużym atutem na pewno jest obsada – Vanessa Hudgens, Danny Pudi i Alan Tudyk to bardzo mocny aktorski zestaw, który powinien być w stanie pociągnąć sitcom NBC.
10. "Iron Fist" – polska premiera 17 marca na Netfliksie
Skoro w zestawienia znalazła się komedia DC, będzie też coś poważniejszego od Marvela. "Iron Fist" to już czwarty superbohaterski serial, który zobaczymy na Netfliksie, więc siłą rzeczy nie czekam na niego tak jak choćby na kolejny sezon "Jessiki Jones". Nie sądzę, żeby "największy wojownik" i "żywa broń" w jednym miał mnie czymś rzeczywiście zaskoczyć. Każdy superbohater to w mniejszym lub większym stopniu te same schematy – i tutaj też je widać z daleka.
Danny Rand (Finn Jones) jest więc milionerem, którego rodziców spotkał nie najlepszy los. Po tym jak gdzieś znikł na kilka lat, powraca do Nowego Jorku, aby ratować rodzinny majątek i przy okazji miasto. W międzyczasie został mistrzem kung-fu i dorobił się prawdziwie żelaznej pięści, którą będzie mógł przyłożyć swoim wrogom gdzieś w mrocznej uliczce (bo to Netflix, musi być mrok).
Nie brzmi to wszystko jak najbardziej wyrafinowany pomysł na świecie – a na pewno nie po tym, co widzieliśmy w "Daredevilu", "Jessice Jones" i "Luke'u Cage'u" – ale są to schematy, które spokojnie mogą działać na ekranie, jeśli tylko nie zawiedzie Finn Jones. Młody aktor z "Gry o tron" nie byłby raczej moim pierwszym wyborem do roli Iron Fista, ale myślę, że wypada tutaj zaufać Netfliksowi i Marvelowi, w końcu poprzednie castingi wypadły bezbłędnie.
Czekam więc na "Iron Fista", nie spodziewając się po nim cudów, a tylko i aż tego, że utrzyma poziom swoich poprzedników. To w zupełności wystarczy.
9. "Crashing" – polska premiera 20 lutego w HBO
Tak, wiem, że Pete Holmes to już któryś z kolei nowojorski komik, który będzie nam opowiadał w serialu o swoim depresyjnym życiu. Sam pomysł oryginalny nie jest, ale w przypadku takich seriali bardziej liczy się treść, w tym przede wszystkim żarty. Głównym bohaterem "Crashing" jest facet, który przyłapał żonę na zdradzie. Zaowocowało to rozwodem i tym, że teraz biedak nie ma się gdzie podziać. Śpi więc na kanapach u różnych znajomych, w międzyczasie robiąc to co zwykle – czyli stand-upy.
Holmes gra w serialu przerysowaną wersję samego siebie, a oprócz niego w zwiastunach pojawiło się kilka mniej i bardziej znajomych twarzy (Lauren Lapkus, Sarah Silveman, T.J. Miller). Ale to nie oni mnie kupili, tylko sam Holmes, który ma w sobie mnóstwo uroku. Prawdę powiedziawszy, "Crashing" znalazło się tak wysoko na liście ze względu na jedną małą rzecz – żarcik z kokainą, który widziałam już ze dwadzieścia razy i wciąż mnie tak samo bawi. Jeśli Holmes ma tak wdzięczne pomysły, nie mamy się co bać o jakość jego serialu.
8. "Z: The Beginning of Everything" – premiera 27 stycznia
Przyznaję, że w natłoku premier przegapiłam pilota "Z: The Beginning of Everything" (który debiutował jesienią 2015 roku), więc nie wiem, co ma do zaoferowania nowy serial Amazona. Wiadomość, że wymieniono serialowego F. Scotta Fitzgeralda (w pilocie Gavin Stenhouse, teraz David Hoflin), też niestety do najlepszych nie należy. Bo OK, serial jest o Zeldzie, a nie jej mężu, ale jednak przydałoby się, żeby sławnego małżonka też nie traktował po macoszemu.
Niezależnie od wszystkiego zamierzam obejrzeć cały sezon "Z", bo szalone małżeństwo Fitzgeraldów to jedna z moich najulubieńszych par w historii. Nie mam wątpliwości, że bez niej nie byłoby niego, bo nawet jeśli talent to rzecz wrodzona, pisarz musi mieć jeszcze o czym pisać. Scott i Zelda to powieściowi piękni i przeklęci, dwoje ludzi, którzy bronili się przed zwyczajnością, dorosłością i nudą na wszelkie sposoby. Ich życie było najbardziej dekadencką z imprez, przerywaną zdradami i wybuchami wściekłości. I w serialu powinno to być widać.
Jazz, alkohol, fantastyczne stroje, mniejsze i większe dramaty, południowy akcent Christiny Ricci – to wszystko prezentuje się świetnie w zwiastunie. I nawet jeśli Scott i Zelda zostaną tutaj spłyceni (a wiele wskazuje, że tak właśnie będzie), nie ma takiej siły, która by mi kazała odpuścić ten serial.
7. "Santa Clarita Diet" – polska premiera 3 lutego na Netfliksie
Komedia Netfliksa z Drew Barrymore i Timothym Olyphantem, o której mniej więcej do wczoraj wiedzieliśmy tyle co nic. To znaczy wiadomo było, że będzie tu para z kalifornijskiego przedmieścia, tajemnicza przemiana, która "skieruje ich życie na drogę śmierci i destrukcji" (ale takiej zabawnej), no i jakaś tam dieta. Teoretycznie można było odgadnąć, że chodzi o zombi, w praktyce nie zrobił tego nikt, dopóki twistu nie ujawnił sam Netflix.
Przyznam, że w pierwszej chwili byłam mocno na nie, bo ileż jeszcze ma być seriali o zombi? Naprawdę, czas skończyć z tą modą. A potem zobaczyłam reklamy, które widzicie poniżej. Są one na tyle świetnie zrobione, że jestem dobrej myśli – ktoś tu zdecydowanie wie, co robi. Nie wspominając już o tym, że sam pomysł z paniusią z poukładanego przedmieścia zamieniającą się w kogoś z piekła rodem zdecydowanie coś w sobie ma. Oczywiście, takie seriale już były – patrz: "Trawka". Niemniej jednak porządnie zrobiona satyra na przedmieścia to coś, co do mnie rzeczywiście trafia, a hasło "Jedz, kogo tylko chcesz", pozytywnie mnie rozbroiło.
6. "Tabu" – polska premiera 8 stycznia na HBO GO
Mateusz już widział "Tabu" (recenzja tutaj), ja jeszcze nie miałam okazji i z tego co zdążyłam się zorientować opinie krytyków są niestety podzielone. Amerykanie z jednej strony chwalą klimat, z drugiej, narzekają na brak oryginalności oraz na to, że serial traktuje siebie śmiertelnie poważnie. Muszę przyznać, że to mnie trochę martwi – brak dystansu do siebie to jedna z tych rzeczy, których wystrzegam się, przynajmniej od czasów wpadki pod tytułem "Detektyw".
Ale nawet jeśli opowieść o tajemniczym XIX-wiecznym facecie w czarnym cylindrze, który wraca z Afryki do Londynu, po tym jak wszyscy uznali go za zmarłego, i rozpoczyna walkę z wrogami swojej rodziny, to piosenka, którą już znamy, przypuszczam, że i tak obejrzę ją z przyjemnością. Mrok, morderstwa, walka kompanii handlowych, Tom Hardy – to wszystko brzmi więcej niż dobrze. A przede wszystkim nie mogłabym przegapić nowego serialu Stevena Knighta, bo jego "Peaky Blinders" uważam za jedną z najlepszych rzeczy, jakie Wielka Brytania ma teraz do zaoferowania.
5. "Wielkie kłamstewka" – polska premiera 20 lutego w HBO
Nie czytałam książki Liane Moriarty, której adaptacją jest miniserial HBO, ale to mi nie przeszkadza w zerkaniu z zainteresowaniem na jego zapowiedzi. "Wielkie kłamstewka" klimatem wydają mi się przypominać "Olive Kitteridge" – zwykłe życie, wszystko na pozór poukładane, wszyscy dla siebie mili, ale wystarczy zajrzeć za zamknięte drzwi, żeby zobaczyć, jakie to dalekie od ideału.
Tutaj mamy matki trzech przedszkolaków, tajemnicze morderstwo i niebezpieczne kłamstwa, czyli zestaw w gruncie rzeczy świetnie znany. I mimo to jestem pewna, że "Wielkie kłamstewka" zdołają mnie zaskoczyć czymś więcej niż tylko świetnym aktorstwem. Ale znakomita obsada – Reese Witherspoon, Nicole Kidman, Shailene Woodley, Laura Dern, Alexander Skarsgård, Adam Scott, James Tupper, Zoë Kravitz – to też powód, dla którego tego serialu nie wolno przegapić.
4. "Seria niefortunnych zdarzeń" – polska premiera 13 stycznia na Netfliksie
W tym przypadku mamy do czynienia z małym oszustwem, bo już oglądam netfliksową "Serię niefortunnych zdarzeń" i nie muszę zgadywać, czy się udała, czy nie – ja wiem, że się udała! Nie będę jednak spoilerować naszej przedpremierowej recenzji, powtórzę tylko to, co o serialu już wiemy. Produkcja Netfliksa oparta na książkach Daniela Handlera, występującego pod pseudonimem Lemony Snicket, opowie historię trójki sierot: Wioletki, Klausa i Słoneczka Baudelaire'ów. Po tym jak ich rodzice giną w pożarze, trafiają one pod opiekę swojego jedynego krewnego, hrabiego Olafa, istne uosobienie zła i zarazem sprawcę licznych niefortunnych zdarzeń, które je spotkają.
Dzieciaki będą robić co się da, żeby przechytrzyć złego Olafa i odkryć, jak i dlaczego zginęli rodzice – ale fabuła to nie wszystko. "Seria niefortunnych zdarzeń" to surrealizm, absurd i czarny humor, jakiego zwykle nie ma w opowieściach dla dzieci. I tak, mogę Wam powiedzieć, że to rzeczywiście w serialu wyszło, również dzięki bardzo dobrze dobranej obsadzie.
Wśród twórców serialu jest sam Daniel Handler, a w obsadzie znajdują się Patrick Warburton (Lemony Snicket), Neil Patrick Harris (hrabia Olaf), Joan Cusack (sędzia Strauss), Catherine O'Hara (dr Orwell), Malina Weissman (Wioletka Baudelaire), Louis Hynes (Klaus Baudelaire), a także Aasif Mandvi (wujek Monty), Alfre Woodard (ciotka Josephine) i Don Johnson (Sir, właściciel tartaku Szczęsna Woń).
3. "The Good Fight" – premiera 19 lutego
Z zasady mówię spin-offom "nie", ale w tym przypadku po prostu nie mogę. "The Good Fight" wygląda jak przedłużenie "Żony idealnej", tylko bez wątku, który zdecydowanie się wyczerpał, czyli Alicii Florrick i jej męża. To, co będzie teraz robić Diane Lockhart, wygląda trochę jak spełnienie jej dawnych marzeń o kobiecej kancelarii. Lucca Quinn wydaje się być idealnym dodatkiem, podoba mi się też to, że do obsady dołączy Rose Leslie i że Marissa Gold będzie "nową Kalindą".
To nie będzie oczywiście najbardziej odkrywczy serial na świecie, ale nie musi być. Sam początek – czyli skandal związany z chrześnicą Diane – też wygląda jak typowy pretekst do ponownego przetasowania kart. Nie ma to dla mnie znaczenia, jak serial się zacznie – byle był tak ostry, cyniczny i aktualny jak oryginał. Chcę spraw sądowych, które będą komentarzem do tego, co się akurat dzieje na świecie, chcę biurowych romansów i wojenek, a także feminizmu, którego nikt wprost nie nazwie feminizmem. Chcę więcej "Żony idealnej", tyle że bez żony idealnej – i myślę, że dokładnie to otrzymam.
2. "Legion" – polska premiera 9 lutego na kanale FOX
Kiedy pisałam, że mam już dość seriali komiksowych, miałam oczywiście na myśli wszystko z wyjątkiem nowej produkcji Noaha Hawleya. Jeśli zwiastuny choć trochę w tym przypadku odzwierciedlają rzeczywistość, twórca "Fargo" wyprodukował kolejny hit. Serial, który ma szansę wynieść telewizyjne produkcje o superbohaterach na jeszcze wyższy poziom – a warto w tym miejscu podkreślić, że ten netfliksowy jest naprawdę wysoki.
Ze zwiastunów wyłania się obraz porządnego dramatu dla dorosłego widza, który nigdzie nie będzie się spieszył ani nie będzie się bał być dziwnym, chętnie uderzy w bardziej mroczne tony i postawi mniej na ratowanie świata, a bardziej na psychologię swoich postaci. Trudno żeby było inaczej, skoro główny bohater, David Haller (Dan Stevens), syn profesora Xaviera, spędził lata w szpitalach psychiatrycznych, gdzie mu powtarzano, że jest chory. Do takiego doświadczenia nie da się podejść z lekkością, nawet jeśli pewne schematy zachowane zostać muszą. I myślę, że "Legion" dobrze o tym wie.
Serial Hawleya to także wielka szansa Dana Stevensa, który od czasu porzucenia "Downton Abbey" znikł z telewizyjnego ekranu. Brytyjski aktor tych lat nie zmarnował, o czym dobrze wiedzą nowojorczycy, którzy mogli go oglądać na Broadwayu. Ale jego powrót do telewizji i tak cieszy. Cała obsada jest zresztą super – w "Legionie" zobaczymy chociażby Aubrey Plazę czy duet z 2. sezonu "Fargo", Rachel Keller i Jean Smart. Spodziewam się hitu pod każdym względem – i mam nadzieję, że go otrzymam.
1. "The Handmaid's Tale" – premiera 26 kwietnia
I had another name, but it's forbidden now. April 26, only on @hulu #HandmaidsTale pic.twitter.com/GwQQ5ewld8
— The Handmaid"s Tale (@HandmaidsOnHulu) 7 stycznia 2017
Rzutem na taśmę miejsce 1, bo właśnie pojawił się pierwszy zwiastun, który wygląda po prostu rewelacyjnie. Podobnie jak Amazon, Hulu ma straszny problem z wyprodukowaniem choć jednego serialu dramatycznego, który byłby w stanie podbić i publiczność, i krytyków. Serialowa wersja "Opowieści podręcznej" Margaret Atwood ma szansę to zmienić, zwłaszcza że po wygranej miłośnika chwytania kobiet za cipki w wyborach w USA wydaje się idealnie trafiać w swój moment.
Osadzona w niedalekiej przyszłości historia skupia się na losach Offred (Elisabeth Moss), żyjącej w dyktaturze wojskowo-religijnej, która powstała na terenie USA. Totalitarna Republika Gileadzka to prawdziwe piekło kobiet, które nie mają żadnych praw. Kobiety zwane podręcznymi, do której to klasy należy główna bohaterka, służą tylko do jednego celu – mają rodzić dzieci.
Brzmi to wszystko z jednej strony koszmarnie, a z drugiej strony jak coś, co wcale nie jest odległe, bo marzy się niejednemu panu w garniturze z wartościami rodzinnymi na ustach, również w naszym kraju. I właśnie dlatego serial Hulu, jeśli tylko nie zostanie doszczętnie zepsuty, wygląda na murowany hit jeszcze przed premierą. Zwłaszcza że obsada jest fantastyczna – obok Elisabeth Moss grają tutaj Samira Wiley, Joseph Fiennes, Yvonne Strahovski, a także Alexis Bledel, która właśnie dołączyła do serialu.