Historia pewnej fotografii – czy w "Westworld" istnieją przypadki?
Mateusz Piesowicz
9 grudnia 2016, 12:33
"Westworld" (Fot. HBO)
Dzień bez nowych odkryć z "Westworld" dniem straconym! Dziś mamy dla Was ciekawostkę – no chyba że nie wierzycie w zbiegi okoliczności. Uwaga na spoilery z serialu.
Dzień bez nowych odkryć z "Westworld" dniem straconym! Dziś mamy dla Was ciekawostkę – no chyba że nie wierzycie w zbiegi okoliczności. Uwaga na spoilery z serialu.
Zanim doczekamy się pierwszych konkretnych informacji na temat 2. sezonu "Westworld" upłynie jeszcze sporo czasu, ale serial HBO w żaden sposób nie daje o sobie zapomnieć. Tym razem portal Buzzfeed zwrócił naszą uwagę na pewien szczegół, o którym sami nie do końca wiemy, co myśleć.
Rzecz dotyczy widocznej powyżej fotografii, na którą po raz pierwszy natrafiliśmy już w premierowym odcinku serialu. Tajemnicze zdjęcie odnalazł ojciec Dolores, Peter Abernathy, co doprowadziło do jego poważnej usterki i wycofania z parku. Po raz kolejny zobaczyliśmy je kilka tygodni później i dowiedzieliśmy się, że widoczna na nim kobieta to Juliet – siostra Logana oraz narzeczona Williama. Choć nigdy nie poznaliśmy jej osobiście, znaliśmy jej tragiczną historię (popełniła samobójstwo) z opowieści starszego Williama, czyli Mężczyzny w Czerni. Co natomiast tyczy się samej fotografii, młodzi bohaterowie zgubili ją przypadkiem, pozwalając, by wiele lat później historia zatoczyła koło.
Na tym kończą się fakty serialowe. Dalej jednak robi się jeszcze ciekawiej. Otóż, jedna z fanek serialu odkryła, że fotografia Juliet jest tak naprawdę… stockowym zdjęciem z Getty Images.
Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic szczególnie zaskakującego. Ot, po prostu twórcy potrzebowali zdjęcia kobiety, która mogłaby być narzeczoną Williama i skorzystali akurat z tego. O tym, że nie ma sensu doszukiwać się sensacji powiadomiła nas… sama Juliet. A właściwie niejaka Claire Unabia, była uczestniczka "America's Next Top Model", która najwyraźniej nie miała bladego pojęcia o tym, że została bohaterką popularnego serialu.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Claire Unabia (@claireunabia)
Zabawny przypadek? Być może dla większości widzów, ale nie dla użytkowników Reddita. Ci bowiem kopali dalej i zwrócili uwagę na pewien szczegół. Przyjrzyjcie się uważnie stockowej fotografii powyżej – widnieje na niej nazwisko autora zdjęcia: Erik Von Weber. Brzmi znajomo? Jasne, że tak. Nazwisko Weber widzieliście w "Westworld", jeśli tylko wytężaliście wzrok. Tak właśnie nazywał się Arnold, jeszcze zanim został Bernardem Lowe'em.
Idźmy dalej. Skoro fotograf nosi znajome nazwisko, to czy może być w jakikolwiek sposób powiązany z serialem? Teoretycznie nie, ale spójrzcie tylko na inne zdjęcia autorstwa Erika Von Webera i porównajcie je z kadrami z "Westworld". Czy wykazuję pierwsze objawy paranoi, dostrzegając w nich podobieństwa?
Jasne, niemal na sto procent jest to po prostu ogromny zbieg okoliczności, ale mała wątpliwość pozostaje. Bo czy dałbym sobie rękę uciąć, że cała ta historia nie jest kolejnym zmyślnym tropem podrzuconym przez Jonathana Nolana i Lisę Joy? Absolutnie nie. A jeśli jednak mówimy o czystym przypadku, to wynika z tego pewien interesujący fakt. Otóż, skoro twórcy "Westworld" użyli przypadkowej fotografii, to nie mogli w ogóle planować pojawienia się postaci Juliet w serialu. W innym przypadku wybraliby po prostu odpowiednią aktorkę. To z kolei prowadzi do prostego wniosku, że raczej nie będziemy już śledzić historii młodego Williama – Jimmi Simpson wspominał, że nie zobaczymy go w 2. sezonie i wygląda na to, że nie kłamał.
Chyba że to wszystko jest jedną wielką mistyfikacją, a twórcy serialu bawią się doskonale naszym kosztem. Jakkolwiek jest, nie ukrywam, że mi się to podoba.