1 grudnia 2016, 12:33
"Gilmore Girls" (Fot. Netflix)
Wśród licznych frustracji, które przyniósł nam powrót "Gilmore Girls", znajduje się także czołówka. Na szczęście fani postanowili naprawić to, czego z jakiegoś powodu nam nie dano.
Wśród licznych frustracji, które przyniósł nam powrót "Gilmore Girls", znajduje się także czołówka. Na szczęście fani postanowili naprawić to, czego z jakiegoś powodu nam nie dano.
Tyle było rzeczy do omówienia w związku z powrotem "Gilmore Girls", że na śmierć zapomniałam o czołówce, a dokładniej – jej braku. Netflix zamiast "Where You Lead" i słodkich obrazków z życia mieszkańców Stars Hollow dał zwykłe czarne plansze z nazwiskami czwórki aktorów z głównej obsady, co miało sens i go nie miało. Miało, bo dzięki temu zakończenie mogło mocniej zabrzmieć. Miało, bo stara czołówka zrobiona była w takim stylu, w jakim już dziś się nie robi otwarć seriali. Nie miało, no bo jak to tak, oglądać kolejne odcinki "Gilmore Girls" bez piosenki, która zawsze była idealnym wprowadzeniem?
O tym, czy czołówkę zabrano nam słusznie, czy niesłusznie, można by długo debatować. A dla tych, których jej brak naprawdę zirytował, mamy coś miłego – czołówkę fanowską, stworzoną przez youtuberkę Rose Tyler. Składa się ona wyłącznie z nowych scen, ale wszystko inne, począwszy od muzyki i czcionki, a skończywszy na sposobie dobierania kadrów, jest dokładnie takie samo jak przed laty. Czyli ciepłe, wdzięczne i sentymentalne.