Clementine to kobieta pracująca. Rozmawiamy z Angelą Sarafyan z "Westworld"
Mateusz Piesowicz
10 listopada 2016, 21:32
"Westworld" (Fot. HBO)
Aktorka, która w "Westworld" wciela się w postać zmechanizowanej prostytutki Clementine, opowiada nam o swojej bohaterce, serialu i jego wyjątkowości oraz swojej miłości do kina i telewizji.
Aktorka, która w "Westworld" wciela się w postać zmechanizowanej prostytutki Clementine, opowiada nam o swojej bohaterce, serialu i jego wyjątkowości oraz swojej miłości do kina i telewizji.
Angela Sarafyan to amerykańska aktorka ormiańskiego pochodzenia od lat pojawiająca się w niewielkich rolach w kinie i telewizji (wystąpiła m.in. w "24 godzinach", "Mentaliście" czy "Buffy"), teraz znana fanom na całym świecie jako zjawiskowa Clementine Pennyfeather, jeden z pierwszych hostów, na jakiego trafiają goście po przybyciu do parku Westworld. Pracująca jako prostytutka w saloonie Mariposa w Sweetwater kobieta to postać zaprojektowana, by przyciągać wzrok, z czym Angela Sarafyan radzi sobie doskonale. W naszej rozmowie odkrywa jednak swoją prawdziwą twarz, każąc również spojrzeć inaczej na Clementine.
Opowiedz o tym, jak dostałaś rolę w "Westworld" – casting był długi czy wręcz przeciwnie?
Sam casting nie, ale długo trwało, nim w ogóle do niego doszło. Po raz pierwszy skontaktowano się ze mną pod koniec tygodnia, w którym zaczęłam urlop w San Francisco. W środku nocy dostałam informację o przesłuchaniu i trzy strony scenariusza. Przeczytałam je i byłam oczarowana. Pomyślałam: "Rany! Co to w ogóle jest?". Nigdy nie widziałam takiego materiału. Przez chwilę chciałam rzucić wszystko i tej samej nocy wrócić do Los Angeles, ale potem się opamiętałam i poprosiłam o przełożenie przesłuchania na następny tydzień. Niestety, w tym czasie twórcy postanowili zmienić profil roli i szukali już innej aktorki. Miałam jednak ciągle w głowie ten scenariusz i nie traciłam nadziei, że coś się jeszcze zmieni. I rzeczywiście – dostałam kolejną szansę dokładnie w dniu moich urodzin, co uznałam za dobry znak. Przesłuchanie się udało, a ja sprawiłam sobie świetny prezent.
Grasz w "Westworld" dość często spotykaną na ekranie postać – piękną prostytutkę. Co sądzisz o stereotypach dotyczących płci i tego, jak kobiety są sportretowane w serialu?
Wszystkie postaci w "Westworld" są bardzo specyficzne i w każdym przypadku jest tak z konkretnego powodu. Weźmy choćby Armisitice, którą zagrała moja przyjaciółka Ingrid Bolsø Berdal, a która jest bardzo daleka od stereotypowego obrazu kobiety. Wiem, o co ci chodzi z Clementine, bo to postać, która wpisuje się w ten popularny schemat – nie ma wielu dialogów i odgrywa raczej poboczną rolę. Ale w kolejnych odcinkach zobaczycie, jaką przechodzi zmianę. Nie będzie zawsze bezbronną i niewinną istotą, ma przed sobą wyraźnie postawiony cel, który sprawi, że wszystko nabierze sensu.
A nie miałaś wrażenia, że jesteś nieco szufladkowana? Nie chciałaś wyjść z tej stereotypowej roli i wcielić się w bardziej "męską" postać?
Właściwie to jest pierwsza rola, w której wykorzystano mój wygląd w taki sposób. Zwykle grałam kompletnie inne postaci, więc wcielenie się w taką, która została zaprojektowana, by spełniać pragnienia gości, to było dla mnie nowe i trudne doświadczenie. Absolutnie nie postrzegam się jako pięknej, kuszącej kobiety. Na co dzień ubieram się zupełnie inaczej i nie potrafię zachowywać się w taki sposób jak Clementine. Więc zagranie kogoś, kto musi odznaczać się niesamowitą pewnością siebie w takich sytuacjach, było dla mnie dużym wyzwaniem. Zwłaszcza że wiele musiałam przekazać samą mimiką i gestykulacją. Czułam się trochę jak w klasycznym westernie, na przykład "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", gdzie wszystko odbywało się przez kontakt wzrokowy i wiszące w powietrzu, niewypowiedziane napięcie.
Zastanawia mnie, czy grając maszynę, otrzymałaś jakieś specyficzne wskazówki, co do sposobu, w jaki należy to robić? Czy podchodziłaś do tej roli inaczej niż zwykle?
Myślę, że roboty w "Westworld" są w pewnym sensie bardziej ludzkie niż sami ludzie. Są nieustannie obecne, zawsze skupione na tu i teraz, nie rozprasza ich myślenie o tym, co było kilka godzin temu, czy zdarzy się za chwilę. To aktorzy w stu procentach skupieni na swojej roli, a więc na tym, co robią w parku. Nie interesuje ich nic innego, co czyni z nich swego rodzaju perfekcjonistów, potrafiących poświęcić się odgrywanej roli całym sobą. Musiałam więc być nieustannie skupiona.
Pomówmy trochę o samej Clementine – myślisz, że to postać, której należy współczuć?
Nie sądzę, ponieważ ona sama się nad sobą nie użala. Clementine lubi swoje życie i patrzy na nie w bardzo niewinny sposób. Koszmary, które miewają hosty, a które mogą sprawić, że zaczną kwestionować swoją rzeczywistość, jej nie dotyczą. Nie jest jeszcze w tym punkcie, więc jedynym celem jej życia jest miłość, którą obdarza wszystkich naokoło. Zarówno gości, jak i ludzi, którzy ją otaczają, choćby Maeve, którą traktuje jak rodzinę. Myślę, że przed Clementine daleka droga i możliwe, że teraz odbieracie ją jako swego rodzaju kliszę, bo uosabia obraz kobiety idealnej, niewiele wnoszącej do historii. Jest po prostu obecna i bez słowa spełnia zachcianki klientów, choć oczywiście dostrzega różnicę między dobrem i złem.
Ją samą można nazwać "dobrą prostytutką"…
W wielu klasycznych westernach prostytutki były bardzo szanowanymi postaciami, kobietami pracującymi – dziś odbieramy je zupełnie inaczej. Clementine ma swoją historię i powody, dla których zdecydowała się na takie, a nie inne zajęcie, ale o tym przekonacie się później. Rozumiem, że można ją odbierać jako bezbronną ofiarę, ale to w sumie tyczy się wszystkich hostów – są nieświadome istnienia zewnętrznego świata, bezgranicznie podporządkowane historii, która została im napisana. Nie zdają sobie sprawy z tego, że ktoś manipuluje ich życiem, więc łatwo im wzbudzić naszą sympatię i obawę o ich los. Uważam jednak, że Clementine to silna kobieta. Bycie wrażliwą nie czyni jej słabą, lecz wręcz przeciwnie, daje niezwykłą siłę. W jej wątku jest dużo do odkrycia i na pewno nie będziecie tym rozczarowani.
"Westworld" to serial, który można rozpatrywać na wielu poziomach – mówi również sporo o nas samych. Jaka według Ciebie jest najważniejsza lekcja, jaką powinniśmy z niego wyciągnąć?
To serial, który sprawia, że zaczynamy zadawać sobie pytania o samych siebie, człowieczeństwo i świat, w którym żyjemy. Pytania, na które trudno znaleźć odpowiedź. "Westworld" zmusza widzów do zastanowienia się nad kwestią: "Do czego właściwie jestem zdolny"? Mam wrażenie, że niektórzy ludzie zachowują się dokładnie tak samo, jak serialowi goście. Potrafią dopuścić się strasznych czynów, nawet morderstwa i zupełnie niczego po tym nie poczuć. Choć osoba przed nimi wygląda jak człowiek, krwawi i odczuwa ból, nic sobie z tego nie robią, bo przecież to tylko maszyny, nic wielkiego się nie stało. Kojarzy mi się to z sytuacją kobiet w pewnych częściach świata. Są gwałcone, okaleczane i mordowane, ale to w porządku, bo to część tamtejszej kultury. Serial zwraca uwagę, że to nigdy nie jest w porządku.
Zmieńmy nieco temat. Na pewno się zgodzisz, że HBO zmieniło sposób, w jaki patrzymy dziś na telewizję. Sprawiło, że na małym ekranie zagościły takie seriale, jak "Westworld" – zarówno inteligentne i ambitne, jak i pełne rozmachu. Myślisz, że domem prawdziwego kina jest dziś telewizja?
Zgadzam się. Telewizja i kino przeszły na przełomie lat ogromne zmiany. Kino stało się miejscem, w którym królują wielkie produkcje w typie "Avengers", bo to głównie one interesują widownię. Rozmawiałam niedawno z pewnym reżyserem, który stwierdził, że kino umarło i przeniosło się do telewizji. To ona daje możliwość prawdziwego zagłębienia się w historię, nie ogranicza cię do dwóch godzin czasu ekranowego. Dzięki takim stacjom jak HBO czy choćby Amazon dostaliśmy możliwość oglądania na małym ekranie dzieł twórców mających bardzo różne podejście i opowiadających niezwykłe historie. Uwielbiam kino europejskie, choćby Felliniego czy Godarda, i myślę, że dzisiaj kontynuatorów ich myśli możemy odnaleźć właśnie w serialach.
Powiedz w takim razie na koniec, jakie jest Twoje pierwsze "filmowe" wspomnienie?
Od małego byłam związana ze sceną. Brałam lekcje gry na pianinie i baletu, ciągle kręciłam się po teatrze, który był dla mnie praktycznie drugim domem, ale filmy oglądałam głównie w telewizji. Dlatego pierwsze wspomnienie związane stricte z kinem jest dość późne – pamiętam, że poszłam z tatą na "Jurrassic Park", który mnie absolutnie przeraził, a jednocześnie oczarował. Ci wszyscy ludzie siedzący w ciemności i przeżywający to jednocześnie! Niesamowite wrażenie.
"Westworld" możecie oglądać w HBO w poniedziałki o godz. 3:00 i 20:10. Serial jest także dostępny na bieżąco w HBO GO.