12 najbardziej odjechanych momentów z serialu "The Walking Dead"
Redakcja
23 października 2016, 12:03
"The Walking Dead" (Fot. FOX)
W oczekiwaniu na rozwiązanie cliffhangera z finału 6. sezonu "The Walking Dead" przypominamy to wszystko, co w serialu było najdziwniejsze, najbardziej szalone i brutalne. Tylko dla osób o mocnych nerwach!
W oczekiwaniu na rozwiązanie cliffhangera z finału 6. sezonu "The Walking Dead" przypominamy to wszystko, co w serialu było najdziwniejsze, najbardziej szalone i brutalne. Tylko dla osób o mocnych nerwach!
Rick zabije zombie po raz pierwszy (sezon 1)
O tym, że "The Walking Dead" nie będzie zwykłym serialem i raczej nie będzie szczególnie przejmować się uczuciami widzów, mogliśmy przekonać się już na samym początku, w pilocie. O ile produkcji nie bojących się krwi i przemocy jest coraz więcej i serial AMC przestaje powoli robić takie wrażenie jak kiedyś, to jeszcze kilka lat temu nie miał sobie równych w szokowaniu widza.
Na przestrzeni 6 sezonów zginęły dziesiątki bohaterów i tysiące zombie, ale chyba wszyscy pamiętamy, kogo na samym początku uśmiercił Rick – a było to zombie pod postacią małej dziewczynki. Ot, takiej blondyneczki w szlafroku i z białym misiem w ręce, której jedyną wadą było to, że została już wcześniej przemieniona w szwendacza. To właśnie ją jako pierwszą spotkał Rick po wydostaniu się ze szpitala, zaraz po przebudzeniu ze śpiączki. Choć wciąż był jeszcze skonfundowany i nie w pełni świadomy tego, że świat, który znał, już nie istnieje, nie zawahał się sięgnąć po broń i zastrzelić dziecko, gdy tylko pojawiło się zagrożenie. Pierwszy strzał w głowę, pierwsza śmierć i od razu było to dziecko – nie wszyscy odważyliby się na takie zagranie. [Nikodem Pankowiak]
https://www.youtube.com/watch?v=XDo1f2ljPFc
Glenn i Rick udają zombie (sezon 1)
Nie wiem, dlaczego akurat ta scena utknęła mi w pamięci do dziś, bo patrząc z perspektywy czasu, znaleźlibyśmy pewnie w "The Walking Dead" wiele bardziej ohydnych momentów. Może chodzi tutaj o to, że była to pierwsza scena, którą oglądałem z prawdziwym niesmakiem. Poza tym od tego czasu zmieniło się wiele i wyrobiłem w sobie znieczulicę na wszelkie obrzydliwości prezentowane w tym serialu.
W tym odcinku Rick i Glenn próbowali zrobić wszystko, aby wydostać się z oblężonej przez zombie Atlanty. Do ucieczki potrzebny jest jednak samochód, a ulice wypełnione są szwendaczami. Panowie wpadają zatem na kreatywny, choć obrzydliwy pomysł – po ubiciu kilku zombiaków, smarują się ich wnętrznościami (stąd tytuł odcinka), a nawet zawieszają na sobie ich odcięte kończyny, aby zamaskować swój zapach. Oczywiście, w "The Walking Dead" żaden plan nie może przebiec gładko, więc gdy panowie są już całkiem blisko celu, zaczyna padać deszcz, zmywając całe to ohydztwo, którym się wysmarowali. Cała scena, jak wspomniałem, zniesmaczyła mnie totalnie, ale też pozwoliła lepiej przygotować się na wszystkie obrzydliwości, które serwowano nam później. [Nikodem Pankowiak]
https://www.youtube.com/watch?v=Sw9IWhQKjHg
Wielki grubas wyciągany ze studni (sezon 2)
Scena tak obrzydliwa i jednocześnie tak śmieszna, że utkwiła mi ona w pamięci na długi czas. Pamiętacie, jak w drugim sezonie bohaterowie przebywali na farmie Hershela? Mieli pewien problem z zanieczyszczoną wodą, której nie mogli pobierać ze studni okupowanej przez zombie. Rick i spółka wpadli na pomysł wyciągnięcia przemienionego jegomościa ze studni.
Nie spodziewali się jednak, że nadmierna siła okazała się złym doradcą. Przesiąknięty wodą zombiak w pewnym momencie został przerwany dosłownie pół. Jego nogi i część obrzydliwych wnętrzności wpadły ponownie do studni, pozbawiając nadziei na czystą wodę. Z kolei jego górna część zarażonego ciała nadal funkcjonowała w najlepsze. Dla mnie ta scena była tak samo mocno obrzydliwa, jak komiczna. Jednak dziewczyny, które oglądały razem ze mną ten odcinek, miały podczas tej sceny odruchy wymiotne. W sumie trudno się dziwić. Zobaczcie sami. [Marcin Rączka]
Gubernator kontra Michonne (sezon 3)
Kilkanaście minut Negana na ekranie i już pewnie zapomnieliście o Gubernatorze? Phillip Blake pojawia się w tym rankingu po raz pierwszy i na pewno nie ostatni, bo przecież była to odjechana postać posiadająca swój własny "pokój zwierzeń". Tym razem nie skupiamy się jednak na głowach zapakowanych w słoiki, ale na jego zombie-córce. Pomysł utrzymywania jej przy "życiu" z jednej strony był przerażający, z drugiej pokazywał wielką słabość Gubernatora.
W bezwzględny i jakże plastyczny sposób wykorzystała to Michonne, która zakradła się do mieszkania Gubernatora i ostatecznie rozprawiła się z dziewczynką i to na oczach tatusia. Jakby tego było mało, Philip stracił oko, a moment w którym gorzko zapłakał, tuląc do siebie zwłoki córki, udowodnił, że pod skorupą twardego faceta ukrywa się czuły i cierpiący ojciec. [Marcin Rączka]
https://www.youtube.com/watch?v=Vy-rgKNIFKs
Terminus i jego mieszkańcy (sezon 4)
W świecie pozbawionym jakichkolwiek zasad kanibale musieli pojawić się prędzej czy później, jednak mało kto (poza osobami znającymi komiks) spodziewał się chyba, że będą oni zamieszkiwali Terminus – niemalże mityczne sanktuarium, do którego bohaterowie zmierzali przez połowę 4. sezonu. Szybko okazało się jednak, że mieszkańcy tego miejsca, jak i ono samo w sobie, są naprawdę pokręceni. Sytuacje ekstremalne wymagają często ekstremalnych rozwiązań, jednak to było już zbyt wiele.
Choć Gareth i reszta jego ekipy mogli budzić w widzach najwyższe obrzydzenie, mogliśmy żałować, że zniknęli oni z serialu prawie tak szybko, jak się pojawili. A przecież aż prosiło się, aby ich historię pociągnąć nieco dłużej i przedstawić nam jej bardziej rozbudowaną wersję. Byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli zobaczyć retrospekcje wyjaśniające, jak grupa ludzi zamieniła się w zwierzęta, co ich do tego skłoniło i skąd wzięły się te wszystkie dziwne rytuały, które tam odprawiali. Zamiast tego dostaliśmy bardzo krótką historię, która dla większości widzów mogła być mało satysfakcjonująca. [Nikodem Pankowiak]
Hershel – najbardziej pechowy bohater serialu (sezon 3)
Postać Hershela traktowana była przez scenarzystów dość ostro. Jeszcze w 3. sezonie bohaterowi amputowano nogę, tylko po to, by utrzymać go przy życiu. Scena ta była tak intensywna i szalona, że niektórzy moi znajomi właśnie po tym odcinku stwierdzili, że serial porzucają. Dla nich było to zbyt wiele. Hershel jednak przetrwał. Poruszając się o kulach w całym serialu odegrał dość znaczącą rolę, a jego śmierć ostatecznie przyczyniła się do znienawidzenia przez widzów postaci Gubernatora.
Moment, w którym Gubernator ścina głowę Hershela, bez wątpienia jest jedną z najbardziej odjechanych i brutalnych scen w historii "The Walking Dead". Hershel był jednym z niewielu bohaterów, na którym widzom zależało. Dlatego też tak okrutna śmierć okazała się bezwzględnym ruchem ze strony scenarzystów. I nie chodzi tutaj tylko o ten pierwszy moment, będący tak naprawdę początkiem wielkiej strzelaniny, ale też o chwilę, gdy Gubernator z zimną krwią dobijał leżącego na ziemi staruszka, a krew tryskała mu na twarz. Mocne. [Marcin Rączka]
https://www.youtube.com/watch?v=RdXoofZqeaE
Uczta z Boba i koniec kanibali (sezon 5)
Możemy narzekać na to, jak krótki był wątek kanibali w "The Walking Dead", ale też trzeba przyznać, że dostali oni koniec, na jaki w pełni zasłużyli. Szczytem obrzydliwości była scena, w której jedli oni nogę Boba, czemu biedny bohater musiał się przyglądać. Biedny? Niekoniecznie. Jego reakcja nie do końca była taka, jak moglibyśmy się spodziewać – choć najpierw zaczyna ona płakać, to płacz szybko zmienia się w histeryczny wręcz śmiech. Bob wyjaśnia Garethowi i reszcie, że został wcześniej ugryźony przez zombie, co oznacza, że zjedli oni zarażone mięso.
Nieco później Gareth i jego ekipa, wiedzeni chęcią zemsty na Ricku i reszcie za zniszczenie Terminusa, spotykają naszych bohaterów w kościele, gdzie chwilę później dochodzi do jednej z największych jatek w historii serialu. Wszyscy kanibale zostają zabici, ale nie jest to ot taka zwykła śmierć – oni wszyscy zostają dosłownie zarżnięci. W oczach Ricka, Michonne czy Sashy widać zwierzęcą wręcz furię i brak jakiejkolwiek samokontroli. Nawet sam Tyreese przez moment nie poznaje swoich przyjaciół i z przerażeniem obserwuje ich poczynania. Ta scena doskonale pokazała przemianę, jaką przeszli bohaterowie, którzy chcą po prostu przeżyć w tym świecie. [Nikodem Pankowiak]
Rick morduje Shane'a (sezon 2)
To jedna z tych klasycznych scen, o której nadejściu wiedzieliśmy od dłuższego czasu. Konflikt pomiędzy panami narastał proporcjonalnie do walki o względy Lori i musiał skończyć się w taki, a nie inny sposób. Shane'a było mi osobiście bardzo szkoda. Tak, wiem, w komiksach zginął nawet szybciej, ale uważałem, że był to bohater, który do serialu wnosił dużo więcej niż Rick. Na szczęście twórcy nie ciągnęli trójkąta miłosnego w nieskończoność, bo przecież Lori z pomocą Carla niedługo później podzieliła los kochanka.
Jak pewnie pamiętacie, śmierć Shane'a okazała się dość symptomatyczna, bo uświadomiła bohaterom, a jednocześnie widzom, że przemiana w zombie następuje nie tylko po ugryzieniu, ale również po śmierci. To ostatecznie uświadomiło Ricka w przekonaniu, że wszyscy mają w sobie wirusa, a po zgonie bohaterów należy w odpowiedni sposób "dobić". [Marcin Rączka]
Morgan i jego forteca (sezon 3)
Choć Morgan pojawił się tylko w pilocie, by później na długo zniknąć z pola widzenia, wciąż mieliśmy nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie nam dane go zobaczyć. I wreszcie się to udało, choć musieliśmy czekać aż do 12. odcinka 3. sezonu. W "Clear" Rick, Michonne i Carl wybierają się do domu Ricka w King County, aby zebrać więcej broni i odpowiednio przygotować się do nadchodzącej walki z Gubernatorem. To właśnie tam okazuje się, że Morgan wciąż żyje, choć od czasu pilota zdążył stracić swojego syna.
Morgan, którego zobaczyliśmy wtedy, nie miał absolutnie nic wspólnego z Morganem z pierwszego odcinka – stał się człowiekiem żyjącym w zupełnie innym świecie, świecie urojeń i iluzji. Jednak jeszcze większe wrażenie od jego przemiany mogła robić forteca, którą udało mu się stworzyć – pokłosie utraty syna i zmiany podejścia do otaczającego go świata. Zebrane uzbrojenie, które pewnie wystarczyłoby do wywołania wojny domowej gdzieś w Afryce, umocnienia, hasła wypisane na ścianach – wszystko, co zobaczyliśmy, utwierdzało nas w przekonaniu, że mamy do czynienia z człowiekiem chorym. Zrozumiał to też Rick, który bez większych skrupułów zostawił za sobą człowiek, któremu zawdzięczał życie. Wizyta u Morgana to jeden z lepszych momentów w dobrym 3. sezonie – kolejny raz świetnie pokazano nam, jak bardzo człowiek może się zmienić w ekstremalnych sytuacjach. [Nikodem Pankowiak]
Carl zabija Lori po urodzeniu dziecka (sezon 3)
Pamiętacie jak w pierwszych dwóch, trzech sezonach "The Walking Dead" rozwijano skrót "TWD"? Podpowiem: Tyle Wkurzających Dzieci. I faktycznie – Carl oraz Sophie (córka Carol) nie należeli do najmocniejszych elementów produkcji stacji AMC. Często pakowali się w kłopoty, narzekali, marudzili, irytując tym samym widzów. Dziś mogę przyznać, że Carl (wraz z tym, że sam aktor nieco dojrzał) jest postacią, którą odbieram dużo lepiej niż kiedyś. Zapewne przyczyniła się do tego scena w więzieniu, w której mały chłopak zmuszony został do… zastrzelenia swojej matki. Jakkolwiek szalenie i przerażająco to brzmi, scena ze śmiercią Lori również na długo zapadła mi w pamięci.
Oglądając tę scenę, odczucia miałem dość mieszane. Z jednej strony Lori była najbardziej znienawidzoną przeze mnie postacią. I faktycznie nie spodziewałem się, że zginie, bo w całej historii zdawało się, że odgrywała kluczową rolę. Tymczasem komplikacje przy porodzie doprowadziły do jej końca. Zapewne podobnie jak ja liczyliście, że Lori zostanie uśmiercona w sposób widowiskowy, np. tak jak Hershel. Dzięki takiemu zabiegowi scenarzyści mogliby fanom sprawić choć trochę przyjemności. Wybrano jednak inne rozwiązanie.
Carl chwycił za pistolet. Zabił matkę, a właściwie dobił ją, ponieważ nie chciał, by ta przemieniła się w zombie. Jak pewnie pamiętacie, dla Ricka był to szok, który doprowadził go do omamów słuchowych (i jednego z gorszych odcinków w historii "The Walking Dead"). Z kolei Carl otrząsnął się z tego szybciej, niż można było przypuszczać. [Marcin Rączka]
Lizzie – przyjaciółka zombie (sezon 4)
Świat przedstawiony w "The Walking Dead" może być szczególnie okrutny dla dzieci, które są wyjątkowo narażone na niebezpieczeństwo, jeśli szybko nie przystosują się do sytuacji, jak np. zrobił to Carl. Niestety, Lizzie nie potrafiła zrozumieć otaczającego jej świata, dla niej zombie byli dokładnie tacy sami jak ludzie, co naraziło na niebezpieczeństwo ją, jej siostrę Mikę, Judith, Carol i Tyreese'a.
Dziewczynka do tego stopnia była przekonana, że szwendacze mogą być przyjaciółmi ludzi, że zamordowała własną siostrę, by ta mogła powrócić jako zombie i to udowodnić. Wtedy Carol zrozumiała, że dalsze przebywanie z Lizzie mogłoby być zbyt groźne, zwłaszcza dla małej Judith. Scenę śmierci Lizzie i to, co do niej doprowadziło, spokojnie można uznać za jedne z najmocniejszych momentów w historii "The Walking Dead". Cała historia dziewczynki, która nie potrafi zrozumieć otaczającej jej rzeczywistości była nieźle pokręcona, a jej zakończenie chwyta za gardło nawet dziś. [Nikodem Pankowiak]
https://www.youtube.com/watch?v=rFUGypuyja0
Szalona wyliczanka Negana (sezon 6)
Dla fanów komiksów pojawienie się w "The Walking Dead" Negana było jednym z najbardziej oczekiwanych momentów, od czasu gdy bohaterowie rozprawili się w Gubernatorem. Trudno się temu dziwić. Robert Kirkman stworzył jednego z najbardziej charyzmatycznych komiksowych łotrów, a Jeffrey Dean Morgan wcielający się w Negana zrobił wszystko, by na ekranie wypaść jak najlepiej. Oczywiście zabrakło znanych z komiksów wulgaryzmów, ale i tak scena, w której Negan wychodzi ze swojej przyczepy i rozpoczyna swój monolog skierowany do klęczących bohaterów, to jeden z najbardziej emocjonujących momentów w historii "The Walking Dead".
Jasne, jednocześnie to moment najbardziej wkurzający, ale przyznacie – scenarzyści musieli mieć jaja, by zawiesić akcję w taki sposób dokładnie pomiędzy końcem jednego, a początkiem drugiego sezonu. Dziś w oczekiwaniu na premierę 7. serii zastanawiamy się, kto zginął. Osobiście uważam, że tożsamość ofiary to przede wszystkim łatwy chwyt marketingowy, wymuszający na widzach wyczekiwanie na premierę kolejnego sezonu. Śmierć tej postaci zapewne nie zrobi w poniedziałek na nas tak wielkiego wrażenia, jak mogłaby zrobić w kwietniu tego roku. Ale i tak trwająca kilkanaście minut scena, w której Negan w emocjonalny sposób znęca się nad Rickiem i jego ludźmi, a jednocześnie decyduje się na wyliczankę, by ukarać grupę, to sekwencja, którą świetnie pamiętamy do dziś.
Cokolwiek o Neganie byśmy nie napisali, już dziś możemy założyć, że twórcy "The Walking Dead" mają dziś ciężki orzech do zgryzienia, bo pewnie już teraz myślą, w jaki odjechany i szalony sposób zakończyć 7. serię, której premiera odbędzie się już w poniedziałek. Przebić śmierć bohatera pokazaną dokładnie z jego perspektywy, ale bez ujawnienia, kto jest ofiarą? Nie będzie łatwo. [Marcin Rączka]