7 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marcin Rączka
23 października 2016, 16:03
Ten tydzień należał do "Black Mirror", ale nie tylko. Zobaczyliśmy wreszcie, po 25 latach przerwy, Kyle'a MacLachlana w garniturze agenta Coopera, ciekawą premierę zapowiedziało HBO. Uwaga na spoilery z "Black Mirror".
Ten tydzień należał do "Black Mirror", ale nie tylko. Zobaczyliśmy wreszcie, po 25 latach przerwy, Kyle'a MacLachlana w garniturze agenta Coopera, ciekawą premierę zapowiedziało HBO. Uwaga na spoilery z "Black Mirror".
1. Nosedive – "Black Mirror"
W pierwszej chwili chciałem serialowi "Black Mirror" poświęcić tylko jeden punkt mojego cotygodniowego zestawienia. W trakcie pisania tekstu stwierdziłem jednak, że każdy z odcinków, które udało mi się obejrzeć w ciągu ostatnich dni, zasuguje na osobne wyróżnienie. Bo każdy z nich sprawił, że mój tydzień stał się "lepszy". To ostatnie słowo to pojęcie względne, bo historie Charliego Brookera mocno oddziałują na psychikę oglądającego, a do tego są zadziwiająco prawdziwe. Zaskakują, straszą, dołują, ale też intrygują i zachwycają. Tak właśnie było z "Nosedive".
Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę stwierdziłem, że po "Nosedive" jedynym sensownym rozwiązaniem będzie usunięcie konta na Facebooku. Pierwszy odcinek 3. sezonu "Black Mirror" to bowiem niezwykle trafna antyreklama serwisów społecznościowych. Z jednej strony trochę przerysowana, ale skąd wiecie? Być może za 25 lat Facebook wyglądał będzie właśnie tak! W "Nosedive" zachwyciło mnie wszystko. Od histerycznego śmiechu Bryce Dallas Howard, aż po Daewoo Matiza na prąd, którym poruszała się główna bohaterka. Lepiej tego sezonu zacząć się nie dało!
2. "Playtest" – "Black Mirror"
Opis "Playtest" z jednej strony mnie zaintrygował (coś o grach wideo), ale też przestraszył (coś o grach wideo z gatunku horroru). Nigdy nie kryłem się z tym, że zwyczajnie nie przepadam za horrorami. Zarówno w przypadku filmów, seriali, jak i gier. Zadziwia mnie jednak fakt, jak Charlie Brooker doskonale orientuje się we współczesnych realiach, skoro z tak dużą dbałością o każdy szczegół potrafił odwzorować przyszłość gier opartych na wirtualnej rzeczywistości.
Playstation VR, Oculus Rift i inne gogle wirtualnej rzeczywistości już dziś zapewniają niezwykłe doznania w grach skupionych na straszeniu. Możliwość wejścia do świata gry, w którym ktoś chce nas przestraszyć, to norma. W "Playtest" Brooker poszedł krok dalej i pokazał, w jakim kierunku technologia VR może rozwijać się w ciągu najbliższych lat. I powiem Wam szczerze, że trafił idealnie (wygląda na to, że w domowym zaciszu gra więcej niż ja). Fabułę oparł co prawda tylko na eksperymencie, z dość przewidywalnym finałem. Ale i tak momenty, w którym główny bohater oswajał się z miejscem, gdzie się znalazł (duża w w tym zasługa reżysera Dana Trachtenberga) i jest świadom, że będzie straszony to klasa światowa! A już totalnie rozwalił mnie motyw z otwieraniem szafki i stwierdzeniem, że "coś czai się po drugiej stronie". Majstersztyk, Panie Brooker! I to nic, że prawie dostałem zawału.
3. "Shut Up and Dance" – "Black Mirror"
Najsłabszy z całej trójki, ale wcale nie oznacza, że gorszy. Być może brakowało w nim trochę wizji przyszłości, a sam pomysł na historię okazał się dość prosty. Nie posądzam tutaj Brookera o banał, bo samo przesłanie i ostateczne wyjaśnienie przyczyn całego zamieszania okazało się być trafione w punkt. Przyjemnie patrzyło się też na Jerome'a Flynna w nieco innej roli niż w "Grze o tron". Po prostu po "Nosedive" i "Playtest" Brookerowi coraz trudniej mnie zaskoczyć.
O kolejnych trzech odcinkach "Black Mirror" przeczytacie za tydzień. Oby okazały się jeszcze lepsze od tych wyżej wymienionych.
4. Dajcie nam już to nowe "Twin Peaks"
David Lynch nigdzie się nie śpieszy. Zdjęcia do nowych odcinków "Twin Peaks" już dawno się zakończyły, a premiera miała nastąpić jeszcze w 2016 roku. Nic z tego. Telewizja Showtime zmieniła zdanie i przesunęła premierą na wiosnę 2017 roku. Na dzień dzisiejszy nie znamy jeszcze dokładnej daty. Spekulować możemy, że chodzi o kwiecień, a emisja "Twin Peaks" w niedzielne wieczory bez konkurencji w postaci "Gry o tron" to sensowny ruch.
Bardzo chciałbym wrócić do "Twin Peaks" i przekonać się, czy twórcom udało się nawiązać do wyjątkowej historii sprzed 25 lat. Dziś pozostaje mi jednak obejrzenie krótkiego wideo, w którym aktorzy wypowiadają się na temat nowych odcinków i zapewniają – to będzie coś wyjątkowego. Wierzę na słowo i nadal – czekam cierpliwie.
5. "Big Little Lies" nowym hitem HBO
Po słabszym okresie wydaje się, że telewizja HBO z pomocą "Westworld" powraca do żywych. Na kolejne sukcesy prawdopodobnie nie trzeba będzie długo czekać. Za rogiem czai się już "Deuce", czyli nowy serial Davida Simona, z kolei w ostatnich dniach HBO zaprezentowało zwiastun nowego miniserialu pt. "Big Little Lies".
Fabuła nie jest specjalnie odkrywcza. Lokalne przedmieścia, morderstwo i trzy kobiety, które starają się rozwikłać jego tajemnicę. Odkrywcza jest za to obsada, bo jednocześnie na ekranie zobaczymy takie gwiazdy jak Reese Witherspoon, Nicole Kidman, Shailene Woodley, Laurę Dern, Alexandra Skarsgarda i Jamesa Tuppera. Sukces murowany? Oceńcie po zwiastunie.
https://www.youtube.com/watch?v=nS0UsecjHx8
6. Netflix w listopadzie
Naprawdę pozytywnie zaskakuje mnie Netflix na polskim rynku. Spoglądając na rozpiskę listopadowych premier, trudno napisać, że "nie będzie co oglądać". Wprost przeciwnie! Bo przecież już na początku miesiąca zachwycać będziemy się "The Crown". W połowie listopada z nowymi odcinkami powraca "Lovesick" (świetna brytyjska komedia, nadrabiajcie!), a pod koniec miesiąca fani "Gilmore Girls" przypomną sobie czasy, gdy oglądali poprzednie sezony.
Zaskoczył mnie też fakt, że Netflix pokazywał będzie u nas serial "Shooter", który w Stanach emitowany będzie na USA Network. Do tego dojdzie jeszcze brytyjski "Paranoid", a także "Designated Survivor" – nowy serial z Kieferem Sutherlandem w roli głównej. I nawet jeśli ten ostatni pokazywany będzie z ponad miesięcznym poślizgiem w stosunku do USA, z chęcią systematycznie nadrobię kolejne odcinki. Zapytam tylko – kiedy na to wszystko znaleźć czas?
7. Za moment powrót "The Walking Dead"
Od 4 kwietnia minęło ponad pół roku, tymczasem wielki finał 6. sezonu "The Walking Dead" pamiętam tak, jakbym oglądał go wczoraj. Produkcji AMC można zarzucać wiele złego, ale twórcom trzeba oddać jedno – doskonale wiedzą, jak utrzymać przy sobie widzów i z jakich chwytów skorzystać, by ci systematycznie chcieli wracać do serialu przy premierze nowego sezonu. Naprawdę nie znam osoby, która po finale 6. serii powiedziałaby: "koniec, dosyć, nie oglądam tego więcej". Finał okazał się okrutnym trollingiem, który w wielu aspektach zawiódł, ale dziś nikt już o tym nie pamięta. Liczy się odpowiedź na jedno pytanie: kto zginął?
A ja napiszę, że mam to gdzieś! Będzie to Glenn? OK. Będzie to Daryl? Też OK. Ubiją Maggie? Trudno. W ich miejsce pojawi się dwójka, trójka innych bohaterów, z których jeden i tak pójdzie do piachu za kilka odcinków. Ale jestem ciekaw, jak w serial wpisze się Negan, który z mojej perspektywy (a opieram się na kilkunastominutowym monologu z finału) to postać rewelacyjna (chapeau bas, panie Kirkman). Zastanawiam się, jak bohaterowie poradzą sobie w nowym świecie, w którym są od kogoś uzależnieni. AMC ma też trudny orzech do zgryzienia – przebić 6. sezon, który mimo swoich wad był naprawdę niezły. Śmiem twierdzić, że najlepszy od początku serialu. Dadzą radę?
https://www.youtube.com/watch?v=EW_N5-ceitk