Kultowe seriale: "Przyjaciele"
Daniel Nogal
9 grudnia 2011, 22:01
Phoebe, Monica i Rachel, Chandler, Ross i Joey. Czy znajdzie się ktoś, kto ich nie zna? Albo też ktoś, kto nie chciałby choć raz usiąść z nimi na kanapie w Central Perk?
Phoebe, Monica i Rachel, Chandler, Ross i Joey. Czy znajdzie się ktoś, kto ich nie zna? Albo też ktoś, kto nie chciałby choć raz usiąść z nimi na kanapie w Central Perk?
Tak z kronikarskiego obowiązku: "Friends" to komediowy serial NBC opowiadający o losach szóstki młodych mieszkańców Manhattanu, wyświetlany w latach 1994-2004. W Polsce pojawił się najpierw na antenie Canal+, później na Polsacie, TVN i na innych kanałach.
Co ciekawe, zanim "Przyjaciele" stali się "Przyjaciółmi", twórcy rozważali inne tytuły: "Six of One", "Across the Hall", "Insomnia Café", ewentualnie "Friends Like Us" lub "Friends Like These". W końcu zdecydowali się jednak na najprostsze możliwe rozwiązanie – i całkiem słusznie.
"Friends" to jeden z najpopularniejszych seriali komediowych w historii telewizji. Wyemitowano go w większości krajów świata, w samych zaś Stanach Zjednoczonych finał ostatniej serii obejrzało ponad 51 milionów widzów. To serial, który zgarnął siedem nagród Emmy, Złoty Glob, dwie nagrody Stowarzyszenia Aktorów Filmowych oraz aż 56 innych nagród.
A co za tym wszystkim idzie, to również jeden z najbardziej dochodowych seriali. Do wykupienia 30 sekund na reklamę przed jednym z odcinków ostatniego sezonu trzeba było mieć milion dolarów, zaś przy okazji serialowego finału – dwa miliony.
Narzekać na kwestie finansowe nie mogli również odtwórcy sześciu głównych ról. Ich gaże w ciągu dziesięciu lat kręcenia "Przyjaciół" wzrosły z 22 tysięcy dolarów do okrągłego miliona za odcinek! I podkreślmy, że takie pieniądze wypłacano im osiem lat temu, kiedy zarobki aktorów serialowych były niższe niż dzisiaj.
Może zatem przypomnijmy sobie w tym miejscu bohaterów. Kolejność nieprzypadkowa, to przy okazji taki mój subiektywny ranking. Chętnie poznam Wasze.
Chandler Bing – to z jego ust wychodziło najwięcej zabawnych tekstów, które zresztą często wymyślał sam Matthew Perry. I pomyśleć, że początkowo twórcy serialu chcieli zrobić z niego jedynie postać drugoplanową! To Chandler wypowiedział ostatnią kwestię "Przyjaciół", w odpowiedzi na propozycję Rachel, by napić się kawy: "Jasne, ale gdzie?".
Ross Gellar – grany przez Davida Schwimmera najzabawniejszy paleontolog świata, który nie miał szczęścia do kobiet. W zasadzie to w ogóle nie miał szczęścia, czy chciał się opalić, wybielić zęby, czy też ponosić skórzane spodnie. Trzykrotny rozwodnik, romantyczny geek i karateka – "Unagi!".
Phoebe Buffay – zdecydowanie najzabawniejsza spośród bohaterek "Przyjaciół". Wierząca we wszystkie dostępne bóstwa ekscentryczka, w którą jakże przekonująco wcieliła się Lisa Kudrow. Autorka 25 piosenek zaprezentowanych w serialu, w tym tej najsłynniejszej, "Śmierdzącego kota".
Joey Tribbiani – miłośnik jedzenia i kobiet, niewykształcony i niezbyt bystry, choć miewał przebłyski geniuszu. W tej roli Matt LeBlanc. Jednym "How you doin'?" potrafił zwabić dziewczynę do łóżka.
Monica Geller – pełna obsesji mistrzyni gotowania, sprzątania i segregowania. Wcielająca się w nią Courtney Cox miała początkowo grać Rachel, przekonała jednak producentów, że lepiej sprawdzi się w roli Moniki. Jako jedyna z szóstki "Przyjaciół" nie otrzymała nominacji do nagrody Emmy.
Rachel Green – uciekająca panna młoda, która przez dziesięć lat schodziła i rozstawała się z Rossem. Jennifer Aniston dostała za tę rolę szereg nagród, ja jednak nigdy nie mogłem tak do końca przekonać się do Rachel. Bawiła mnie najrzadziej.
W serialu gościnnie pojawiały się też gwiazdy kina, często z niecodziennych powodów. Na przykład Robin Williams i Billy Crystal wystąpili w jednym z odcinków tylko dlatego, że akurat przypadkiem znaleźli się w tym samym budynku, co kręcąca serial ekipa. Natomiast Bruce Willis zagrał w dwóch odcinkach – i to za darmo! – bo na planie filmu "Jak ugryźć 10 milionów" przegrał zakład z Matthew Perrym.
"Friends" to serial wyjątkowy. Każdy odcinek obejrzałem już przynajmniej trzy razy i znam wielu takich, którzy mają podobnie. To do "Przyjaciół" porównuję kolejne komediowe dzieła, jakie oglądam, jak choćby "How I Met Your Mother", które po znakomitych pierwszych seriach robiło się już coraz mniej i mniej zabawne. Bo bawić przez dziesięć sezonów to coś doprawdy wyjątkowego.
Aż chyba zaraz znów obejrzę sobie pierwszy odcinek. Albo może lepiej nie? Później pójdzie z górki i po raz kolejny "Przyjaciele" wyrwą mi kilka dni z życiorysu.