Komedia rodzinna w nowej odsłonie. Recenzja "Speechless" – nowego serialu ABC
Nikodem Pankowiak
22 września 2016, 15:03
"Speechless" (Fot. ABC)
Oj, bardzo brakowało mi dobrego tradycyjnego sitcomu, bo ostatnią udaną produkcją tego typu było "Black-ish". Na szczęście ABC stanęło na wysokości zadania i zaprezentowało nam coś świeżego.
Oj, bardzo brakowało mi dobrego tradycyjnego sitcomu, bo ostatnią udaną produkcją tego typu było "Black-ish". Na szczęście ABC stanęło na wysokości zadania i zaprezentowało nam coś świeżego.
Recenzując ostatnio "Son of Zorn", pisałem, że jeśli telewizji ogólnodostępnej w USA zdarza się zrobić coś dobrego, prawie zawsze są to komedie. Jednak o ile komedia FOX-a nie musi przypaść wszystkim do gustu, o tyle "Speechless" polubić dużo łatwiej. Wygląda na to, że po Johnsonach, Dunpych, Goldbergach, Heckach i kto tam jeszcze został, ABC ma kolejną rodzinę, która może na dłużej zagościć na antenie i podbić serca widzów. Rodzina DiMeo, jak przystało na familię z telewizji, jest dość barwna – każdy z bohaterów musi się czymś wyróżniać na tle pozostałych, nie może być ot tak przeciętnym Johnem lub Jane Doe. Najbardziej wyróżnia ich jednak J.J. – nastoletni syn z porażeniem mózgowym.
Twórcy "Speechless" zdecydowali się na coś, co do tej pory w amerykańskiej telewizji chyba nie miało miejsca – sitcom, w którym jeden z głównych bohaterów jest niepełnosprawny. Przy tej całej fali zróżnicowania w amerykańskiej telewizji, nikt do tej pory nie pomyślał, by fabuła komedia mogła kręcić się wokół rodziny z niepełnosprawnym dzieckiem. Scenarzyści, przynajmniej w pilocie, postanowili jednak w żaden sposób nie stygmatyzować swoich bohaterów.
Owszem, nikt nie próbuje tutaj udawać, że J.J. ma w życiu równie łatwo co reszta społeczeństwa, albo że nie potrzebuje większej atencji niż jego rodzeństwo. To wszystko widać jak na dłoni, ale jednocześnie udało się pokazać, że przy stworzeniu odpowiednich warunków osoby takie jak on mogą funkcjonować podobnie jak my. Wiem, że w XXI wieku brzmi to może banalnie, ale wciąż nie wszyscy to rozumieją, więc dobrze, że ktoś w ABC postanowił zmierzyć się z tym tematem. "Speechless" ma wszelkie znamiona serialu, który w Polsce moglibyśmy określić jako misyjny i w tym przypadku zdecydowanie jest to zaleta.
DiMeo to rodzina poszukująca. Poszukująca jak najlepszego miejsca do życia, gdzie wszyscy będą szczęśliwi. W pilocie przyłapujemy ich na kolejnej przeprowadzce – szóstej już w ciągu dwóch lat. A że finanse trochę ich ograniczają, przy wyborze nowego domu kierują się zasadą "wybierz najgorszy dom w najlepszej okolicy", co sprawia, że zamieszkują w "posiadłości" tuż przy autostradzie i torach kolejowych. Ostatecznie, co raczej nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, okazuje się, że to miejsce faktycznie może być dla nich idealne. W końcu znaleźli szkołę, w której J.J. witany jest z otwartymi rękami, młodszy syn, Ray spotkał pierwszą szkolną miłość, a córka Dylan może spełniać się w sporcie, deklasując koleżanki. Dzieciaki, jak to w sitcomach, są wyszczekane, nie boją się mówić, co myślą, i chwała im za to.
Skoro "Speechless" to milionowy serial, w którym fabuła kręci się wokół rodziny, oczywiste jest, że DiMeo w żaden szczególny sposób nie będą wybijać się ponad inne telewizyjne familie. Owszem, wspomniałem, że z osobna każdy z jej członków jest postacią dość oryginalną, ale ta oryginalność, paradoks, czyni w dzisiejszych czasach całą rodzinę zupełnie nieoryginalną.
Na szczęście nie ma to wielkiego znaczenia, gdy do akcji wkracza Minnie Driver w roli Mayi – matki, której boją się dyrektorzy, nauczyciele, a nawet policja, bo gdyby trzeba było, zrobiłaby dla swoich dzieci wszystko. To Maya nosi spodnie w rodzinie DiMeo i to ona co chwilę znajduje nowe miejsce, w którym jej zdaniem wszyscy będą szczęśliwsi. Jej mąż, Jimmy (John Ross Bowie) przyjmuje to z cichym zrozumieniem, bo jeśli kolejna zmiana może choć na chwilę uszczęśliwić jego żonę, on jest gotów się poświęcić. W ogóle Jimmy, choć wydaje się całkiem prostym gościem, okazuje się głosem rozsądku w rodzinie i od czasu do czasu powie coś naprawdę mądrego. Najlepiej jednak moim zdaniem wypada J.J. i nie chodzi tu o żadną polityczną poprawność – to po prostu naprawdę dobrze napisana postać. Chłopak bywa ironiczny, złośliwy i z irytacją przyjmuje, gdy ktoś próbuje robić z niego bohatera tylko z powodu choroby. A że J.J. nie mówi, każde przekazywane za pomocą maszyny jego zdanie musi przeczytać ktoś inny, co prowadzi do zabawnych sytuacji.
"Speechless" w doskonały sposób wyśmiewa tych wszystkich hipokrytów, którzy rozpływają się nad własną otwartością i nie mogą ukryć radości, że oto w ich gronie pojawił się ktoś niepełnosprawny. No bo jak tu poważnie traktować dyrektorkę szkoły, która rozpromieniona wita w szkolnych progach nowego, poruszającego się na wózku ucznia, a następnie każe wjechać mu do szkoły tymi samymi drzwiami, którymi wywozi się śmieci, bo nikt nie pomyślał o zainstalowaniu ramp przy głównym wejściu. Albo ten nauczyciel, co to cieszy się z przybycia nowego ucznia, ale ta radość wynika chyba z tego, że dzięki niemu sam będzie mógł poczuć się lepiej. Scenarzyści świetnie pokazują, że wokół niepełnosprawnych nie ma co chodzić na palcach – to normalni ludzie, tacy jak my, obchodzenie się z nimi jak z jajkiem nie jest dobrym sposobem na integrację.
Komediowa nowość do ABC ma wszystkie atuty, aby pozostać w ramówce stacji na dłużej. Humor jest dość inteligentny, prostacki żart zdarza się tylko raz i to na samym początku, później scenarzyści są już w dużo lepszej formie. Bohaterów napisano z pomysłem i choć, jak na sitcom o pokręconej rodzinie przystało, są oni wyraziści, to nie mamy wrażenia, aby byli odrealnieni. Swoje robi też J.J. i jego choroba – takiej postaci w serialach komediowych jeszcze nie było i choćby dlatego warto "Speechless" sprawdzić. Ja na pewno będę dalej oglądał ten serial, Wam również go polecam.