Od dziś Netflix mówi po polsku. A my rozmawialiśmy z Reedem Hastingsem o dalszych planach
Marta Wawrzyn
20 września 2016, 21:03
Reed Hastings w Warszawie (Fot. Michał Kolanko)
Jak wypada Netflix u nas w porównaniu do reszty Europy? Kiedy pojawi się polski serial Netfliksa? Po co Netfliksowi kiepskie seriale, jak "Fuller House"? O to wszystko pytaliśmy szefa streamingowego giganta.
Jak wypada Netflix u nas w porównaniu do reszty Europy? Kiedy pojawi się polski serial Netfliksa? Po co Netfliksowi kiepskie seriale, jak "Fuller House"? O to wszystko pytaliśmy szefa streamingowego giganta.
Netflix w Polsce jest obecny od stycznia – podobnie jak prawie na całym świecie – ale dopiero dziś odwiedził Warszawę jego CEO i zarazem współzałożyciel. Reed Hastings pojawił się u nas w związku z oficjalnym otwarciem się Netfliksa na Polskę. Spodziewaliśmy się większych newsów, ale niestety takowe się nie pojawiły. To po prostu była kurtuazyjna wizyta, związana z tym, że wreszcie ruszyła spolszczona wersja serwisu. Jeśli jej nie widzicie u siebie, na Spider's Webie znajdziecie dokładną instrukcję, jak ją włączyć. Poza tym na Netfliksie pojawiły się stand-upy polskich twórców, a także polskie filmy, jak "Kołysanka", "Pokłosie" czy "Sezon na leszcza" (pełna lista tutaj).
Otwarty został także fanpage w naszym języku, który na dzień dobry zaskoczył nas takim oto wyznaniem miłości.
Nasz dzień z Netfliksem zaczął się od konferencji Reeda Hastingsa, podczas której usłyszeliśmy, że Polska jest ważnym i silnym rynkiem, nawet jeśli strona była do tej pory tylko po angielsku, a zawartość wciąż pozostawia sporo do życzenia.
– Wiemy, że nie macie w Polsce wszystkiego i wiemy, że to nie jest sprawiedliwe. Pracujemy nad tym, żeby publiczność na całym świecie miała dostęp do tych samych tytułów, ale producenci nie zawsze są po naszej stronie. Dlatego tworzymy coraz więcej oryginalnych produkcji – tłumaczył CEO Netfliksa. Jak zapewniał, za pięć, dziesięć lat content na Netfliksie powinien być już w miarę podobny, niezależnie od kraju. To jednak prawdopodobnie oznacza, że firma będzie po prostu inwestować więcej we własne tytuły, aby uniezależnić się od wytwórni, stawiających różne warunki w różnych rejonach świata.
Szef Netfliksa kilka razy przypominał, że wszystkie oryginalne produkcje są dostępne w tym samym czasie na całym świecie i że serwis dba o różnorodność. Chcą, żeby były seriale różnych gatunków, filmy, dokumenty. Zapewniał, że Netflix będzie się zmieniać, bo zmienia się świat i zmienia się internet. Opowiadał nam o początkach – dwadzieścia lat temu to była mała firma, która zaczynała od wysyłania płyt DVD Amerykanom do domu. Dziś w USA połowa ludzi korzysta w jakiś sposób z Netfliksa, a celem jest cały świat.
Grażyna Torbicka i Reed Hastings. #netflix #warszawa
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Serialowa (@serialowa)
Konferencja miała na celu przedstawienie Netfliksa Polakom, więc siłą rzeczy była dość ogólnikowa i nie dowiedzieliśmy się tak naprawdę nic nowego. Ale później jeszcze mieliśmy przyjemność – ja, Michał Kolanko i kilkoro dziennikarzy z różnych mediów – porozmawiać w mniejszym gronie z szefem streamingowego giganta. Wywiad rozpoczął sam Hastings od pytania, co powinni zrobić, żeby Polakom korzystało się z serwisu lepiej. Powiedzieliśmy, że naszym zdaniem polski Netflix nijak ma się do amerykańskiego, jeśli chodzi o zawartość. Bo świetnie, że mamy tego samego dnia "House of Cards", "Orange Is the New Black" i inne oryginalne produkcje, ale chcielibyśmy też "Przyjaciół", "Twin Peaks" czy "Z Archiwum X" (o czym ostatnio pisaliśmy). Usłyszeliśmy krótkie zapewnienie, że "pracujemy nad tym".
Padło pytanie, dlaczego płacimy tyle samo co reszta świata, skoro wciąż czekamy aż polski Netflix urośnie. – Nasz content jest globalny. Inwestycje wszędzie są takie same, dlatego mamy podobne ceny na całym świecie – odpowiedział Reed Hastings.
Pytaliśmy także o konkretne tytuły – 2. sezon "The Get Down", serial science fiction "Altered Carbon" itd. – ale nie dowiedzieliśmy się nic nowego. Szef Netfliksa polecił nam za to "Black Mirror", więc zapewniliśmy go, że znamy i też polecamy. A potem już można było przejść do "Stranger Things"…
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Serialowa (@serialowa)
Gratulujemy Netfliksowi "Stranger Things", to świetny miks rzeczy, które pamiętamy z dzieciństwa. Czy byliście zaskoczeni sukcesem tego serialu? Bo prawie go nie promowaliście, w porównaniu chociażby do "The Get Down".
Reed Hastings: "Stranger Things" stało się takim hitem nie tylko dlatego, że pokazuje rzeczy, na których się wychowywaliśmy i które uwielbiamy od lat. Po części chodzi też o to, że w serialu są dzieci. To jest świeże, a my widzimy, jak wyglądają ich interakcje, które są czymś uniwersalnym. Czy byliśmy zaskoczeni sukcesem serialu? Zawsze to jest trochę niewiadoma. Nad "Stranger Things" pracowaliśmy przez półtora roku i tak, byliśmy trochę zaskoczeni, kiedy aż tak to odpaliło. Ale to nieprawda, że nie promowaliśmy serialu. Wydaje mi się, że wydaliśmy na jego promocję co najmniej tyle co na "The Get Down".
Ostatnio na Netfliksie mieliśmy właśnie "The Get Down", czyli serial o hip-hopie. Teraz w "Luke'u Cage'u" znów będzie hip-hop. Planujecie jeszcze jakieś seriale z taką muzyką?
Planujemy robić więcej seriali o wszystkim, z każdego gatunku. Mamy teraz "The Get Down", "The Crown", "Stranger Things". Staramy się mieć wszystko, wszelkie typy seriali.
John Landgraf z telewizji FX powiedział, że jeśli będziecie ciągle podwajać i podwajać liczbę seriali, to w końcu cała planeta będzie pokryta serialami Netfliksa. Macie taki plan?
Na pewno nie będzie tak, że co roku liczba seriali Netfliksa będzie się podwajać. Ale będziemy robić więcej seriali. Powiedziałbym, że dopiero się rozkręcamy. Będzie teraz hiszpański serial, brytyjski, mamy francuskie "Marseille". Świat produkuje świetne rzeczy. Wszędzie są ludzie, którzy potrafią opowiadać świetne historie. A FX to tylko amerykańskie seriale.
A jakie są plany co do Marvela? Dwa tytuły na rok czy jednak więcej?
Może będzie ich trochę więcej, ale dwa razy w roku to dużo. Skupiamy się przede wszystkim na jakości i nie chcemy sobie narzucać ograniczeń w stylu, że musimy coś wyprodukować raz na kwartał. Chcemy być różnorodni.
Jak Netfliksowi podobała się gala Emmy w tym roku?
Gala była bardzo sympatyczna… Zdobyliśmy dziewięć nagród, mniej niż HBO – albo FX – ale HBO robi to od bardzo dawna, mają już czterdzieści lat. "Gra o tron" i "Veep" to dobre seriale, a z czasem mam nadzieję, że i my będziemy więcej wygrywać.
A czemu produkujecie też kiepskie seriale, jak "Fuller House"? Jaki jest tutaj cel?
"Fuller House" jest ogromnym sukcesem, co pokazuje, że nie każdy ma taki sam gust. Różne seriale skierowane są do różnej publiki. Nie ma złych seriali, są tylko takie, które interesują innych ludzi. Gusta są różne. Możecie sobie sprawdzić komentarze i oceny. "Fuller House" jest interesującym przypadkiem, bo to naprawdę wielki sukces w wielu krajach, jak Niemcy, Japonia, a także Stany Zjednoczone. Nie wiem, jak z Polską.
Wcześniej słyszeliśmy na panelu, że w planach jest jakiś polski serial Netfliksa, ale taki, który nie będzie konkurencją dla tego, co teraz mamy w polskiej TV. Interesuje Was bardziej uniwersalna historia. Co to właściwie znaczy?
To ma być serial, który będzie interesujący dla Kanadyjczyków albo Norwegów, oczywiście z napisami. Serial, który po prostu coś mówi o człowieku; który może spodobać się na całym świecie. To może być na przykład serial historyczny albo cokolwiek innego. Szukamy historii, którą można pokazać na całym świecie, ale będzie osadzona w Polsce. Nie szukamy czegoś, co sprawdzi się tylko na lokalnym rynku.
A są jakieś ramy czasowe? Czy na przykład możemy się spodziewać polskiego serialu do 2018 roku?
Kiedy patrzę na inne rynki, widzę, że generalnie zajmuje to około trzech lat od startu. Mam nadzieję, że do końca dekady uda się coś zdziałać.
Reed Hastings, szef #netflix nam tak ładnie pozuje. #warszawa
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Serialowa (@serialowa)
Kiedyś było "House of Cards" – pierwszy serial Netfliksa. Potem zaczęły pojawiać się filmy. Jaka jest następna wielka rzecz?
To bardziej proces ciągły. Jeśli spojrzymy nieco w przeszłość, na liczbę seriali, wzrost użytkowników, oglądalności, to to jest stabilny, ciągły proces. Ma to związek z tym, jak rośnie internet, Smart TV, systemy płatności, e-commerce. To wszystko jest powiązane.
Jak będzie wyglądać współpraca z sieciami kablowymi?
W Wielkiej Brytanii współpracujemy z Virgin Media już od trzech lat, w Polsce będziemy współpracować z UPC. Dla ich abonentów to oznacza, że łatwiej będą mogli oglądać Netfliksa na telewizorach. Firmy sprzedające kablówkę podchodzą ambiwalentnie do Netfliksa. Z jednej strony mówią: Netflix będzie rósł i być może mniej ludzi będzie oglądało nasze seriale. A z drugiej strony: Netflix będzie rósł i wolimy, żeby ludzie oglądali seriale Netfliksa za naszym pośrednictwem niż Smart TV czy Apple TV. Abonentom UPC to ułatwi życie, bo włączą telewizor i będą mieli łatwo dostępnego Netfliksa.
Skoro nie mogą Was zjeść, to do Was dołączą?
Nie chodzi tylko o nas, a ogólnie o internet: YouTube, Netflix, Player i inne serwisy. Wszyscy teraz dostrzegają, że nie można ignorować internetu, i tworzą aplikacje. To niekoniecznie jest nasze zwycięstwo, to po prostu zwycięstwo internetu.
Czyli telewizja linearna skazana jest na śmierć?
To jak z telefonią stacjonarną. Kiedyś to było coś niesamowitego, że miało się w ogóle telefon. To było jak cud, że można było zadzwonić do innego miasta czy innego kraju. I telewizja też była takim cudem. Ale wiecie, jak to jest: telefonu stacjonarnego używamy teraz może raz na tydzień. Niekoniecznie od razu go odłączamy, ale używamy głównie komórek. W ciągu najbliższych pięciu, dziesięciu, dwudziestu lat będziecie oglądać coraz więcej i więcej w internecie. Stacje telewizyjne też to wiedzą. Spójrzcie na BBC w Wielkiej Brytanii: mają iPlayera i stają się stacją internetową. Ale sama telewizja linearna z roku na rok będzie coraz słabsza.
Ilu macie klientów w Polsce? Jaki jest najbliższy cel?
Nie podajemy dokładnych liczb, ale mogę powiedzieć jedno. W Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie dotarcie do jednej trzeciej gospodarstw domowych zajęło nam około siedmiu lat. I to jest dla nas dobry cel. Mamy nadzieję, że będziemy z roku na rok rosnąć i że w Polsce też w ciągu siedmiu lat będziemy w jednej trzeciej domów. Wtedy będzie można mówić o zysku. Na razie wydajemy mnóstwo pieniędzy na prawa do tytułów, które będą w stanie przyciągnąć użytkowników.
A jak wypadamy w relacji do innych europejskich rynków?
W Niemczech od dawna jesteśmy dostępni po niemiecku, a nie angielsku. Dziś jest pierwszy dzień Netfliksa po polsku. Porównywanie tego byłoby niesprawiedliwe, teraz tak naprawdę wszystko się zaczyna.