10 powodów, dla których warto oglądać "W pułapce"
Mateusz Piesowicz
6 września 2016, 20:03
W środę 7 września na antenie Ale kino+ odbędzie się polska premiera jednego z najlepszych seriali tego roku. Islandzkie "W pułapce", znane też jako "Trapped", oczarowało nas na wiele sposobów – poznajcie 10 najważniejszych.
W środę 7 września na antenie Ale kino+ odbędzie się polska premiera jednego z najlepszych seriali tego roku. Islandzkie "W pułapce", znane też jako "Trapped", oczarowało nas na wiele sposobów – poznajcie 10 najważniejszych.
1. Ta niezwykła Islandia. Nie można zacząć inaczej. Choć "W pułapce" posiada długą listę zalet, to właśnie scenografia mroźnej wyspy jest tym, co w głównej mierze sprawia, że to serial wyjątkowy. Większa część akcji rozgrywa się w miasteczku o nazwie Seyðisfjörður we wschodniej Islandii, tam też serial był kręcony (poza niektórymi scenami w Reykjavíku) i trzeba przyznać, że twórcy doskonale wykorzystali naturalne zalety tej lokalizacji. Krajobrazy zapierają dech w piersi, a pokrywający wszystko śnieg jeszcze dodaje im majestatu. Zimowa sceneria jeszcze nigdy nie wyglądała na ekranie równie pięknie, co tutaj.
2. Historia zimna jak lód i to nie tylko z powodu panujących temperatur. Morderstwo, grupa podejrzanych typów, stróż prawa i odludna lokalizacja – macie uczucie, że gdzieś to już widzieliście? I dobrze, bo "W pułapce" nie stara się być na siłę oryginalne, poruszając się wśród wątków typowych dla seriali kryminalnych. W ich ramy wpisuje jednak bardziej skomplikowaną historię, opowiadając zarówno o morderstwie, jak i tajemnicy z przeszłości, szemranych interesach i wplecionych w to osobistych problemach. Pozostaje przy tym logiczne i zrozumiałe, nie zarzucając widzów masą zwrotów akcji i fabularnych ślepych zaułków. Scenarzyści wykonali kawał dobrej roboty.
3. Klaustrofobiczny klimat. Czym byłby jednak nawet najlepiej napisany kryminał, gdyby nie towarzyszył mu odpowiedni nastrój? "W pułapce" dostarcza go w idealnej formie, bo do mroźnej scenerii dodaje atmosferę osaczenia i zamknięcia na niewielkiej przestrzeni. To ostatnie zagwarantowały warunki pogodowe, które odcięły miasteczko od reszty świata, zostawiając miejscowych samych z makabrycznym odkryciem i całą gromadą podejrzanych, bo do portu przybił właśnie duński prom, którego załoga nie jest zbyt chętna do współpracy. Wydaje się więc niemal pewnym, że morderca kryje się właśnie pośród nich. A może jest zupełnie inaczej?
4. Główny bohater z problemami. Tego, jak jest naprawdę, musi się dowiedzieć miejscowy komisarz, czyli Andri (Ólafur Darri Ólafsson), który wygląda dokładnie tak, jak można sobie wyobrażać islandzkiego stróża prawa. W niczym nieprzypominający charyzmatycznych ekranowych detektywów policjant to potężny mężczyzna z obowiązkową gęstą brodą, wyglądający raczej na przeciętnego faceta z sąsiedztwa niż na uganiającego się za brutalnymi mordercami twardziela. Pozory jednak mylą, o czym zdołacie się kilka razy przekonać, dowiadując się również co nieco o przeszłości i prywatnym życiu Andriego. Jak się zapewne domyślacie, daleko mu do uporządkowanego, co będzie miało wpływ na działania bohatera.
5. Lokalni policjanci. Od czego ma się podwładnych, jeśli nie od tego, by wsparli szefa, gdy ten ma inne rzeczy na głowie? Hinrika (Ilmur Kristjánsdóttir) i Ásgeir (Ingvar Eggert Sigurðsson), czyli para miejscowych policjantów po raz pierwszy w życiu spotkała się z tego typu sprawą i od początku widać, że brakuje im doświadczenia. Zapomnijcie o sprawnie działających wydziałach kryminalnych – jesteśmy w odciętym od świata miasteczku, gdzie nikt o takich rzeczach nie słyszał. Bo i po co, skoro tutaj nigdy nic się nie dzieje? Hinrikę i Ásgeira czeka prawdziwe wyzwanie, ale chęci na pewno nie można im odmówić.
6. Miasteczko i jego tajemnice. Serialowe krańce świata, do jakich niewątpliwie zalicza się Seyðisfjörður, mają to do siebie, że zwykle kryją pod powierzchnią małomiasteczkowej zaściankowości całe mnóstwo sekretów. Nie inaczej jest w tym przypadku, bo szybko się okazuje, że prowincjonalna Islandia na niewinną tylko wygląda. Teoretycznie każdy zna tu każdego, więc trudno o wielkie sekrety – wraz z rozwojem śledztwa na jaw wychodzą jednak mroczne tajemnice z przeszłości, miejscowe niezbyt legalne interesy oraz ukrywane związki. A ich wywlekanie na światło dzienne mało komu jest na rękę.
7. Filmowcy za sterami… Mówiąc o "W pułapce" nie wolno zapomnieć, kto stoi za tym serialem. Otóż jego twórcą jest Baltasar Kormákur, islandzki reżyser przygodę z filmem zaczynający od skromnego "101 Reykjavik", który zapewnił mu międzynarodowe uznanie, a ostatnio robiący karierę w Hollywood, gdzie styka się z wielkobudżetowymi produkcjami ("Agenci", Everest"). Za muzykę do "W pułapce" odpowiada natomiast Jóhann Jóhannsson, dwukrotnie nominowany do Oscara za "Teorię wszystkiego" i "Sicario" oraz laureat Złotego Globu za ten pierwszy tytuł.
8. …i filmowy rozmach serialu. Skoro takie nazwiska stoją za serialem, to nic dziwnego, że "W pułapce" to najdroższa produkcja telewizyjna w historii Islandii (kosztowała około 6,5 miliona euro). Może się to nie wydawać szczególnie wysoką kwotą, ale pamiętajcie, że cała populacja Islandii to nieco ponad 300 tysięcy mieszkańców, a budżety wcześniejszych seriali rodem z wyspy rzadko przekraczały dziesiątą część tej kwoty. Co ważne, te pieniądze naprawdę widać na ekranie, zwłaszcza w robiących ogromne wrażenie scenach, w których pierwszoplanową rolę odgrywa śnieżny żywioł. Jednocześnie, przy całym tym rozmachu, twórcy nie pokusili się o zatrudnienie wielkich gwiazd, bo poza paroma wyjątkami, całość obsady stanowią rodowici Islandczycy, w dodatku mówiący w swoim języku. Biorąc pod uwagę międzynarodową promocję serialu (jego premiera odbyła się na Festiwalu Filmowym w Toronto), trzeba to uznać za odważną, ale naprawdę świetną decyzję.
9. Przemyślana koncepcja. Trzeba jeszcze wspomnieć o tym, że "W pułapce", choć mogłoby się takim wydawać, nie jest wcale pierwszym lepszym kryminałem. Sam twórca serialu nazwał go "połączeniem nordic noir z Agathą Christie" i coś w tym jest. Obok kryminalnej zagadki pojawiają się tu również bardzo uniwersalne rozważania na temat ludzkiej natury i tego, co pcha zwykłych ludzi do okrutnych czynów. Mało która produkcja skupiająca się na morderstwie i śledztwie zadaje sobie trud sięgnięcia głębiej, poznania motywacji i odpowiedzenia na pytanie "po co to wszystko?". "W pułapce" przygląda się tym pozornie mniej ciekawym elementom historii, czyniąc je równie fascynującymi, co odkrywanie mrocznych tajemnic ukrytych w samym sercu mroźnej pustyni.
10. Polska premiera w Ale kino+. "W pułapce" podbija serca widzów na całym świecie, a Wy już za chwilę będziecie mogli sami się przekonać, co takiego fascynującego jest w zaśnieżonej miejscowości na końcu świata. I wcale nie będziecie do tego potrzebować zimowego ekwipunku – wystarczy pilot do telewizora i wygodny fotel (choć kubek gorącej herbaty na pewno nie zaszkodzi). Dwa pierwsze odcinki serialu zobaczycie w Ale kino+ już w środę 7 września od 20:10, kolejne co tydzień. Serdecznie polecamy!