"Mr. Robot" ujawnia fakty i stawia kolejne pytania. Komentujemy wydarzenia z 7. odcinka 2. sezonu
Mateusz Piesowicz
19 sierpnia 2016, 19:32
"Mr. Robot" (Fot. USA Network)
Chcieliście wyjaśnień? To macie. "Mr. Robot" powoli odkrywa karty, ale jeśli myślicie, że wszystko już wiecie, to jesteście w dużym błędzie. Uwaga na duże spoilery z nowego odcinka!
Chcieliście wyjaśnień? To macie. "Mr. Robot" powoli odkrywa karty, ale jeśli myślicie, że wszystko już wiecie, to jesteście w dużym błędzie. Uwaga na duże spoilery z nowego odcinka!
Przyznajcie się – ilu z Was mruknęło pod nosem triumfalne "wiedziałem!", gdy pod koniec odcinka "Handshake" potwierdziła się słynna już teoria na temat tego, gdzie znajduje się Elliot? Pewnie niejeden z widzów poczuł się nawet lekko rozczarowany tym, że serial nie zrobił podwójnego salta i nie oszukał wszystkich w jeszcze bardziej spektakularny sposób. Takie myślenie jest jednak pozbawione większego sensu, bo "Mr. Robot" już w zeszłym sezonie udowodnił, że zaskakiwanie publiczności wcale nie jest jego głównym celem.
Podobnie więc jak wyjaśnienie tożsamości Pana Robota sprzed roku, tak i odkrycie miejsca pobytu Elliota, nie było aż tak ogromną niespodzianką, bo być nią nie mogło. Sam Esmail nie tworzy swojego serialu po to, byśmy nagle pospadali z krzeseł. Rozrzucając po drodze okruszki prawdy, daje nam niewielkie, ale wyraźne wskazówki, byśmy mogli sami domyślić się reszty. Oczywiście zaskoczenie nadal jest, bo nie oszukujmy się – gdyby nie niezawodni użytkownicy Reddita, nie byłoby tak łatwo udawać mądrzejszych, niż jesteśmy. Rozgryzienie twistu nie było jednak celem samym w sobie. Ważniejsze od niego są bowiem powody i konsekwencje jego istnienia.
Przecież gdyby twórcy "Mr. Robota" zależało na trzymaniu nas w niepewności, mógł nie ujawniać więziennego zwrotu akcji do samego końca. Tymczasem przed nami jeszcze 5 odcinków. Trudno więc nazwać to cliffhangerem. Podobnie zresztą jak przed rokiem, gdy prawdę o Robocie poznaliśmy przed finałem. Wtedy jednak sytuacja różniła się o tyle, że o sprawie dowiadywaliśmy się wspólnie z Elliotem – tym razem to tylko my byliśmy nieświadomą stroną.
Każe się to zastanowić nad prawdziwym powodem ukrycia faktów przed widzami. Nie o tani szok tu chodzi, ale o jeszcze lepsze "wgryzienie" się w psychikę Elliota. Do tej pory mogliśmy się czuć partnerami, bo umysł bohatera oszukiwał zarówno jego, jak i nas. Teraz jednak okazuje się, że Elliot nie ufał nam na tyle, by powierzyć nam wszystkie swoje sekrety. Potrzebował iluzji, by uzyskać kontrolę nad sytuacją, a to oznaczało, że musiał tkwić w niej sam – iluzja, której sekret znają widzowie, przestaje być dobrą iluzją.
Pytanie jednak, czy po czymś takim możemy nadal ufać naszemu bohaterowi? Intuicja (która może się oczywiście mylić) podpowiada, że tak. Pamiętajcie, że w poprzednim odcinku Elliot pogodził się z Panem Robotem, możliwe więc, że tym razem zrobił to samo z nami. Wszystko wyjaśnił, powiedział, że niczego nie wymyślił, a tylko przedstawił prawdziwe wydarzenia na własny sposób, obiecał, że więcej tego nie zrobi i poprosił o ponowne zaufanie. Ale… no właśnie, czy naprawdę wyjaśnił wszystko?
Z pewnością nie, bo w sprawie jest nadal mnóstwo luk. Największa to ciągle los Tyrella Wellicka, bo w zapewnienia Pana Robota, że ten nie żyje, trudno mi uwierzyć. Ciekawe, czy Elliot myśli podobnie? Bo na pewno nie robi tego Joanna, która nawet wniosła pozew o rozwód. No chyba że wszystko jest częścią większej gry – kompletnie nie wiem, czego się po tej kobiecie spodziewać. Ale wracając do Elliota, otwarte pozostają również kwestie tego, dlaczego Whiterose go ochrania, kim dokładnie jest Ray (strażnik więzienny? naczelnik?), no i z jakiego powodu nasz bohater znalazł się za kratami. Krótki wyrok sugeruje, że nie było to nic poważnego, dlatego rozsądna wydaje się teoria, że chodzi o zhakowanie byłego chłopaka Kristy, co wyjaśniałoby też jej obecność.
Na wszystkie pytania doczekamy się odpowiedzi, jak nie w najbliższych odcinkach, to później (słyszeliście już dobrą wiadomość o 3. sezonie?) i jestem przekonany, że będą one satysfakcjonujące. A już na pewno będzie takim samo oczekiwanie, bo Sam Esmail po raz kolejny udowodnił, że na swoim fachu zna się bardzo dobrze i wszystko co robi, ma swój powód – czasem wystarczy tylko trochę cierpliwości.
A ta powinna zostać niedługo wynagrodzona. Wszak za nami ponad połowa 2. sezonu i klocki powoli zaczynają wskakiwać na swoje miejsca. Elliot za moment dołączy do reszty towarzystwa, bo wydaje się wreszcie gotowy, by zmierzyć się z konsekwencjami swoich działań, Angela coraz wyraźniej ma dość bycia popychadłem czy to w E Corp, czy w fsociety, a agentka DiPierro zbliża się do odkrycia, o co w tym wszystkim chodzi. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę się doczekać, co z tego wyniknie i jakie jeszcze niespodzianki na nas czekają. Nawet jeśli wcześniej uprzedzi mnie o nich Reddit.