7 rzeczy, które uczyniły mój tydzień lepszym
Marta Wawrzyn
14 sierpnia 2016, 15:57
"Mr. Robot" (Fot. USA Network)
Za nami fantastyczny tydzień, w którym odpaliliśmy nową Serialową, opublikowaliśmy wreszcie rozmowę z niesamowitym Bazem Luhrmannem – ależ na to czekaliśmy! – i zobaczyliśmy ciekawego gościa specjalnego w "Mr. Robot" (uważajcie na spoiler, nie mogłam się powstrzymać). A teraz zapraszamy Was do Katowic!
Za nami fantastyczny tydzień, w którym odpaliliśmy nową Serialową, opublikowaliśmy wreszcie rozmowę z niesamowitym Bazem Luhrmannem – ależ na to czekaliśmy! – i zobaczyliśmy ciekawego gościa specjalnego w "Mr. Robot" (uważajcie na spoiler, nie mogłam się powstrzymać). A teraz zapraszamy Was do Katowic!
1. Sountrack "Stranger Things". Netflix w tym tygodniu zafundował mi kolejną podróż do dzieciństwa, tym razem muzyczną. I jakże się ciesze, bo inaczej chyba musiałabym oglądać serial od początku! Fragmenty znajdziecie tutaj.
2. Sekwencja otwierająca "Mr. Robot". W tym sezonie "Mr. Robot" raczej gromadzi tajemnice, niż odpowiada na jakiekolwiek pytania, ale właściwie mi to nie przeszkadza. Zakładam, że w pewnym momencie wszystko ładnie się spotka i zazębi, a tymczasem po prostu cieszę się, oglądając takie cuda jak jeden z najbardziej mrocznych seriali zamieniający się w kompletnie pokręconą komedię. Śmiech z puszki jeszcze nigdy nie brzmiał tak okrutnie. Nie wiem, co napędza scenarzystów "Mr. Robot", ale zdecydowanie chętnie bym poznała ten sekret.
3. John Landgraf o Netfliksie na TCA. Szef stacji FX przyznał na TCA, że pomylił się, mówiąc wcześniej, iż liczba seriali produkowanych rocznie będzie już teraz spadać. Nie będzie – i pewnie dojdzie do 500. W końcu jednak ten szalony wzrost musi zostać zahamowany i tak, dotyczy to też Netfliksa. "Nie mogą ciągle podwajać i podwajać, i podwajać, bo w końcu cała powierzchnia naszej planety byłaby pokryta serialami Netfliksa" – oznajmił rozsądnie Landgraf.
4. "The Get Down" i magik o imieniu Baz. Jak już pewnie zauważyliście, czytając naszą rozmowę z Bazem Luhrmannem, jestem w nim – jego osobowości, stylu, charyzmie, wszystkim – absolutnie zakochana, a dziś wieczorem przekonacie się, że równie mocno uwielbiam jego barwną drugą połowę, Catherine Martin. Pomijając już to, że oboje wydają się być istotami z innego świata i rozmowy z nimi to czysta magia – ze sporym dodatkiem chaosu, zwłaszcza w jego przypadku – uważam, że na Netfliksie wydarzyło się właśnie coś nowego i wielkiego.
Bo owszem, uznane nazwiska z filmowego świata już pukały do telewizji, ale jeszcze nikt nie zrobił tego, co tych dwoje. Czyli nie spędził osiemnastu miesięcy non stop na planie serialu, ponoć bez choćby jednego wolnego weekendu. Zwykle reżyser kręcił pilota, udzielał nazwiska, a potem właściwie znikał. Oni zrobili to od początku do końca po swojemu – i na tym nie koniec. Wszelkie zdjęcia z oficjalnych premier serialu – a było takich imprez przynajmniej kilka – pokazują, z jaką pompą jest to zaplanowane. Nie ma przypadków, wszystkie stylizacje są dopracowane i spójne, wszystko wygląda jak premiery hollywoodzkie, a nie telewizyjne. Serialowe gwiazdy, które przecież są na razie dzieciakami, a nie żadnymi gwiazdami!, są ubierane prawdopodobnie przez tych samych stylistów, na każdą okazję inaczej. Wszyscy są piękni i błyszczący.
Netflix, wydając 120 milionów dolarów na "The Get Down", kupił sobie przepustkę do Hollywood. Można stylu Luhrmanna nie lubić, można twierdzić, że jego serial jest pusty, podobnie jak jego filmy – bo na pewnym poziomie jest – ale nie można patrzeć obojętnie na to, co się dzieje. Boję się pomyśleć, co Netflix może szykować większego, ale uważam, że wraz z Luhrmannem do serwisu internetowego, który cztery lata temu nieśmiało prezentował swój pierwszy serial, zawitał hollywoodzki przepych.
O samym serialu będziemy jeszcze pisać, ale na pewno w tym momencie wypada przyznać, że po sześciu odcinkach pewne jego wady stały się bardziej oczywiste niż były na początku. Co nie zmienia faktu, że jednak chciałabym zobaczyć więcej – nie tylko te sześć odcinków, które jeszcze są dopracowywane, ale i kolejny sezon. I bardzo bym się cieszyła, gdyby raz na sezon Luhrmann – który prawdopodobnie nie będzie już próbował wszystkiego ogarniać sam, jak to robił teraz – osobiście stawał za kamerą i odpalał te wszystkie swoje szalone sztuczki naraz. Lubię ten styl, tę energię, którą on wyzwala z aktorów, i chciałabym mieć dobry powód, aby zainwestować w większy ekran.
5. Serial Woody'ego Allena! Skoro o wielkich reżyserach mowa – Amazon ma własną bombę i nazywa się ona "Crisis in Six Scenes". Klimat w serialu wygląda super, teraz pozostaje trzymać kciuki, żeby to był Woody Allen w najwyższej formie.
6.Zwiastun nowego sezonu "Transparent". Ależ nieziemski jest tu Jeffrey Tambor!
7. A poza tym odpaliliśmy nową Serialową i to nie koniec niespodzianek tego lata. Nowa Serialowa ruszyła w nocy ze środy na czwartek, około godziny trzeciej. Nawet nie wiecie, ile rzeczy, które działały na wersji testowej, przestało działać natychmiast, kiedy odpaliliśmy wersję live! I nie będę Wam tego na razie wyliczać – to, co nie działało, zostało chwilowo usunięte, a ja mogę tylko powiedzieć, że bałagan z komentarzami zostanie uporządkowany. Będzie działał licznik, będą działały Najnowsze komentarze, w końcu też odnajdziemy to wszystko, co zgubiło nam się w jakiejś tajemniczej chmurze.
Na razie jednak ten pociąg pędzi dalej, a my jesteśmy bardziej zajęci niż kiedykolwiek, bo Serialowa zaangażowana jest w festiwal seriali w Katowicach, na który Was zapraszamy w ostatni weekend sierpnia. Więcej o tym wydarzeniu, o szykowanych atrakcjach i o tym, gdzie będziecie mogli nas spotkać, napiszemy w przyszłym tygodniu. A dziś o godz. 17:35 zapraszam Was do oglądania TVP 3 Katowice – jeśli macie kablówkę, da się oglądać także poza Śląskiem – gdzie będę mówić o festiwalu, serialach i o wszystkim, o co zostanę zapytana.