Netflix ma problem. Ten problem to zagranica
Marta Wawrzyn
20 lipca 2016, 12:33
Miało być wielkie zdobywanie całego świata, ale coś jakby nie do końca wyszło. Netflix zawiódł swoich inwestorów, kiedy okazało się, że wzrost liczby użytkowników jest niższy od oczekiwanego. Co takiego się dzieje?
Miało być wielkie zdobywanie całego świata, ale coś jakby nie do końca wyszło. Netflix zawiódł swoich inwestorów, kiedy okazało się, że wzrost liczby użytkowników jest niższy od oczekiwanego. Co takiego się dzieje?
Akcje Netfliksa spadły aż o 15%, po tym jak okazało się, że wzrost liczby użytkowników nie jest taki jak planowano. W ostatnim kwartale streamingowy gigant pozyskał 1,7 mln nowych klientów (z czego 1,5 mln poza USA), podczas gdy prognozowano co najmniej 2,5 mln. A jeszcze bardziej niekorzystnie to wypada jeśli porównać liczby z ostatniego kwartału z analogicznym okresem w 2015 roku. Wtedy Netfliksa (teoretycznie przynajmniej) nie było jeszcze na całym świecie, a jednak zaliczył wzrost na poziomie 3,3 mln użytkowników.
Netflix stara się uspokajać inwestorów oświadczeniami, w których wyjaśnia, że przecież użytkowników jest coraz więcej, a na dodatek rosną i przychody, i dochody firmy. Ale nie takiego wzrostu oczekiwano w momencie kiedy serwis dostępny jest praktycznie w każdym zakątku świata. A o tym, czemu świat nie chce korzystać z dobrodziejstw Netfliksa, pisze TechCrunch.
W skrócie: przeszkodą jest z jednej strony zbyt wysoka cena, a z drugiej fakt, że lokalne wersje serwisu są często mocno wybrakowane w porównaniu z amerykańską. Netflix wypada najlepiej w tych krajach, w których jest od kilku lat (np. Wielka Brytania), natomiast na nowych rynkach jeszcze sporo musi się nauczyć.
Według TechCruncha Europa to jeszcze pół biedy. Największym problemem są duże kraje azjatyckie, gdzie i widać braki jeśli chodzi o zawartość serwisu, i ludzi zwyczajnie na Netfliksa nie stać. A dodatkowo amerykański serwis ma konkurencję w postaci lokalnych serwisów streamingowych, które wiedzą, jak operować na tych rynkach i zgarniają atrakcyjniejsze licencje.
Nie wspominając już o tym, że są to często rynki, gdzie ludzie od hollywoodzkich filmów i seriali spod znaku Netfliksa wolą lokalne produkcje, których Netflix im nie oferuje (dokładnie tak jak w Polsce). Jeśli połączyć to z faktem, że abonament tani nie jest, mamy porażkę. "Cena to wciąż gigantyczny problem. Na większości azjatyckich rynków Netflix kosztuje więcej niż pakiet kablówki. Jeśli więc płacisz za telewizję i jeszcze chciałbyś mieć Netfliksa, to podwoi twój rachunek" – wyjaśnia w rozmowie z TechCrunchem Aravind Venugopal, wiceszef Media Partners Asia z siedzibą w Singapurze.
A nawet gdyby dla kogoś problemem nie była cena i zawartość serwisu, pojawiają się kwestie związane z dostępem do internetu. Mieszkańcy biedniejszych krajów często mają za słabe stałe łącza, żeby móc do woli oglądać seriale w internecie. Tym bardziej nie obejrzą niczego na komórce, bo internet mobilny jest zwyczajnie za drogi.
Z takimi problemami zmaga się teraz Netflix. I choć wzrost wciąż jest widoczny, a 83 mln użytkowników na całym świecie to imponująca liczba, tempo tego wzrostu zdecydowanie zawodzi. Netflix nie rozumie specyfiki wielu rynków, na które wszedł, a w Stanach Zjednoczonych już mu nie przyrasta (160 tys. nowych użytkowników w ostatnim kwartale to tyle co nic, na dodatek zdarzają się rezygnacje, po tym jak Netflix podrożał o dwa dolary). Zobaczymy, co z tego wyniknie.